Po czwartym dniu wojny wojska aliantów znalazły się około 140 km od stolicy Iraku. Równocześnie koalicja nasiliła bombardowania Bagdadu. Ruszyła też wojna propagandowa - informacje przekazywane przez sojuszników różnią się od doniesień telewizji arabskich. Wiadomo jednak, że koalicja natrafiła na silny opór, a w walkach i wypadkach zginęło kilkudziesięciu aliantów.
Dotychczasowy przebieg walk wskazuje, że wojna może potrwać dłużej, niż początkowo sądzono. Korespondenci donoszą o walkach w wielu miejscach - koło strategicznego portu Um Kasr, Nadżafu i An-Nasirii, gdzie Amerykanie przekroczyli rzekę Eufrat. Silne starcia trwały w niedzielę w Um Kasr, o którego zdobyciu koalicja komunikowała w sobotę. Zacięte walki toczyły się przez weekend na przedmieściach 1,3 - milionowej Basry na południu Iraku.
Źródła kurdyjskie podały w niedzielę, że desant amerykańskich sił specjalnych - prawdopodobnie 280 osób - został przerzucony na kontrolowane przez Kurdów tereny północnego Iraku. Jak się ocenia, jest to zapowiedź utworzenia w niedługim czasie północnego frontu.
Zarówno prezydent George W. Bush jak i amerykański minister obrony Donald Rumsfel podkreślali, że kampania iracka przebiega dobrze, ale jednocześnie uprzedzali, że może się przedłużyć.
- Jestem zadowolony z przebiegu wojny. Nasze wojska napotykają opór w niektórych miejscach, ale czynimy postępy – oświadczył w niedzielę amerykański prezydent.
Walki do których w niedzielę rano doszło w rejonie An-Nasirii, wstrzymały postęp sił koalicyjnych w kierunku Bagdadu. Jest to najcięższe starcie w trwającej od czwartku wojnie w Iraku. Druga brygada amerykańskiej 3 Dywizji Piechoty przebyła w ciągu niecałych dwóch dni blisko 400 kilometrów i w sobotę wieczorem znalazła się pod Nadżafem, świętym miastem szyitów, zaledwie 180 km od stolicy Iraku. Według AFP w niedzielę wieczorem alianci znaleźli się w połowie drogi między Nadżafem i następnym dużym miastem na drodze do Bagdadu, Karbalą, czyli około 140 km od stolicy Iraku. Wynika z tego, że czołowe jednostki 2 brygady ominęły Nadżaf i zdążają dalej w stronę stolicy Iraku. Brytyjskie źródła wojskowe mówią, że walki lądowe o Bagdad mogą się zacząć już w poniedziałek wieczorem albo we wtorek.
Generał John Abizaid powiedział na birefingu w siedzibie Centralnego Dowództwa sił sojuszniczych pod Dauhą w Katarze, że w następstwie walk 12 amerykańskich żołnierzy uznano za zaginionych, że są zabici i ranni. Wg źródeł irackich, pod An-Nasiriją zginęło 25 amerykańskich żołnierzy. Amerykańska telewizja CNN poinformowała wcześniej, że oddziały amerykańskie dostały się pod silny iracki ostrzał. Najprawdopodobniej 10 marines zginęło, gdy w amerykański wóz pancerny uderzył granat, rzucony przez Irakijczyków. Pentagon oficjalnie potwierdził, że około 10 żołnierzy amerykańskich uznaje się za zaginionych na froncie, przy czym część z nich dostała się do niewoli irackiej, a niektórzy być może zginęli w walce.
Arabska telewizja al-Dżazira pokazała drastyczne zdjęcia kilku zabitych żołnierzy amerykańskich oraz wymuszony wywiad z pojmanymi żołnierzami amerykańskimi. Irakijczycy ujęli czterech mężczyzn i jedną kobietę. Przewodniczący Kolegium Szefów Sztabów generał Richard Myers i minister obrony Donald Rumsfeld przyznali, że Irakijczycy rzeczywiście wzięli tych żołnierzy do niewoli. Jak informuje Pentagon, wzięci do niewoli żołnierze należeli do jednostki obsługi technicznej, która działała w południowo- centralnym regionie Iraku. Kilkunastu wpadło w zasadzkę; niektórzy zginęli, inni dostali się do niewoli.
Tymczasem czwarty dzień z rzędu pociski manewrujące i precyzyjne bomby burzyły obiekty wojskowe i budynki władz irackich w Bagdadzie. Jedna z bomb trafiła w budynek kompleksu prezydenckiego Pałacu Republiki. Bomby spadają też na Tikrit, rodzinne miasto irackiego dyktatora Saddama Husajna.
W wywiadzie dla telewizji NBC Rumsfelda zapytano, dlaczego siły USA nie zlikwidowały dotychczas głównej stacji telewizyjnej w Bagdadzie, która nadaje propagandowe programy. Szef Pentagonu odpowiedział, że w pobliżu stacji TV znajduje się dużo ludności cywilnej i lotnictwo USA nie chce ryzykować ich życia.
Rozpoczęta w piątek wieczorem operacja "szok i przerażenie", polegająca na zmasowanych precyzyjnych nalotach na Bagdad i wybrane cele w innych miastach, trwała przez cały weekend. Od rozpoczęcia wojny w czwartek nad ranem do niedzielnego popołudnia lotnictwo koalicyjne przeprowadziło ogółem około sześciu tysięcy lotów. Jeden z największych nalotów od początku wojny nastąpił krótko po północy.
W poniedziałek rano celem kilku nalotów sił koalicyjnych było północnoirackie miasto Mosul. Dwa pociski Tomahawk zboczyły z kursu i spadły na teren Turcji.
Iracka telewizja poinformowała o zestrzeleniu jednego samolotu i pokazała żołnierzy polujących na pilotów. Rumsfeld przyznał w niedzielę, że brakuje jednego samolotu.
Zmasowane naloty przeżył najprawdopodobniej Saddam Husajn, którego Amerykanie usiłowali zabić w pierwszym ataku rakietowym w czwartek nad ranem. Jednak pojawiają się doniesienia, że Saddam ucierpiał podczas pierwszego nalotu. Minister spraw zagranicznych Iraku Nadżi Sabri powiedział w nocy, że Saddam Husajn, mimo bombardowań jego pałaców, jest cały i zdrowy. Wkrótce zapowiadane jest kolejne wystąpienie telewizyjne dyktatora.
Amerykanie przyznali w niedzielę, że jak do tej pory nie znaleźli w Iraku żadnych dowodów, by reżim Saddama dysponował bronią chemiczną bądź biologiczną, której zniszczenie jest jednym z celów inwazji. W środku nocy Telewizja Fox News podała, że Amerykanie znajdują dużą fabrykę broni chemicznej południe od Bagdadu. Została odkryta przez wojska amerykańskie nacierające od Kuwejtu w kierunku stolicy Iraku. Jednak Pentagon sprostował, że te doniesienia są przedwczesne.
- Jesteśmy w trakcie badania interesujących nas miejsc - głosi komunikat.
Żołnierze koalicji giną nie tylko w walkach, ale coraz więcej aliantów staje się ofiarami wypadków. W nocy z soboty na niedzielę brytyjski myśliwiec Tornado został trafiony przez amerykański pocisk przeciwrakietowy Patriot. Jego dwuosobowej załogi na razie nie odnaleziono. Tej samej nocy amerykański żołnierz z plutonu inżynieryjnego wrzucił granaty do namiotu dowództwa 1. brygady 101. Dywizji Powietrznodesantowej. Rannych zostało 13 wojskowych, jeden z nich później zmarł. W sobotę siedmiu żołnierzy zginęło w zderzeniu dwóch brytyjskich śmigłowców. W piątek w Kuwejcie spadł natomiast amerykański śmigłowiec - zginęło 12 żołnierzy.
W nocy Turcja i Stany Zjednoczone osiągnęły porozumienie w sprawie uniknięcia kryzysu na granicy z Irakiem. Turecka telewizja podała, że rząd planuje wysłać wojsko na granicę (a nie przekroczyć granicę) turecko-iracką, aby powstrzymać napływ uchodźców.
PK (PAP, Reuters, AP, CNN, AFP)