Sklepów znanych marek najczęściej spodziewamy się w dużych centrach handlowych w największych miastach. Mniejsze miejscowości kojarzą się głównie z niewielkimi galeriami, w których jest sporo firm o niewiele mówiących nazwach. Tymczasem, jak dowodzą analizy rynku komercyjnego, małe miasta mogą być równie atrakcyjne dla znanych marek, jak miejscowości powyżej 200 tys. mieszkańców. Prawie 40 proc. galerii handlowych przypada na duże miasta. Między tymi centrami jest ogromna konkurencja, więc można założyć, że dla mieszkańca kolejny sklep dużej marki nie będzie stanowił atrakcji czy pretekstu do wycieczki na zakupy. Inaczej jest w mniejszych miejscowościach.
— Obiekty handlowe powstające w mniejszych ośrodkach mają szansę na uzyskanie pierwszej pozycji w mieście i obsługę znacznej części lokalnych klientów — komentuje Tomasz Stawski, kierownik do spraw rozwoju franczyzy w Marketing Investment Group. Mniejsza konkurencyjność może być bodźcem do wynajęcia lokalu w małym mieście. Potencjał handlowy tego typu ośrodków zwiększa się z każdym rokiem wraz z rozwojem gospodarczym małych miast, poprawą infrastruktury drogowej i ogólnym wzrostem zamożności Polaków.
— Otoczenie konkurencyjne i coraz szersza oferta handlowa w aglomeracjach sprawiły, że wzrosły oczekiwania mieszkańców mniejszych miast, ich znajomość marek i praktyki zakupowe. Co za tym
idzie, zwiększa się tam obecność marek sieciowych, sklepom opłaca się inwestować w wynajem lokali w mniejszych ośrodkach i galeriach — uważa Ewa Ściubidło, zastępca dyrektora w BOIG Property Consulting. Inwestycja w sklep w małym mieście oznacza przede wszystkim mniejszą konkurencję i duże zainteresowanie mieszkańców. Czy przekłada się to na obroty? Najpopularniejsze marki zagraniczne są wciąż ostrożne w wyborze mniejszych miast w Polsce. Widać jednak coraz większe zmiany, na przykład sieć H&Mzdecydowała się na ekspansję m.in. do Żyrardowa (41 tys. mieszkańców) czy Malborka, w którym mieszka 38 tys. osób. © Ⓟ