Agencje nieruchomości na razie stronią od fuzji

Radosław Górecki
opublikowano: 1999-08-30 00:00

AGENCJE NIERUCHOMOŚCI NA RAZIE STRONIĄ OD FUZJI

Pośrednicy w obrocie gruntami i lokalami tworzą nieformalne konsorcja

Fachowcy twierdzą, że na polskim rynku agencji nieruchomości w najbliższym czasie nie będzie dochodzić do fuzji. Zdaniem przedstawicieli tej branży, nie są one potrzebne. Natomiast wiele agencji ściśle ze sobą współpracuje, co, zdaniem niektórych, może za kilka lat zaowocować powstaniem konsorcjów.

— Nie zauważyłem w Polsce zjawiska łączenia się agencji nieruchomości. Zdarza się czasami, że niektóre agencje się dzielą, a nie łączą. Moim zadaniem, podziały te nie wynikają z potrzeby rynku, tylko z układów między wspólnikami. Na świecie od czasu do czasu można zaobserwować połączenia dużych międzynarodowych agencji, ale one nie mają większego wpływu na nasz krajowy rynek — zauważa Jerzy Muszyński, szef działu analiz agencji nieruchomości Unikat z Warszawy.

— Na rynku poznańskim nie zaobserwowałem, aby firmy łączyły się ze sobą. Jeśli już na naszym terenie pojawiają się zagraniczne firmy, to nie dążą do fuzji, tylko wyciągają pracowników z polskich agencji — dodaje Adam Henclewski, właściciel poznańskiej firmy Henclewski Nieruchomości.

Fuzje modne, ale...

Przedstawiciele agencji nieruchomości zauważają, że w innych branżach — np. w budownictwie i bankowości — fuzje stały się modne. Moda ta jednak omija polski rynek nieruchomości.

— Fuzja dwóch instytucji finansowych przynosi korzyści obu firmom. Połączenie słabego banku, który ma dobrze rozwiniętą sieć oddziałów, z bankiem, który posiada know-how, ma sens. Na rynku nieruchomości nie jest to takie oczywiste. Trzeba bowiem zadać sobie pytanie, po co doprowadzać do połączenia dwóch agencji nieruchomości. Firmy zajmujące się obrotem nieruchomości raczej ze sobą współpracują np. przy sprzedaży jakiejś konkretnej powierzchni. Tu możliwe są wspólne działania polskiej agencji obsługującej krajowych klientów i zachodniej, obsługującej obce podmioty — twierdzi Jerzy Muszyński.

Jego zdaniem, łączenie się dwóch dużych dobrych pośredników w zasadzie nie ma sensu.

— Można natomiast wyobrazić sobie sytuację, że gdy jakaś agencja chciałaby pojawić się na lokalnym rynku, wtedy mogłoby nastąpić jej połączenie z firmą z tego regionu. Lokalna agencja zyskałaby wówczas lepsze wzory umów, mogłaby zostać dofinansowana czy korzystać ze zniżek na ogłoszenia w prasie. Duży pośrednik zyskuje bazę danych, pracowników znających dany lokalny rynek i mających odpowiednie znajomości — dodaje Jerzy Muszyński.

Nie ma potrzeby

Zdaniem przedstawicieli tej branży, na rynku nieruchomości nie ma potrzeby powiązań kapitałowych firm zajmujących się obrotem nieruchomości.

— Obserwując zachodni rynek można zauważyć, że tam też nie dochodzi do fuzji. Takie wypadki zdarzają się sporadyczne. Każda fuzja jest w pewnym sensie odpowiedzią na zapotrzebowanie danego rynku. Polska jest rynkiem lokalnym i być może dlatego nie dochodzi tutaj do połączeń. Firmy wolą raczej otwierać filie bądź sprzedawać znak na zasadach franchisingu. Moim zdaniem, ten drugi sposób nie jest doskonały, gdyż praktycznie nie ma się kontroli nad takim podmiotem. Może się zdarzyć, że jego właściciele nadszarpną dobre imię firmy matki — zauważa Adam Henclewski.

Dobre, bo z USA

— Na polskim rynku nieruchomości rozwija się współpraca między poszczególnymi agencjami na zasadzie systemu wielokrotnego powielania oferty. W Polsce — wzorem Stanów Zjednoczonych — powstają elektroniczne bazy danych, w których dostępne są oferty z kilkunastu agencji. Każda z takich sieci ma swój odrębny regulamin. Tworzą się więc takie nieformalne konsorcja. Firmy powiązane są ofertami, a nie kapitałem — mówi Tomasz Błeszyński, rzecznik prasowy Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości.

Wprowadzenie oferty do bazy danych daje agencji wyłączność na daną ofertę, więc jeśli jakaś inna firma sprzeda dany obiekt bądź powierzchnię, to dzieli się prowizją z tym, kto ją wprowadził. Oferty w bazach mają jednakowe karty opisu, co ma ułatwić pracę agentom. Poza tym bazy umieszczone są w Internecie, co umożliwia jeszcze szerszy dostęp do ofert.

— Dzięki temu klient ma większą szansę na sprzedaż swojej nieruchomości, a agencje szerszą ofertę — podsumowuje Tomasz Błeszyński.

Nasz rozmówca zauważa, że w Polsce niemal każda agencja ma inną specyfikę i inną grupę klientów, dlatego firmy idą raczej w kierunku współpracy niż połączeń kapitałowych.

— Być może za kilka lat takie nieformalne konsorcja przekształcą się jednak w prawdziwe holdingi — zastanawia się Tomasz Błeszyński.

JAK NA ZACHODZIE: Adam Henclewski, właściciel firmy Henclewski Nieruchomości, twierdzi, że na Zachodzie też nie dochodzi do częstych fuzji między poszczególnymi agencjami nieruchomości. fot. Grzegorz Kawecki

ŚCISŁA WSPÓŁPRACA: W Polsce, wzorem rynku amerykańskiego, powstają zintegrowane bazy danych nieruchomości tworzone przez kilkanaście agencji nieruchomości. Taka współpraca rozwija się coraz bardziej, nie dochodzi jednak do powiązań kapitałowych między firmami — zauważa Tomasz Błeszyński z Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości. fot. Borys Skrzyński

BRAK POWODU: Zdaniem Jerzego Muszyńskiego, szefa działu analiz agencji nieruchomości Unikat, na rynku nie ma potrzeby łączenia dużych agencji nieruchomości. fot. Małgorzata Pstrągowska