Władze lokalne konsultują się w sprawie umieszczenia dużych rozmiarów monitorów transmitujących przebieg meczu w wybranych miejscach publicznych, puby wystąpiły o licencję na otwarcie lokali od godzin porannych – elementy piłkarskiego szału, jaki ogarnął Anglię przed ćwierćfinałowym pojedynkiem z Brazylią.
Właściciele pubów liczą na to, że ich dzienne obroty, czyli 50 mln GBP podwoją się, zwłaszcza jeśli wygra drużyna angielska.
Spółki kolejowe i sieci autobusowe obliczają ile będą potrzebowały dodatkowych pociągów i autobusów w związku z tym, że poranne natężenie ruchu przesunie się w czasie.
Policja przygotowuje się na wypadek dużej liczby nietrzeźwych kierowców. Z kolei prognozy organizacji zrzeszających kierowców zakładają, że ulice wyludnią się między 7 a 10 rano.
Biura podróży oferują bilety na przelot do Japonii z wliczoną ceną hotelu. Sam przelot jest jednak drogi. British Airways za powrotny bilet do Tokio liczy sobie 1 300 funtów. Stąd internetowe turystyczne wpadły na pomysł, by kibicom, których na to nie stać zaproponować tańszy o połowę wyjazd do Brazylii, by mecz oglądać wspólnie z przeciwnikami z boiska.
Stacje telewizyjne oczekują, że liczba kibiców przykutych do ekranów telewizorów sięgnie od 13-15 mln. Będzie to mniej niż 16,7 mln telewidzów, którzy oglądali transmisję meczu Anglia - Dania, który rozgrywany był jednak w sobotę.
Związki zawodowe apelują do pracodawców, by życzliwym okiem patrzyli na pracowników, którym zależy na tym, by nie przepuścić transmisji meczu. Pracodawcy od początku rozgrywek oceniają swoje straty z tytułu mniejszej wydajności pracy na 2 mld GBP.
William Hill, czołowa firma bukmacherska, spodziewa się, że wartość zakładów sięgnie 20 mln GBP.
Mecz Anglia-Brazylia rozpocznie się w piątek o godz. 8.30 czasu polskiego.
ONO, PAP