Algorytmy ratunkiem hedge-fundów

Marek WierciszewskiMarek Wierciszewski
opublikowano: 2017-07-04 22:00
zaktualizowano: 2017-07-04 19:36

Borykające się ze słabymi wynikami fundusze hedgingowe coraz częściej zmuszone są do zastępowania zarządzających komputerami

Odkąd w ubiegłym roku Muhammed Yesilhark, zarządzający funduszami hedgingowymi z 12-letnim stażem, opuścił dotychczasowego pracodawcę, poświęcił się nieco innemu zajęciu.

BRANŻA NA ROZSTAJACH:
BRANŻA NA ROZSTAJACH:
Fundusze hedgingowe, najmocniej stawiające na handel algorytmiczny, osiągały w ostatnich latach znacznie lepsze wyniki od tych, w których decyzje podejmowali ludzie. Wśród zarządzających, którzy zaliczyli głośne wpadki, byli słynący z przewidzenia kryzysu finansowego John Paulson oraz Bill Ackman.
BLOOMBERG

Zamiast jak dotychczas sam wybierać inwestycje, stara się nauczyć korzystania ze swojej strategii komputery. W założonym we wrześniu przez niego funduszu Q2Q sztuczna inteligencja wypracowuje nowe pomysły inwestycyjne, ucząc się jednocześnie na błędach. W poszukiwaniu okazji inwestycyjnych 40 komputerów mającego siedziby w Londynie i Dubaju funduszu przeszukuje dzień i noc sterty danych, nie wyłączając pisanych komunikatów spółek.

Choć Q2Q zebrał od inwestorów już 100 mln USD, a zamierza zebrać 800 mln USD, to jego plan powierzenia znacznej części procesu inwestycyjnego komputerom należy uznać za ambitny. Taka działalność wymaga posiadania znaczących zasobów zarówno kapitału, jak też kwalifikacji pracowników. Powstające w takim modelu korzyści skali sprawiają, że jest on domeną rekinów branży funduszy hedgingowych.

— Za Muhammedem Yesilharkiem stoją świetne dotychczasowe wyniki oraz bardzo dobry pomysł. Problemem może być jednak jego realizacja, do której potrzeba pieniędzy i najlepszych specjalistów. Na tym polu działają wszyscy giganci branży, dla których pracują wielkie sztaby ludzi — skomentował dla agencji Bloomberg Jacob Schmidt, główny analityk firmy inwestycyjnej NLP Financial Management. Mimo to obrany przez Muhammeda Yesilharka kierunek jest w zmagającej się ze słabymi wynikami i presją na wysokość opłat za zarządzanie branży hedge-fundów coraz częściej traktowany jako nieunikniony.

Tworzony przez firmę doradczą Eurekahedge indeks, bazujący na wynikach funduszy zarządzanych przez komputery, osiągnął od 2013 r. lepsze wyniki od podobnychindeksów dla funduszy zarządzanych przez ludzi, jednak gorsze od stopy zwrotu ze wskaźnika giełdy nowojorskiej S&P500. Spośród dziesięciu umieszczonych na liście magazynu Alpha najbardziej zyskownych funduszy hedgingowych 2015 r. aż osiem to fundusze bazujące na automatach. Tymczasem Q2Q w dziewięć miesięcy zdołało wypracować 38 proc. zysku, co oznacza wynik dwuipółkrotnie lepszy od indeksu S&P500.

— Ponad 50 proc. tego, co robią zarządzający, jest powtarzalne, a to daje technologii pole do działania. Komputery nie potrzebują snu, nie potrzebują iść do łazienki, nie mają narzeczonych. W inwestowaniu sztuczna inteligencja ma do odegrania wielką rolę — twierdzi Muhammed Yesilhark.

Używane przez Q2Q modele pozwalają na zautomatyzowanie w procesie inwestycyjnym do 90 proc. decyzji. Komputer generuje propozycję transakcji, a rola zarządzającego ogranicza się do jej zaakceptowania lub odrzucenia. Następnie maszyna zapamiętuje działanie, by móc później uczyć się na popełnionych błędach. Spośród bazujących na algorytmach funduszy znaczna część poszła jeszcze dalej. Czynnik ludzki został wyeliminowany całkowicie m.in. w funduszu Renaissance Technologies, a to oznacza, że na wybór spółek portfelowych jedynie ograniczony wpływ może mieć ocena miękkich informacji, w której komputery wciąż ustępują człowiekowi.

Niezależnie od tego, czy rola człowieka jest zupełnie pominięta, czy mocno ograniczona, branża funduszy hedgingowych coraz mocniej przesuwa się w stronę strategii algorytmicznych. Trudno się temu dziwić, zważywszy, że z wypracowanych w 2015 r., sięgających 13 mld USD przychodów, ogromna większość to premie za wypracowane dla klientów zyski, stałe opłaty grają natomiast mniejszą rolę.