A gdyby uciec przed podatkowym ładem do raju

Iwona JackowskaIwona Jackowska
opublikowano: 2021-07-18 20:00

Przeniesienie firmy za granicę nie uchroni przed polskimi podatkami, jeżeli w kraju zostanie rodzina, nieruchomości, konto… Organ skarbowy to dokładnie sprawdzi.

Przeczytaj artykuł, a dowiesz się:

  • dlaczego może się opłacać przeniesienie firmy do Czech,
  • co trzeba zrobić, aby fiskus nie zakwestionował zmiany rezydencji podatkowej,
  • jakie zmiany w przepisach podatkowych mają ograniczyć fikcyjny transfer biznesu za granicę.

Nieznane jeszcze szczegóły zmian podatkowych zapowiedzianych w Polskim Ładzie i sygnały o jego rozwiązaniach uszczelniających wpływy do budżetu, które mogą przedsiębiorców dodatkowo obciążyć, sprawiają, że coraz częściej myślą oni o wyjściu z biznesem poza granice Polski, gdzie system fiskalny jest korzystniejszy. Do takich planów skłania nie tylko niepewne jutro towarzyszące wyczekiwaniu na ujawnienie szykowanych regulacji, ale też rosnące koszty prowadzenia biznesu, kryzys wywołany pandemią, wiele niejasnych przepisów czy nadmierna biurokracja.

Pozorna granica:
Pozorna granica:
Pomysł na lżejsze opodatkowanie dzięki “ucieczce” za granicę powiedzie się wtedy, jeśli nie będzie to wyprowadzka na papierze. Ujawnienie przez fiskusa fikcji oznacza nie tylko obowiązek dalszego opłacania danin w kraju, ale też ich uregulowania wstecz.
Adobe Stock

Pomysł, aby przenieść firmę za granicę ma jednak swoje pułapki i może być szczególnie ryzykowny, gdy fiskus dopatrzy się w tym wyłącznie chęci ucieczki przed opodatkowaniem w Polsce i fikcji w prowadzeniu biznesu poza krajem. W ostatnich latach pilniej się temu przygląda.

Za miedzą: czysty zysk bez VAT

– Niewątpliwie przedsiębiorcy mogą teraz bardziej tęsknym okiem spoglądać w kierunku chociażby Czech, gdzie regulacje podatkowe są znacznie liberalniejsze. Można tam na przykład odpisać całkowity koszt zakupu pojazdu, paliwa i napraw, a także nie ma od tego akcyzy. W konsekwencji nabycie samochodu firmowego, szczególnie luksusowego, jego rejestracja u naszego południowego sąsiada, jest bardziej opłacalne niż w Polsce – mó wi Maciej Oniszczuk, prezes kancelarii Oniszczuk & Associates.

Wylicza, że jeśli za pojazd trzeba w Polsce zapłacić pół miliona złotych, to w Czechach jego cena wyniesie 350 tys. zł. Będzie bowiem niższa o 150 tys. zł, czyli ile kosztowałyby VAT i akcyza w Polsce.

– Brzmi to atrakcyjnie i wielu osobom wydaje się, że w Czechach można mieć firmę na papierze, a faktycznie prowadzić działalność gospodarczą lokalnie, czyli na terenie naszego kraju. To się nie uda. Urząd skarbowy może uznać takie działania za sprzeczne z klauzulą o unikaniu opodatkowania, a także doprowadzić do zapłacenia w Polsce podatku od całego dochodu uzyskanego u sąsiadów – podkreśla Maciej Oniszczuk.

Zwraca on uwagę, że duża część pakietu planowanych uszczelnień systemu fiskalnego ma m.in. służyć zapobieganiu przenoszeniu zysków do rajów podatkowych za pośrednictwem spółek-wydmuszek. Wyjaśnia, że resort finansów chce doprecyzować m.in. definicję miejsca zarządu dla celów podatkowych i wzorem innych europejskich rozwiązań doprowadzić do opodatkowania fikcyjnych spółek w Polsce. Ponadto sztuczny transfer dochodów do tych spółek-wydmuszek zmniejszający podstawę opodatkowania może oznaczać utratę korzyści podatkowej i obowiązek opłacenia daniny.

Fiskus czuwa, śledzi, bada

– Pierwsze tak poważne ostrzeżenie zostało wysłane przez Ministerstwo Finansów już cztery lata temu. Urzędnicy zostali uczuleni, żeby bacznie zwracać uwagę na stosowanie schematów agresywnej optymalizacji podatkowej polegających na wykorzystywaniu do tego podmiotów, głównie spółek kapitałowych, formalnie zarejestrowanych za granicą w sytuacji, gdy są one faktycznie polskimi podatnikami, zarządzanymi z terytorium Polski – przypomina prezes kancelarii.

Agnieszka Piętak, ekspert podatkowy w firmie inFakt, też zwraca uwagę, że w ostatnich latach organy podatkowe uważniej przyglądają się deklaracjom podatkowym, z których wynika zmiana rezydencji podatników, czyli kraju, w którym należy rozliczać swoje dochody i opłacać daniny. Zwiększona aktywność fiskusa ma związek także z nowymi przepisami, którymi ograniczono ulgę abolicyjną oraz wprowadzono daninę solidarnościową czy exit tax, czyli tzw. podatek od wyjścia nazywany też podatkiem od emigracji, należny od niezrealizowanych zysków po utracie obowiązku płacenia wszystkich podatków w Polsce.

– Celem exit tax jest ochrona przed fikcyjną zmianą rezydencji podatkowej, gdy firma wyprowadza się za granicę, ale nadal świadczy większość usług w Polsce. Generalnie szczegółowa weryfikacja, czy faktycznie doszło do przeniesienia miejsca podlegania opodatkowaniu, ma ograniczać ryzyko zmniejszania wpływów do budżetu – wyjaśnia Agnieszka Piętak.

Na zakwestionowanie zmiany rezydencji organ podatkowy może mieć różne argumenty, gdyż nie jest to prosta formalność.

– Samo przeniesienie spółki np. na Cypr nie jest niczym bezprawnym czy niemoralnym, jednak to za mało, aby móc przejść do systemu podatkowego innego państwa – mówi Maciej Oniszczuk.

Przeniesienie firmy za granicę nie zmienia automatycznie rezydentury podatkowej. Nie decyduje o tym obywatelstwo, kraj uzyskania dochodów czy rejestracji działalności, ale miejsce zamieszkania danej osoby. Niedawno o zasadach tych przypomniało Ministerstwo Finansów w swoich objaśnieniach.

Ważne centra życiowe

– Podstawą rezydencji podatkowej nie jest deklaracja przedsiębiorcy. Organ skarbowy za każdym razem ustala indywidualnie wszystkie ważne okoliczności. Podatnik musi dowieść, że mieszka i prowadzi biznes w danym kraju – mówi Agnieszka Piętak.

Nie wystarczy bowiem – podkreśla Maciej Oniszczuk – udowodnić, że aktywność zawodową przenieśliśmy poza Polskę. Również centrum życia prywatnego musi być za granicą. Dopiero wtedy fiskus nie zakwestionuje takich działań.

Urząd ustala zarówno centrum interesów osobistych, jak i gospodarczych, co łącznie składa się na tzw. ośrodek interesów życiowych przedsiębiorcy albo sprawdza, ile czasu spędza on w kraju. Jeśli ktoś przebywa w Polsce dłużej niż 183 dni w roku kalendarzowym, to tutaj podlega nieograniczonemu obowiązkowi podatkowemu.

– Polskie prawo podatkowe nie zawiera dokładnej definicji centrum interesów osobistych. Zwykle organy interpretują je jako miejsce, w którym przedsiębiorca mieszka i prowadzi swoje życie, czyli gdzie np. posiada najwięcej powiązań rodzinnych czy towarzyskich, gdzie przebywają jego najbliżsi, gdzie udziela się społecznie, kulturalnie czy politycznie – wyjaśnia ekspertka inFakt.

Webinar “Raportowanie schematów podatkowych z aspektami praktycznymi” - 9 września 2021 >>

Więcej niż jedno kryterium jest też brane pod uwagę przy ustaleniu centrum interesów gospodarczych podatnika. Jest to miejsce prowadzenia działalności zarobkowej, czyli kraj, w którym ktoś uzyskuje większość swoich dochodów i gdzie prowadzi inwestycje, posiada majątek ruchomy i nieruchomy, ma konta bankowe, polisy ubezpieczeniowe, zaciągnięte kredyty.

Załóżmy – podaje przykład Agnieszka Piętak – że Jan Kowalski założył firmę w Czechach, ale kieruje nią osobiście z biura w Polsce. Jego kontrahentami są polskie spółki, dla których świadczy usługi na terytorium naszego kraju. Mieszka z żoną i dziećmi w Katowicach, a na budowę domu zaciągnął kredyt w polskim banku. Chociaż zarejestrował działalność w Czechach, wciąż pozostaje polskim rezydentem podatkowym.

– Po zarejestrowaniu firmy za granicą, przedsiębiorca powinien więc przenieść tam też swoje centrum interesów życiowych i tam mieć kontrahentów. Jeśli nie chce wyemigrować, podatki musi płacić tu, inaczej czeka go spór z polskimi instytucjami, w tym z ZUS – przestrzega ekspertka.

– Wytransferować firmę poza Polskę, zmieniając rezydencję podatkową, będzie też trudniej dlatego, że rząd zamierza zwiększyć liczbę zdarzeń objętych exit tax – zwraca uwagę Maciej Oniszczuk.

Mówi, że według resortu finansów obecne przepisy dotyczą bowiem tylko zwykłej wyprowadzki z kraju, a nie innych czynności o takim samym efekcie, np. połączenia polskiej firmy czy oddziału, z zagranicznym koncernem lub wniesienia go aportem.