Samolot francuskiej linii lotniczej zmierzający do Bejrutu, na skutek zamieszek w libańskiej stolicy, został odesłany na lotnisko w Ammanie. By tam jednak dotrzeć, potrzebne było międzylądowanie w Damaszku w celu uzupełnienia paliwa. Syryjskie władze odmówiły przyjęcia płatności kartami bankowymi, a w zamian za zatankowane paliwo zażądały gotówki, której załoga Air France nie posiadała, więc o pomoc zwróciła się do pasażerów.

Ostatecznie obeszło się bez dodatkowej opłaty ze strony pasażerów, ale Air France odmówiło ujawnienia informacji dotyczących sposobu i kwoty jaką Francuzi musieli zapłacić za zatankowanie samolotu.
Po dwóch godzinach postoju podróż została wznowiona.