4 mld zł roszczeń za drogi

Katarzyna KapczyńskaKatarzyna Kapczyńska
opublikowano: 2019-09-12 22:00

Firmy budowlane przygotowują się do sądowej walki o dodatkowe płatności do nierentownych kontraktów. Brytyjskie fundusze chętnie kupią ich pozwy o dopłaty

Z tego artykułu dowiesz się:

  • Jakie będą pierwsze kroki firm budowlanych, które chcą odzyskać pieniądze od zamawiających
  • Jakie mają szanse ich odzyskania
  • Jaką mają alternatywę

Podsumowując w 2016 r. rządy Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego, Andrzej Adamczyk, minister infrastruktury w rządzie Prawa i Sprawiedliwości, rozwinął w Sejmie pięciometrową listę. Zawierała spis roszczeń firm budowlanych, które realizowały kontrakty publiczne w poprzedniej perspektywie oraz na EURO 2012. Kumulacja robót przyczyniła się do wzrostu cen materiałów i robocizny, niszcząc rentowność wielu budowlanych umów, co skutkowało bankructwem wykonawców i zrywaniem kontraktów. Ci, którzy przetrwali, zasypali publicznych inwestorów lawiną roszczeń — tylko w przypadku inwestycji drogowych szacowanych na 4-6 mld zł.

KOŁO HISTORII:
KOŁO HISTORII:
Andrzej Adamczyk, minister infrastruktury negatywnie oceniał działania poprzedników dotyczące m.in. rozwiązania problemu roszczeń budowlanych. Z przygotowywanymi obecnie będzie mierzył się już następny rząd
Tomasz Adamowicz

Do sądu — start!

Obecna ekipa próbowała rozwiązać ich problem polubownie, ale prowadzone niemal od początku kadencji rozmowy z reprezentantami branży spełzły na niczym. Wkrótce powstać może kolejna lista roszczeń dotycząca nierentownych umów z bieżącej perspektywy, równie długa jak poprzednia.

— Trudno ocenić skalę potencjalnych roszczeń, ponieważ realizacja wielu robót jest w toku. Możemy oszacować skalę wzrostu cen materiałów i roszczenia z tego tytułu na poziomie minimum 7 proc. Jeśli odniesiemy to do wartości samych kontraktów drogowych, możemy uznać, że problem roszczeń będzie dotyczył inwestycji o łącznej wartości około 60 mld zł. Oznacza to, że kwota roszczeń to z grubsza od 4 mld zł w górę — szacuje Jan Styliński, prezes Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa.

Dariusz Blocher, prezes Budimeksu, już w lutym szacował wartość roszczeń spółki związanych z ponadnormatywnym wzrostem cen na ok. 500 mln zł. Niedawno zgłosił do sądu pierwsze pozwy o wartości 43 mln zł dotyczące realizacji odcinków dróg ekspresowych.

— W pierwszym etapie, po określeniu zakresu roszczeń, skierowaliśmy je do zamawiających. W przypadku tych, które nie są przez nich uznawane, kierujemy sprawy na drogę sądową — mówi Dariusz Blocher, prezes Budimeksu.

Oprócz roszczeń dotyczących budowy tras ekspresowych Budimex będzie dochodził w sądzie roszczeń dotyczących na przykład budowy drogi dla samorządu Podlasia.

Po rozmowach z przedstawicielami rządu oraz administracji drogowej Dariusz Blocher spodziewa się, że w indywidualnych przypadkach z wykonawcami będą zawierane ugody przedsądowe dotyczące roszczeń. Dochodząc ich w sądzie, grupa powołuje się na przepisy kodeksu cywilnego, pozwalające uzyskać zadośćuczynienie, jeśli podczas wykonywania umowy wystąpiły nadzwyczajne okoliczności, których nie można było przewidzieć. Wykonawcy zwracają też uwagę, że w tym trybie dochodzenia roszczeń trzeba będzie udowodnić nadzwyczajną stratę, co dla dużych, renomowanych firm budowlanych, może być dużym wyzwaniem. Warto jednak przypomnieć, że w poprzedniej perspektywie grupa PORR jako pierwsza uzyskała prawomocny wyrok o wypłatę roszczeń wynikających z niemożliwego do przewidzenia wzrostu cen materiałów.

— W tej perspektywie także przygotowujemy się do zgłoszenia roszczeń — mówi Piotr Kledzik, prezes PORR.

Na razie nie określa jednak ich wartości. Wstępnie szacuje je natomiast giełdowa Trakcja.

— W ciągu trzech miesięcy powinniśmy przygotować listę roszczeń wynikających ze wzrostu cen materiałów i robocizny w bieżącej perspektywie. Wstępnie szacujemy je na 300 mln zł — mówi Marcin Lewandowski, prezes giełdowej spółki.

Wiele z nich dotyczy kontraktów kolejowych, ale spora część będzie związana także z budową drogi S5, sprawiającą grupie wiele problemów. Marcin Lewandowski podkreśla, że firmy budowlane będą musiały udowodnić, że straty na kontraktach wynikają ze wzrostu cen, a nie są efektem złej wyceny prac czy złego zarządzania kontraktami. Nawet tym, którzy opracują przekonującą argumentację i materiał dowodowy, wygranie spraw o roszczenia zajmie przynajmniej 3-4 lata.

Fundusze od prawników

Wykonawcy mają także szansę szybciej uzyskać przynajmniej część pieniędzy, o które będą walczyć w sądach.

— Na rynku pojawiają się angielskie fundusze, proponujące wykup roszczeń od wykonawców. Jeśli firma budowlana ma dobrze udokumentowane roszczenie o wartości 100 mln zł, może sprzedać je funduszowi na przykład za 60 mln zł. Są to podmioty powiązane zazwyczaj z dużymi, międzynarodowymi kancelariami prawnymi, specjalizującymi się w dochodzeniu roszczeń — mówi jeden z prezesów dużych grup budowlanych, który już dostał taką propozycję.

Jeśli sprawa o roszczenie zostanie po latach wygrana, przyznane przez sąd pieniądze zgarnie fundusz. Jeśli będzie przegrana, wykonawca musi mu oddać określoną kwotę. Na razie jednak, sprzedając roszczenie funduszowi, może szybko poprawić płynność. Część wykonawców może skusić ta propozycja. Obecnie bowiem firmom budowlanych coraz mocniej doskwiera brak rentowności kontraktów zawartych kilka lat temu i trudności w pozyskaniu finansowania nowych umów, które mogłyby podreperować ich sytuację finansową.