Aroma Espresso Bar i Bageterie Boulevard wyszły po cichu

Michalina SzczepańskaMichalina Szczepańska
opublikowano: 2015-09-06 22:00

Kolejne marki sieci z kawą i kanapkami znikają z Polski. Przy wejściu na rynek głośno manifestowały swój apetyt

Aroma Espresso Bar, wywodząca się z Izraela sieć prawie 200 kawiarni, miała ambitne plany ekspansji nad Wisłą. Rozpoczęła trzy lata temu od lokalu w ścisłym centrum Warszawy. Planowała otwierać ich po kilkanaście rocznie — najpierw własnymi siłami, później poprzez franczyzę. Ostatnia z kilku kawiarni, które udało się otworzyć, właśnie znika. Jej przedstawiciele również zapadli się pod ziemię i nie odpowiedzieli na nasze pytania dotyczące wyjścia z Polski.

CZESKI APETYT:
CZESKI APETYT:
Fresh Crocodille wyrósł dzięki produkcji sandwiczy pod Chlumekiem (80 km na wschód od Pragi), które trafiają m.in. na Węgry, do Austrii, Rumunii i Hiszpanii. W Niemczech spółka kupiła drugi zakład produkcyjny — Bakestreet Backwaren, a sieć barów szybkiej obsługi Bageterie Boulevard to kolejna noga biznesu.
Marek Wiśniewski

Wyprzedaż majątku

Shay Cohen, dyrektor odpowiedzialny w 2013 r. za rozwój Aromy w Polsce, opowiadał wówczas o wyjątkowości konceptu — poza kawą sieć miała przyciągać m.in. bogatymi śniadaniami. Marka jest wciąż obecna w Europie: ma cztery lokale na Ukrainie i jeden w Rumunii — wynika z jej strony internetowej. Czołowym rynkiem pozostaje macierzysty — w Izraelu działa pod jej szyldem 135 placówek. Widać ją też w Kanadzie, USA i Kazachstanie.

— Przykład Aromy pokazuje, że mimo międzynarodowego doświadczenia i sprawdzenia się m.in. na rynkach amerykańskim i kanadyjskim koncept nie odnalazł się w Polsce. Wydaje się, że właściciele przeinwestowali — lokale miały duże zaplecze, ale stosunkowo mało stolików dla gości. Ponadto sprzęt gastronomiczny był z najwyższej półki. Musieliby obsłużyć ogromną liczbę klientów, żeby to się zwróciło, a konkurencji wokół nie brakowało — mówi Adam Ringer, twórca sieci Green Caffe Nero, przyznając, że odkupił część sprzętu z lokali Aromy.

Zmienny krajobraz

Aroma Espresso Bar i Bageterie Boulevard to niejedyne przykłady przetasowań na gastronomicznym rynku w ostatnich latach. Z Polski wyszła m.in. skandynawska sieć Wayne’s Coffee. Nie powiodło się również kilku lokalnym konceptom. Sieć W Biegu Cafe, zakupiona w celu restrukturyzacji przez jeden z funduszy, ostatecznie trafiła w ręce Romano Piniego, działającego w branży mięsnej, który nie tylko gruntownie zmienił menu, ale także nazwę. Kawiarnie otwierał również właściciel Biedronki. Po czterech latach sprawdzania pomysłu Portugalczycy zamknęli kawiarnie Kropka Relaks.

Adam Mularuk, szef Starbucksa w Europie Centralnej, uważa, że potencjał rozwoju kawiarni i lokali gastronomicznych w Polsce cały czas jest duży. Jest tu też miejsce na nowe marki.

— Jednak wiele firm, których pomysł sprawdził się za granicą, źle ocenia warunki konkurencyjne w naszym kraju, a tu potrzebne są pokora, kompetencje i zrozumienie rynku. Ogromne znaczenie mają rozpoznawalność marki, oferta, cena — uważa Adam Mularuk. Adam Ringer nie jest przekonany, czy kolejne sprawdzone marki będą miały tu coś do powiedzenia.

— Największe światowe sieci już w Polsce są — jest Starbucks, Costa Coffee i jesteśmy my jako joint venture z Caffe Nero. Z ciekawością przypatrujemy się sieci Paul, która niedawno otworzyła pierwszy lokal w Warszawie, również z kawą na wynos. Wielu próbowało wejść i wychodziło — mówi prezes Green Caffe Nero.

Odwrót i powrót

Zdaniem Adama Ringera, rynek kawiarni jest potwornie trudny.

— Z jednej strony jest tu jeszcze bardzo dużo miejsca na kolejne lokale, ale z drugiej trudno pogodzić wysokie stawki czynszu ze świetną lokalizacją, a ponadto trafić w gust klienta i stworzyć dla niego odpowiednią atmosferę — twierdzi Adam Ringer.

Właśnie przejmuje lokal po Bageterie Boulevard, kolejnej sieci z wielkimi planami. Spółka należąca do Fresh Crocodille, czeskiego giganta sandwiczowego, serwowała m.in. kanapki, zupy i sałatki. W Polsce pojawiła się półtora roku temu i już zdążyła zniknąć.

— Polska jest cztery razy większa niż Czechy i więcej jest tu też miast powyżej 500 tys. mieszkańców. Widzimy miejsce na co najmniej 200 placówek. Na razie trudno nam zadeklarować, jakie będzie tempo ekspansji, ale w ciągu 3-5 lat chcemy otworzyć nie mniej niż 20 placówek. Interesują nas centra miast i galerie handlowe — mówiła „PB” w styczniu zeszłego roku Maria Łukasik z polskiego oddziału Fresh Crocodille.

Markéta Krejčíková, menedżer ds. ekspansji w Bageterie Boulevard, potwierdza zamknięcie jedynego polskiego lokalu. — Opuściliśmy Polskę w tym roku, ale cały czas rozważamy powrót. Patrzymy na lokalizacje w centrach handlowych — mówi Markéta Krejčíková.

Na biznes tak kawowy, jak i kanapkowy nie narzeka Adam Ringer. — Korzystamy z powiększającej się grupy klientów — kiedyś do naszych kawiarni w ogóle nie przychodziły osoby 50+. Teraz się to zmienia. Wzrost like for like [czyli w tym samym miejscu rok do roku — red.] wynosi 25 proc. 80 proc. klientów to ci, którzy powracają regularnie — to bardzo cenne dla przedsiębiorcy. Równocześnie jednak klienci są bardzo leniwi — nie są gotowi pokonać kilkuset metrów po kawę i kanapkę, dlatego też otwieramy kolejne lokale — opowiada szef Green Caffe Nero. Zarządzana przez niego sieć ma obecnie 32 lokale, do końca roku ma ich być 40.

— Wychodzimy z centrum do kolejnych dzielnic Warszawy — to dla nas duże wyzwanie. Otworzymy też jeszcze w tym roku pierwszy lokal poza Warszawą — w Krakowie. To trudne miasto — nasycone różnymi ciekawymi gastronomicznymipomysłami: pojedynczymi lokalami z ciekawą kuchnią i atmosferą. Jeśli sprawdzimy się tam, będziemy w stanie przebić się w każdym mieście. Nasz cel to stać się za kilka lat dużą ogólnopolską siecią. Nie mamy jednak złudzeń, że w każdym mieście zaczynamy budowę marki od zera. Nawet w Wilanowie czy na Kabatach musimy dopiero zbudować rozpoznawalność — tłumaczy Adam Ringer. © Ⓟ

OKIEM EKSPERTA

Błędne koło

AGNIESZKA GÓRNICKA

prezes firmy badawczej Inquiry

Kawiarnie oraz lokale z kanapkami i innymi przekąskami to mało dochodowy biznes w Polsce. Rynek nie jest aż tak chłonny, jak się wydaje. Ponadto został zawojowany przez silne marki — Coffee Heaven, czyli dzisiejszą Costę Coffee, Starbucksa i Green Caffe Nero. Zagraniczne firmy z markami silnymi na rodzimych rynkach wchodzą do nas często z wygórowanymi oczekiwaniami, których rynek nie jest w stanie spełnić. Polski klient przywiązany jest do tego, co zna i lubi, a ponadto patrzy na cenę. Jeśli nowy gracz nie zaproponuje czegoś znacznie tańszego, trudno mu będzie zainteresować klientów. Wszystko rozbija się o siłę nabywczą ludności. Lokal musi być w dobrym punkcie i mieć dobrą, sprawną obsługę. To oznacza wysokie koszty stałe. W efekcie produkt musi być drogi i koło się zamyka.