Mianem app economy określany jest cały ekosystem podmiotów tworzących i sprzedających aplikacje mobilne.



- Mamy w nim firmy, które regularnie produkują aplikacje, deweloperów i software house'y, które są ich wykonawcami. To również spółki, które dzięki aplikacjom znajdują klientów dla własnych usług, np. polskie iTaxi. Swoje miejsce mają tu również producenci smartfonów i urządzeń połączonych z internetem, w tym producenci oryginalnego wyposażenia (original equipment manufacturer), start-upy tworzące rozwiązania z zakresu internetu rzeczy, a także dostawcy infrastruktury (4G, LTE) i chmury obliczeniowej. Głównym kanałem dystrybucji są tu globalne marketplace'y, takie jak Google Play Store i App Store – wymienia Julia Krysztofiak-Szopa, prezes Startup Poland.
Biznes w globalnym wymiarze
Fundacja przygotowała publikację „The unmined deposits: app developers in Poland and CEE”, z której wynika, że „ekonomia aplikacji” w 2018 r. zapewni w całej Europie 4,8 mln miejsc pracy. Na Starym Kontynencie już teraz ekosystem ten zarabia na sprzedaży aplikacji (44 proc.; dane z raportu “Sizing the EU app economy” z lutego 2014 r.), tworzeniu ich dla innych podmiotów (42 proc.), reklamach i mikrotransakcjach wewnątrz aplikacji (po 31 proc.) czy licencjonowaniu technologii (20 proc.).
A czy na rozwoju rynku aplikacji mobilnych mogą skorzystać również polscy programiści? Przypomnijmy, w globalnym rankingu Hacker Rank z 2016 r. uplasowani zostali na trzecim miejscu, za Chinami i Rosją.
- App economy jest z natury globalna, właśnie dzięki międzynarodowym marketplace'om, czyli kanałom dystrybucji aplikacji mobilnych. Deweloper aplikacji ze Śląska może więc tworzyć appki, które zdobywają klientów i użytkowników na całym świecie. W Polsce jedną z popularniejszych aplikacji jest Audioteka, za którą stoi start-up tworzący audiobooki. Najlepiej radzimy sobie jako deweloperzy gier i appek rozrywkowych. Coraz więcej polskich aplikacji pojawia się jako interfejsy do obsługi urządzeń połączonych z siecią – zaznacza Julia Krysztofiak-Szopa.
Rezerwacja dla wielkich firm
Krajowym firmom nie jest się jednak łatwo przebić na globalnym rynku. A w Polsce aplikacje mobilne tworzy m.in. 14 proc. start-upów przebadanych w ramach „Polskie startupy. Raport 2017”, publikacji niedawno opracowanej przez Startup Poland. Przedsiębiorstwa te nie stanowią dominującej grupy – więcej młodych firm decyduje się na realizację biznesu w modelu SaaS, e-commerce, marketplace czy web services.
- Na rynku mobile dominują produkty należące do Google’a, w tym poczta Gmail i przeglądarka Google Chrom, oraz Facebooka (uwzględniając Instagram, Messengera czy komunikator WhatsApp). Użytkownicy poświęcają im już średnio 80 proc. dziennego czasu korzystania z aplikacji mobilnych. Dla pozostałych graczy rynkowych pozostaje jedynie 20 proc. W tym kontekście konkurencja jest więc gigantyczna. A obecnie aplikacje tworzą już firmy niemal z każdej branży, od bankowości po rozrywkę – zaznacza Tomasz Woźniak, prezes Future Mind i szef grupy roboczej mobile w IAB Polska.
Dodaje on, że nasi producenci aplikacji mobilnych muszą konkurować z zagranicznymi podmiotami również na rodzimym rynku. Przykład: iTaxi, która o klienta walczy zarówno z Uberem, jak i z niemieckim MyTaxi.
- Firm działających w sektorze mobile lub niejako na jego usługi, które zaistniały poza krajem, jest niewiele. W obszarze internetu rzeczy dość prężnie funkcjonują Estimote i Kontakt.io. Swoją obecność zaznaczyły także: Indahash, która w kraju nie ma ostatnio najlepszego publicity oraz firma UXPin, zaczynająca przygodę z biznesem od tworzenia narzędzi do budowania aplikacji. Aktywność na zagranicznych rynkach deklaruje również Booksy (kolejny projekt założyciela iTaxi), a także DocPlanner, w Polsce działający jako ZnanyLekarz – wylicza Tomasz Woźniak.