Czołowy zarządzający PKO TFI wraz z byłym szefem analityków biura maklerskiego PKO BP rozkręcają własny biznes. Chcą wykorzystać szanse, jakie stwarza globalna transformacja energetyczna.
PK Green Commodities FIZ to nowy produkt zbiorowego inwestowania dostępny na polskim rynku. Założyli go Radosław Pela i Tomasz Kasowicz. Pierwszy do końca października 2022 r. pracował w PKO TFI, gdzie przez blisko dekadę zarządzał funduszami PKO Surowców Globalnym i PKO Akcji Rynku Złota. Głównie dzięki niemu PKO Surowców Globalny jest najlepszym funduszem w naszym rankingu. Gdy odchodził z PKO TFI aktywa funduszu wynosiły 741 mln zł. Razem z PKO Akcji Rynku Złota było to ponad 1,3 mld zł. Tomasz Kasowicz przez lata był analitykiem zajmującym się spółkami surowcowymi i chemicznymi z GPW i regionu. Początkowo w Banku Zachodnim WBK (obecnie Santander), a od początku 2017 r. w PKO BP, gdzie w końcu został szefem działu analiz biura maklerskiego. Tuż przed odejściem na swoje pracował w Ipopemie Securities.
- Zarządzanie funduszem to dla mnie nie do końca zmiana branży, bo całą karierę analityka byłem związany ze spółkami surowcowymi – mówi Tomasz Kasowicz.
- Siebie postrzegam jako specjalistę od segmentu metals and mining. Tomek jest specjalistą do spółek przemysłowych i surowców energetycznych – dodaje Radosław Pela.
Transformacja energetyczna spowodowana zmianami klimatu to kamień węgielny powołanego przez nich funduszu. Uważają, że długoterminowy potencjał surowców krytycznych dla transformacji energetycznej jest ogromny, a oni z powodzeniem mogą konkurować z TFI największych polskich grup bankowych, w których przez lata pracowali.
- Niektóre rynki europejskie nie są zdominowane przez duże bankowe TFI, ale przez małe firmy – zaznacza Tomasz Kasowicz.
Ile trwa cykl na rynku surowców?
Twórcy PK Green Commodities FIZ zwracają uwagę, że w poprzedniej dekadzie na ogólnie rozumianym rynku surowców panowała bessa. Ceny kształtowały się w okolicach, lub nawet poniżej, opłacalności produkcji. Skutkowało to niskimi nakładami inwestycyjnymi na eksploatację i poszukiwanie nowych złóż, co z kolei będzie teraz jedną z przyczyn nowego surowcowego rynku byka. Dodatkowy popyt związany z transformacją energetyczną natrafi bowiem na pustkę podażową związaną z zaniechaniami inwestycyjnymi poprzednich lat.
- Jednocześnie w wielu przypadkach cykl inwestycyjny jest bardzo długi, a z uwagi na to, że dostępne zasoby naturalne się kurczą, może być tylko dłuższy. A im dłuższy cykl, tym dłużej powinna trwać hossa z nim związana. O ile w przypadku ropy i gazu cykle inwestycyjne są jeszcze relatywnie krótkie, to na rynku metali przemysłowych nie jest już tak różowo. Weźmy np. miedź. Śmiało można powiedzieć, że cykl inwestycyjny to przynajmniej 15 lat. Tyle bowiem trwała budowa ostatniej istotnej dla światowego bilansu kopalni miedzi – zaznacza Radosław Pela.
Ta kopalnia to Kamoa-Kakula w Demokratycznej Republice Konga. Ruszyła w 2021 r. Radosław Pela zaznacza, że na świecie nawet nie zidentyfikowano złoża, na bazie którego mógłby powstać drugi taki zakład.
- Skala wzrostu popytu na miedź w związku z transformacją energetyczną doprowadzi do silnego niedoboru tego surowca w ciągu najbliższych kilku lat – dodaje Tomasz Kasowicz.

Poza miedzią spektrum zainteresowania PK Green Commodities FIZ obejmuje głównie rynki: srebra, platynowców, metali wykorzystywanych w akumulatorach i bateriach (nikiel, lit, kobalt, mangan), grafitu, metali ziem rzadkich, wodoru i amoniaku.
- Gaz jako paliwo przejściowe między nową a starą energetyką jest w kręgu naszych zainteresowań. Natomiast ropa i węgiel energetyczny nie – podkreśla Tomasz Kasowicz.
Poszukiwanie szans i unikanie zagrożeń
Jako że nowy fundusz działa w formie FIZ-u, minimalna wpłata to równowartość 40 tys. EUR. Założyciele podkreślają, że w przeciwieństwie do znacznej części FIZ-ów ich fundusz nie będzie działał w formule absolutnej stopy zwrotu. Będzie klasycznym funduszem zarabiającym wtedy, gdy rosną ceny aktywów, jakie kupi do portfela. Ekspozycję na rynek surowców wykorzystywanych do transformacji energetycznej będzie uzyskiwał głównie przez inwestycje w akcje spółek z całego świata powiązanych z tymi surowcami.
- Fundusz jest ryzykowny w sensie skali zmienności wycen certyfikatów. Surowce należą do mocno wahliwych aktywów, a ekspozycja na rynek surowców przez akcje zwiększa tę wahliwość w wyniku dźwigni operacyjnej, jaką cechują się inwestycje w spółki – podkreśla Radosław Pela.
Ryzyko funduszu wynika także z tego, że transformacja energetyczna niesie ze sobą wiele niewiadomych pod względem technologicznym.
- Technologia przesyłu prądu jest praktycznie niezmienna, ale nie wiemy czy w przyszłości przewagę będzie miał prąd z elektrowni wiatrowych, fotowoltaicznych czy jądrowych – zaznacza Radosław Pela.
Podobnie w motoryzacji. Twórcy PK Green Commodities FIZ zwracają uwagę, że jeśli zamiast faworyzowanych obecnie samochodów elektrycznych rozwinie się ona w kierunku napędu wodorowego, to okaże się, że kluczowej roli nie odgrywają w niej miedź i lit, a być może platyna.
- Poprawna identyfikacja potencjału wzrostu ceny i ryzyka jest główną składową tego, co chcemy zaproponować inwestorom. Zarówno w zakresie ekspozycji na poszczególne surowce, jak i spółek, którymi chcemy tę ekspozycję budować. Transformacja energetyczna niesie ze sobą wiele niewiadomych pod względem technologicznym, które mogą w dramatyczny sposób zmieniać perspektywy poszczególnych surowców. Naszym zadaniem jest identyfikowanie takich zmian, poszukiwanie szans i unikanie zagrożeń – mówi Tomasz Kasowicz.
Funduszu nie należy przy tym utożsamiać wyłącznie z inwestycjami w spółki wydobywcze. W obszarze zainteresowania PK Green Commodities FIZ są również podmioty dające ekspozycję na surowce związane z transformacją energetyczną przez zastosowanie ich w transporcie, dystrybucji, a nawet magazynowaniu energii. To ostatnie może się istotnie rozwinąć wraz z rozwojem wytwarzania ze źródeł odnawialnych.

Prowadzenie autorskiego funduszu to coś między byciem inwestorem indywidualnym a instytucjonalnym. Z jednej strony na swoją modłę kreuje się politykę inwestycyjną. Z drugiej – ma się jednak narzucone bardzo, bardzo restrykcyjne reguły dotyczące funduszy inwestycyjnych. Klientów łatwo było pozyskiwać do 2017 r. Od 2018 r. od sprawy GetBacku i różnych obostrzeń regulacyjnych jest to bardzo trudne. Banki nie chcą dystrybuować autorskich funduszy, do tego dochodzi zakaz reklamowania się i informowania o bieżącej wycenie i stopie zwrotu. Największą trudnością jest jednak utrzymanie zaufania inwestorów, gdy popełni się błąd inwestycyjny. A że się go popełni - jest pewne. Pytanie tylko, kiedy. Potrzeba wtedy wiele pokory i charyzmy jednocześnie, by wytłumaczyć inwestorom słabe wyniki i nie stracić ich zaufania. Autorski fundusz opiera się bowiem na nazwisku zarządzającego, a nie logo dużej instytucji. Nie jest proste zrobienie ze swojego nazwiska marki o wysokiej wiarygodności, ale jak się uda, to ma się niesamowitą satysfakcję i wymarzoną pracę – tak jak w moim przypadku.