Dobrymi chęciami ministra Ziobry wybrukowane jest piekło, gdzie Dante Alighieri umieścił lichwiarzy. Tak można podsumować ocenę antylichwiarskiej krucjaty resortu sprawiedliwości. Ministerstwo zebrało już większość opinii do projektu zmiany ustawy o prawie karnym i kodeksie cywilnym, zaostrzającego kary więzienia za lichwiarskie oprocentowanie i obniżającego łączny limit kosztów kredytów i pożyczek konsumenckich.

Ich lektura potwierdza prawdziwość przysłowia, że pośpiech jest złym doradcą. Ustawa napisana w ciągu kilku miesięcy w Ministerstwie Sprawiedliwości bez konsultacji z interesariuszami, organizacjami konsumenckimi i nadzorcami rynku i ogłoszona 8 grudnia 2016 r. zawiera nieścisłości legislacyjne, błędy redakcyjne, a przede wszystkim — nie odpowiada na pytania, dlaczego została w ogóle przygotowana. Przypomnijmy, że od marca ubiegłego roku obowiązuje aktualna wersja ustawy antylichwiarskiej, uchwalona przez Sejm latem 2015 r.
Lichwiarskie kredyty hipoteczne
W uzasadnieniu do projektu czytamy, że „lichwiarskie pożyczki, żerujące na biedzie i ludzkich dramatach (…) pozostają bulwersującym problemem społecznym”. Dalej autorzy przytaczają kilka rzeczywiście budzących grozę przykładów nadużyć ze strony lichwiarzy, którym zazwyczaj proceder uchodził na sucho.
Sąd Najwyższy w swojej opinii przyznaje że „oparcie projektu na wnioskach z badań Instytutu Wymiaru Sprawiedliwości, popartych obrazowymi przykładami zdaje się potwierdzać konieczność podjęcia przedmiotowej inicjatywy legislacyjnej”, ale dodaje, że badania zostały przeprowadzone, zanim weszła w życie ustawa antylichwiarska z 2015 r., która przed opisanymi przypadkami powinna zabezpieczać. Sąd zwraca uwagę, że obniżenie limitu kosztów pożyczki do 10 proc. wartości finansowania, odsetek do 10 proc. w skali roku z odpowiednio 25 proc. i 30 proc. obecnie „grozi zniesieniem rentowności” biznesu pożyczkowego.
„Oczywiste jest więc pytanie, z jakich powodów po niespełna dziewięciu miesiącach obowiązywania obecnej ustawy planuje się zmiany dalej idące” — napisał sąd. NBP zgadza się, że jeśli na rynku są nadużycia, naruszane są interesy konsumentów,to regulator musi interweniować.
Z tym że trzeba uważać, żeby nie wylać dziecka z kąpielą. „Wejście w życie projektowanej ustawy (…) może wywołać niewspółmierne do potencjalnych korzyści negatywne skutki dla akcji kredytowej, stabilności finansowej i samych konsumentów”. NBP punktuje resort Zbigniewa Ziobry, że regulacja, obliczona jako narzędzie do walki z lichwą, uderzy w rynek kredytów mieszkaniowych. Obniża bowiem maksymalną wartość zabezpieczenia kredytu do równowartości udzielonego finansowania powiększonego o odsetki plus dodatkowo odsetki za sześć miesięcy.
W zamyśle autorów taki zapis ma zapobiegać sytuacjom z przeszłości, gdy lichwiarz za niewielkie stosunkowo zobowiązanie przejmował nieruchomość dłużnika. NBP tłumaczy ministrowi, że możliwość przedstawienia wyższego zabezpieczenia często jest korzystna dla klienta, ponieważ ten może liczyć na lepsze warunki kredytowe. Jeśli regulacja resortu sprawiedliwości zostałaby przyjęta, to dłużnik nie tylko nie skorzysta z preferencyjnych warunków, ale będzie musiał zapłacić więcej za kredyt hipoteczny.
Banki zostaną zmuszone do podwyższenia wag ryzyka dla hipotek. „Przyjęcie zaproponowanych przepisów mogłoby istotnie i negatywnie oddziaływać na skłonność banków i instytucji kredytowych do oferowania niektórych produktów kredytowych, w szczególności kredytów mieszkaniowych, zabezpieczonych hipoteką” — ostrzega bank centralny. Dalej stwierdza, że niektóre pomysły resortu sprawiedliwości mogą zmusić część klientów do szukania finansowania w szarej strefie.
Wpędzeni w szarą strefę
Na takie zagrożenie zwraca też uwagę Rzecznik Konsumentów, w obszernej kazuistycznej opinii wyliczając niespójności w projekcie. „Ustalenie kosztów pozaodsetkowych na poziomie niepozwalającym na pokrycie kosztów działalności instytucji pożyczkowej może doprowadzić do ograniczenia oferty pożyczek dla konsumentów, co z kolei może przełożyć się na wzrost takiej działalności w szarej strefie, która już aktualnie funkcjonuje na rynku pożyczkowym” — pisze w swojej opinii.
Jednym z największych minusów ustawy jest właśnie brak odpowiedzi na pytanie o jej wpływ na rynek. „Nie dokonano kompleksowej rzetelnej analizy prawno-ekonomicznej rynku finansowego na gruncie dotychczasowego stanu prawnego, a także nie przedstawiono szerszych skutków regulacji” — czytamy w opinii Ministerstwa Finansów.
Henryk Kowalczyk, sekretarz Stałego Komitetu Rady Ministrów, nie mówi, czego w projekcie nie ma, ale w krótkich trzech akapitach stwierdza, co należy z nim zrobić: ustalić skutki dla branży pożyczkowej i wpływ na dostępność finansowania dla klientów; rozszerzyć „katalog podmiotów” opiniujących projekt, m.in. o izby gospodarcze; monitorować rynek pod kątem stosowania ustawy antylichwiarskiej. © Ⓟ