Agent 007 pilnuje piwnicy

Weronika KosmalaWeronika Kosmala
opublikowano: 2015-10-28 22:00

James Bond potrafił przeżyć upadek z dachu pędzącego wiaduktem pociągu, ale z doborem inwestycyjnych alkoholi radził sobie czasem średnio.

Kiedy brytyjski agent zamawiał wstrząśnięte niemieszane, zdecydowanie nie chodziło mu o wino — nie oznacza to jednak, że inne trunki niż osławione Martini nie znalazłyby się w portfelu inwestora wzorowanym na jego wyborach. Chociaż taka strategia wydaje się z pozoru mało racjonalna, wcale nie musi zakładać, że do piwnicy z winami trafić miałyby same konsumpcyjne butelki, bo 007 rozsmakowywał się i w najlepszej kategorii szampanach, i w czerwonych winach z Bordeaux, w zależności od odcinka, i od tego, jaką miał w nim towarzyszkę.

STRATEGIA AGENTA:
STRATEGIA AGENTA:
W książkach o Bondzie szampan Bollinger pojawia się znacznie rzadziej niż w filmach, ale na rynku prezentowany w odcinku „Moonraker” rocznik 1969 kosztowałby blisko 4 tys. zł.
ARC

Biały z białych

Krajowa premiera najnowszej części serii zapowiadana jest dopiero na 6 listopada, ale z dotychczasowych Bondowskich typów za najbardziej inwestycyjne można byłoby wskazać chyba wina z Château Mouton Rothschild i niektóre z szampanów. Taittinger Blanc de Blancs Brut 1943 uznany został w „Casino Royal” najznakomitszym szampanem na świecie, ale w późniejszej o dwa lata powieści Fleminga miejsce Taittingera zajął już słynny Dom Pérignon. Kierując się gustem agenta, pierwszym z wyborów byłby więc blanc de blancs, czyli dosłownie biały z białych — szampan produkowany wyłącznie z jasnych szczepów winogron, głównie z chardonnay — a następnym Dom Pérignon, który wytwarzany jest przez Moët et Chandon jako tzw. vintage, co oznacza, że używane mogą być do niego tylko winogrona pochodzące z jednego rocznika. Poza szampanami Bond zakosztował też w różnych rocznikach bordoskiego wina, z których do najwyżej cenionych należą chyba te z etykietą Château Mouton Rothschild — za butelkę z 1947 zapłacilibyśmy dzisiaj kilkanaście tysięcy złotych,a jeśli byłaby 1,5-litrowa, czyli rozmiaru Magnum, nawet powyżej 69 tys. zł. Skoro więc agent podejmował te decyzje kilkadziesiąt lat temu, można założyć, że jeśli znalazłyby odzwierciedlenie w portfelu, przyniosłyby sporą stopę zwrotu.

Mleko Maryi

Do postrzeganych jako dobre lokaty zaliczyć można też przewijające się przez różne odcinki szampany Krug, na przykładzie których da się dosyć wyraźnie pokazać, jak w zależności od rocznika może zmieniać się rynkowa wartość — standardowa butelka z 1952 kosztowałaby nas około 33 tys. zł, podczas gdy za taką sprzed pięciu lat przeciętnie zapłacilibyśmy niewiele powyżej 900 zł. W kontekście inwestycyjnym raczej nie pojawiają się natomiast pite przez Bonda podczas podróży Orient Expressem włoskie czerwone wina Chianti, dlatego że młodsze roczniki, nawet w wersji Superiore, kupić można już za kilkadziesiąt złotych. Od skrzynek Mouton Rothschild, przez pękate toskańskie butelki w koszyczkach, przejść można tylko do aktywów, które w portfelu agenta byłyby najbardziej ryzykowne. Komandor porucznik nie ograniczał się w swoich wyborach żadnymi ramami i z dużą swobodą komentował półsłodkie białe wino z Niemiec, które szybko skojarzyć moglibyśmy z rzędami smukłych butelek, które swoim charakterystycznym niebieskim kolorem wyróżniają się zwykle na niższych półkach, tuż za kasą osiedlowego sklepu. Liebfraumilch, czyli dosłownie mleko ukochanej Pani, produkowane było w winnicy mariackiego kościoła w Wormacji i w początkowym okresie wcale nie było uznawane za wyrób niskiej jakości. Z uzupełnieniem piwnicy o niebieski akcent z supermarketu lepiej może jednak zaczekać do najnowszej części, chociaż szansa, że nieomylny szpieg wyprze się swoich preferencji z przeszłości, jest mniej więcej tak wysoka jak na to, że potknie się niezgrabnie podczas ucieczki i naruszy nienaganną fryzurę.