Amerykanie i Hiszpanie w kolejce do pośredniaka

Marcel LesikMarcel Lesik
opublikowano: 2020-04-09 22:00

Cząstkowe dane z USA i Hiszpanii zapowiadają największy kryzys na rynku pracy w historii współczesnych gospodarek.

Miliony ludzi już odczuwają na własnej skórze ekonomiczne konsekwencje środków zaradczych epidemii, zamrażających funkcjonowanie różnych sektorów gospodarki. W Stanach Zjednoczonych, skąd dane spływają najszybciej, liczba osób zgłaszających się po zasiłek dla bezrobotnych nie przestaje rosnąć — w minionym tygodniu odnotowano 6,606 mln osób, które zwróciły się po świadczenie. W sumie daje 16,8 mln osób, które w ostatnich trzech tygodniach przestało pracować na bardzo elastycznym rynku pracy.

Już te informacje pozwalają prognozować wysokość bezrobocia w kwietniu na nawet 14 proc., a kolejne tygodnie mogą przynieść jeszcze gorsze wyniki w kraju, w którym pandemia zbiera największe żniwo. Ponad 2 bln USD w największym w historii świata programie pomocowym najwyraźniej nie pomagają zatrzymać masowych zwolnień pracowników usług w większości stanów.

Ekonomiści zaczynają mówić o tym, że pakiety fiskalne, zarówno już wprowadzony, jak też dodatkowy, o wartości 1 bln USD, pozwolą zatrzymać gwałtownie rosnące bezrobocie poniżej 20 proc. Przed takim poziomem kilka tygodni temu ostrzegał Steve Mnuchin, sekretarz skarbu, co wydawało się niewyobrażalne w kraju, w którym od niemal 10 lat bezrobocie stale spadało, a w lutowym odczycie wyniosło 3,5 proc. James Knightley, główny międzynarodowy ekonomista ING Banku, podkreśla, że niezależnie od długości pandemii powrót do lutowego poziomu bezrobocia potrwa znacznie dłużej niż czas, w jakim ten gwałtowny wzrost bezrobocia nastąpił.

„Kiedy w końcu przeżyjemy kryzys i będziemy mogli podążać drogą »normalności«, bezrobocie nie spadnie tak szybko, jak wzrosło. Nastąpi raczej stopniowe wycofywanie ograniczeń, co oznacza powolny powrót do normalnej działalności. Wiele firm nie przetrwa kryzysu z powodu spadku popytu, a inne przeprowadzą restrukturyzację i wyjdą na rynek, wymagając mniejszej siły roboczej. W związku z tym potrzeba dodatkowego wsparcia podatkowego dla poszkodowanych gospodarstw domowych i przedsiębiorstw wydaje się praktycznie pewna” — napisał w komentarzu do czwartkowych danych James Knightley.

Informacje o rynku pracy w Europie jeszcze nie uwzględniają skutków pandemii, bowiem szybkie szacunki bezrobocia, które dotychczas się ukazywały np. w Niemczech, obejmowały jedynie okres do połowy marca. W hiszpańskim raporcie można znaleźć pierwsze oznaki nadchodzącej katastrofy — liczba osób poszukujących pracy wzrosła w ciągu trzech tygodni marca o 311 037. To największy skok w historii badań bezrobocia w tym kraju.

Cząstkowych danych o dalszym rozwoju sytuacji dostarczają dane o wpłatach na ubezpieczenie społeczne — tutaj liczba wpłacających spadła o niemal milion na rynku, w którym pracuje około 18-19 mln. Guillaume Derrien, ekonomista BNP Paribas, podkreśla, że hiszpańskie liczby, choć złe, nie są jeszcze prawdziwym obrazem trudnej sytuacji, z jakim przyjdzie się Hiszpanom mierzyć.

— Dane są uśrednioną w skali całego miesiąca liczbą płatników na ubezpieczenie społeczne. Biorąc pod uwagę, że blokada kraju rozpoczęła się w drugiej połowie miesiąca, liczby nie odzwierciedlają pełnego obrazu na koniec miesiąca. Trzeba zatem poczekać do publikacji raportu za kwiecień, który da bardziej szczegółowy obraz skali pogorszenia sytuacji na rynku pracy — podkreśla analityk.