Pod koniec września na londyńską aukcję trafi pochodzący z XIX w. klejnot, którego estymacja ustalona jest na 150-200 tys. GBP (0,87-1,2 mln zł). W samej spodziewanej cenie nie byłoby niczego zaskakującego, skoro licytowana ma być kolekcjonerska biżuteria, ale jeśli poza przeglądaniem zdjęć przeczytamy też opis katalogowy, zaskoczy nas, że kamień, który z pewnością wzięlibyśmy za rubin, jest tak naprawdę szerzej nieznanym spinelem. Ponad 50-karatowy czerwony minerał podpisany jako spinel Hope należał do obszernej kolekcji bankiera, który również nazywał się Hope i zasłynął m.in. posiadaniem ciemnoniebieskiego diamentu Hope, którego wartość określa się obecnie na około 250 mln USD (947 mln zł). Chociaż spinele nie należą do kamieni występujących w przyrodzie wyjątkowo rzadko, wysokiej jakości okazy — a już szczególnie posiadające taką proweniencję — prawie nie występują w jubilerskim obiegu. Nie trzeba jednak żadnychwnikliwych obserwacji, żeby zauważyć, że popularność kolorowych kamieni na zagranicznych aukcjach rośnie wyraźnie, i to nie tylko w takich przypadkach, kiedy mało komu znany spinel oprawiony jest w gęsty rząd znanych wszystkim diamentów.

Przyjmując kryterium inwestycyjnego potencjału, za najlepsze do lokowania kapitału uznawane są wysokiej jakości spinele krwistoczerwone i te w cieplejszych odcieniach różu, wydobywane w birmańskim okręgu Mogok, ale też kamienie z Tanzanii, które swoją czystą barwą dorównują pochodzącym stamtąd szafirom.
Inwestując w ten minerał, niekoniecznie musimy przecież wybierać kolor czerwony, chociaż przechowywane w najstarszych kolekcjach okazy trafiły tam prawdopodobnie nie dlatego, że przypominały niebieskie szafiry, ale dlatego, że nie dało się ich odróżnić od czerwonych rubinów. Pomimo, że współczesny rynek kolorowych kamieni szlachetnych napędzają — z przerwami na gospodarcze załamania — głównie zakupy inwestorów z Azji, w przeszłości spinelami zdążyli zainteresować się władcy bardzo różnych rejonów. Wysoce inwestycyjne przykłady świecące czerwonym blaskiem znaleźlibyśmy i w koronnym skarbcu irańskich szachów, i w gronie klejnotów przechowywanych na moskiewskim Kremlu, ale też na naczelnym miejscu w koronie królowej Wiktorii. Umieszczony tam spinel nazywa się jednak potocznie rubinem Czarnego Księcia, a jego skomplikowana historia zaczyna się już przekazami z XIV w., żeby więc nie zrezygnować z nadmiaru informacji, lepiej bazować na bardziej współczesnych rekomendacjach — co sprowadzać może się do tego, że jak nie słyszeliśmy do tej pory jakiejś nazwy, spójrzmy na estymację.