Po złym roku dystrybutor win obiecuje poprawę. Prognoz rocznych nie poda, ale na pewno zamiast straty pokaże zysk.
Ambra, największy w Polsce dystrybutor win, przyznaje, że ma za sobą niezadowalający rok. Skonsolidowana strata netto wyniosła 8,8 mln zł, a przychody wzrosły tylko o 8 proc., do 547 mln zł. Ale najgorsze już minęło. W tym roku obrotowym (zaczął się 1 lipca) spółka pokaże wreszcie akcjonariuszom efekty restrukturyzacji.
— Najbliższe kwartały będą dobre pod względem wyników. Ale odniesieniem dla tej oceny nie powinien być miniony rok obrotowy, który był zły, lecz poprzedni, czyli 2006/2007 — mówi Robert Ogór, prezes Ambry.
Daje jednocześnie, że w całym roku 2008/2009 winiarska grupa zanotuje dodatni wynik netto. Średnioterminowo — zgodnie z zapowiedziami — rentowność netto powinna wzrosnąć do 5 proc.
— Nie podamy oficjalnych prognoz na ten rok. Sytuacja jest jeszcze trudna, w związku z czym wartość szacunków byłaby na tym etapie niewielka — wyjaśnia Robert Ogór.
Wiadomo, że w tym roku Ambra skoncentruje się na poprawie rentowności na wszystkich rynkach działalności. Plan zakłada wzrost zysków osiąganych w Polsce (w zeszłym roku było to 2,5 mln zł netto), głównie poprzez zwiększenie sprzedaży win komercyjnych. Większym wyzwaniem będzie urentownienie biznesu w Czechach i na Słowacji (7,2 mln zł rocznej straty netto) oraz w Rumunii (4,1 mln zł straty). Na obu rynkach Ambra zamierza wyjść w tym roku przynajmniej na zero. W Czechach, w ramach restrukturyzacji, zamknie w tym roku jeden z zakładów. W Rumunii z kolei postara się zmniejszyć ryzyko kursowe, zwiększając udział euro w strukturze finansowania.
Można przypuszczać, że na tegoroczne zyski nie wpłynie jeszcze planowana od dawna sprzedaż rumuńskiej nieruchomości. Ambra miała już na nią chętnego — hiszpańskiego dewelopera Realia — ale partner zrezygnował z transakcji.
— W dalszym ciągu chcemy sprzedać tę nieruchomość, ale nie śpieszy nam się. Zdajemy też sobie sprawę z wychłodzenia koniunktury na rumuńskim rynku. Dlatego niezobowiązująco szacujemy jej rynkową wartość na 30 mln EUR — twierdzi Robert Ogór.
To mniej, niż Ambrze oferowała Realia (40 mln EUR). Mimo że transakcji nie będzie, niedoszły partner powinien zapłacić 2 mln EUR zadatku.
— Trwa postępowanie sądowe w tej sprawie. Prawdopodobieństwo, że jego wynik będzie dla nas korzystny, jest wysokie. Pieniądze dostaniemy jednak najwcześniej w przyszłym roku obrotowym — przewiduje Robert Ogór