— Posiadanie piwa uważanego za najlepsze na świecie i sprzedającego się w kilka minut powinno być marzeniem każdego browaru, ale dla trapistów, którzy warzą piwo Westvleteren w klasztorze w Belgii, wydaje się być raczej ciężarem — napisała agencja Reuters na swoim blogu FaithWorld poświęconym sprawom religijnym.

Wbrew pozorom warzenie piwa i religijność mają ze sobą wiele wspólnego. Trapiści to mnisi należący do Zakonu Cystersów Ściślejszej Obserwancji. Klasztor w zachodniej Belgii sprzedaje piwo na lokalnym rynku od 1878 r., ale ogranicza produkcję, by warzenie trunku nigdy nie zdominowało życia mniszego.
Kodeks trapistów wymaga od nich sprzedaży wytworzonych przez siebie produktów, takich jak sery, mydła, ceramika czy piwo. W ten sposób mają zarabiać na życie, ale nie mogą stać się bogatymi.
Mnichom udawało się uniknąć pokusy, ale nadeszły czasy internetu i popularnych stron, na których piwosze dzielą się ze sobą recenzjami trunków. RateBeer, jedna ze stron, plasuje piwo Westvleteren XII na szczycie rankingu.
Popularna maksyma mówi, że od przybytku głowa nie boli, ale 21 mnichów z belgijskiego klasztoru mocno rozbolała. Mnisi przykuwają teraz uwagę mediów, a pod murami klasztoru stoi kolejka aut klientów.
Obowiązuje rejestracja telefoniczna. W szczytowych momentach klasztor atakuje 85 tys. połączeń na godzinę. Na koniec informacja, która zaniepokoi kolekcjonerów.
Na stronie „Authentic Trappist Product” czytamy: „Trappist Westvleteren sprzedawane jest wyłącznie osobom na ich własny użytek. Każdy kupujący zgadza się na to, że piwo nie zostanie ponownie sprzedane osobom trzecim”. Czyli co najwyżej posmakujesz, ale nie zarobisz.