Ataki terrorystyczne na Stany Zjednoczone miały negatywne skutki dla rynku nieruchomości na całym świecie. Związana z nimi niepewność inwestorów oraz globalny spadek koniunktury gospodarczej w niektórych rejonach tylko czasowo wyhamowały popyt, a w innych dają o sobie znać do dziś.
Zdaniem przedstawicieli firm specjalizujących się w doradztwie z zakresu obrotu nieruchomościami, ubiegłoroczne ataki terrorystyczne w Stanach Zjednoczonych stały się tylko dodatkowym elementem pogarszającym stan gospodarki światowej.
— Negatywne efekty wydarzeń z 11 września to jedno ze źródeł rozpoczynającego się wówczas kryzysu światowego. Biorąc pod uwagę długoletnie powiązanie gospodarki USA z międzynarodowymi rynkami, upadek amerykańskich spółek po atakach terrorystów musiał wpłynąć na cały światowy system gospodarczy — przekonuje Juan Vincente Romo z CB Richard Ellis w Madrycie.
Jednak już w pierwszym kwartale 2002 r. pojawiły się oznaki ożywienia ekonomicznego w USA, czego dowodem był wzrost importu. Jednocześnie ożywiła się gospodarka azjatycka. Dynamiczny wzrost zaczęły wykazywać zwłaszcza produkcja i eksport w Japonii. Strefa euro zareagowała pozytywnie na te fakty dopiero po kilku miesiącach. Mimo to kondycja gospodarek wielu krajów Europy ciągle pozostaje nie najlepsza.
Na rynkach nieruchomości sporej grupy krajów, zwłaszcza z byłego bloku wschodniego, a nawet części państw Europy Zachodniej, np. Portugalii i Austrii, ataki terrorystyczne nie spowodowały żadnych negatywnych skutków.
— Zaraz po wydarzeniach z 11 września nastąpił pewien okres niepewności we wszystkich sektorach rynku. Później jednak, na stan gospodarek poszczególnych państw zaczęły wpływać raczej lokalne wydarzenia ekonomiczne i polityczne — wyjaśnia Chris Naylor, dyrektor zarządzający w DTZ Zadelhoff Tie Leung na Węgrzech.
Liderzy europejskiego rynku nieruchomości — takie kraje jak Wielka Brytania i Francja — całkiem dobrze radzą sobie ze światowym kryzysem, mimo że pewne skutki załamania na rynku inwestycyjnym odczuwają nadal Paryż i Londyn. Zmniejszyła się liczba zawieranych umów najmu czy zakupu w sektorze nieruchomości biurowych, jednak aktywność na rynku obiektów komercyjnych ciągle rośnie.
Niektóre miasta, w tym stolica zjednoczonej Europy — Bruksela, na przełomie 2001 i 2002 r. odczuły skutki ataków terrorystycznych, chociaż nawet tutaj za główny powód załamania koniunktury na rynku inwestycyjnym uważa się ogólne pogorszenie stanu gospodarki światowej. Wydarzenia z 11 września traktuje się zaś jako dodatkowy czynnik.
— Zahamowanie wzrostu ekonomicznego, a potem wydarzenia w USA, wyraźnie się odbiły na belgijskim rynku nieruchomości. Ataki terrorystyczne spowodowały największy spadek cen w przypadku nieruchomości komercyjnych na peryferiach Brukseli. Jednak potem ceny na rynku pierwotnym ustabilizowały się, a w centrum stolicy Belgii nawet wzrosły. Realizacja projektów deweloperskich utrzymuje się teraz w równowadze z popytem. Mimo pewnych problemów po 11 września, obecnie na rynku inwestycyjnym dokonywanych jest sporo transakcji. Najbardziej ucierpiał sektor nieruchomości handlowych, w którym odnotowano największe załamanie popytu. Po kilku miesiącach wrócił on jednak do stanu sprzed roku. Mniej fortunny okazał się rynek obiektów przemysłowych. Spadły ceny najmu, a jednocześnie wzrosły zasoby nie wynajętej powierzchni — twierdzi Kim Verdonck, analityk CB Richard Ellis w Belgii.
Ataki terrorystów zachwiały także greckim rynkiem nieruchomości.
— Popyt na wszystkie typy obiektów spadł. Wraz z całą Europą oczekujemy poprawy, która powinna nastąpić wraz z globalnym wzrostem ekonomicznym — mówi Stelios Pikis, dyrektor międzynarodowego departamentu Danos & Associates w Atenach.
Wiele firm przez długi czas po atakach wstrzymywało się od zawierania nowych umów na wynajem lub przedłużania starych kontraktów. Sytuacja w wielu przypadkach nie zmieniła się do dziś.
— W Austrii do pogorszenia sytuacji przyczyniły się głównie międzynarodowe firmy. Koncerny, które zamierzały podpisać kontrakty najmu, musiały odłożyć decyzje na później. Od tego czasu ciągle jest trudno nakłonić je do podpisania nowych umów. Jednak jest to raczej skutkiem globalnego osłabienia gospodarki niż wydarzeń w USA — wyjaśnia Andreas Ridder, analityk CB Richard Ellis w Austrii.
— W Hiszpanii także odnotowaliśmy szereg opóźnień w podpisywaniu dużych umów — dodaje Juan Vincente Romo.
Podobne zjawiska, związane pośrednio z atakami terrorystycznymi zaobserwowano nawet w Czechach.
— Wiele spółek, głównie tych związanych ze Stanami Zjednoczonymi, przez pewien czas powstrzymało się od wynajmu nowej powierzchni komercyjnej w Pradze. Na szczęście, rynek zaczął się wyraźnie ożywiać w 2002 r. Niestety teraz borykamy się ze skutkami powodzi, która dotknęła wielu przedsiębiorców rezydujących w dzielnicach 8, 7 i 5 — mówi Jaromir Smetana z DTZ Zadelhoff Tie Leung w Pradze.
— Wbrew początkowym sensacyjnym przypuszczeniom, że najemcy będą uciekać z wysokich biurowców, nie odnotowaliśmy takiej tendencji. Klienci poszukujący powierzchni nie uzależniają podpisania transakcji od wysokości budynku i nie powołują się na wydarzenia 11 września. Natomiast niewątpliwie spadł popyt na biura. Spowodowane jest to spowolnieniem gospodarczym, które było następstwem ataków — wyjaśnia Jarosław Zagórski, partner w Cushman & Wakefield Healey & Baker.
Podkreśla on, że wiele firm w wyniku spadku notowań na giełdzie lub obniżenia dochodów wycofało się z wcześniej deklarowanych planów rozwoju. Dotyczy to zwłaszcza firm amerykańskich, z których duża część zrezygnowała z ekspansji na terenie Europy.
— Ataki terrorystyczne wpłynęły na zmniejszenie zapotrzebowania na powierzchnie biurowe. Zapoczątkowały bowiem okres spowolnienia koniunktury gospodarczej, od której uzależniony jest popyt na biura. Po bardzo trudnym pierwszym półroczu 2002 r. obserwujemy jednak pewien wzrost zainteresowania ofertą — mówi Jarosław Zagórski.
Mimo odnotowanych spadków notowań na giełdach, spółki prowadzące sieci handlu detalicznego nie poniosły większych strat, związanych z atakami.
— W wymiarze bezpośrednim wydarzenie to nie miało wpływu na nasze plany inwestycyjne. Odnotowaliśmy, oczywiście, zachwiania kursów na giełdach, ale naszym zdaniem, były one raczej związane ze spowolnieniem gospodarczym niż z aktami terroru — tłumaczy Czesław Grzesiak, prezes Tesco Polska.
Podobne zdanie prezentują analitycy rynku.
— W pierwszym okresie po atakach mogła spaść liczba klientów w centrach i placówkach handlowych. Było to wynikiem szoku oraz niechęci do gromadzenia się w dużych skupiskach. Po jakimś czasie obawy zaczęły jednak ustępować i ludzie wrócili do dawnych przyzwyczajeń — tłumaczy Maria Andrzej Faliński, przewodniczący Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji (POHiD), grupującej przedstawicieli sieci handlu detalicznego, działających w Polsce.
Twierdzi on jednak, że wydarzenia te miały wpływ na przesunięcie planowanych inwestycji ze Stanów Zjednoczonych oraz krajów o silnych wpływach muzułmańskich do Europy Zachodniej, Środkowej i Chin. Obszary te są bowiem postrzegane jako bardziej bezpieczne.
W pierwszych miesiącach po ataku straty dotknęły natomiast branżę hotelarską.
— Największe spadki liczby gości odnotowały hotele cztero- i pięciogwiazdkowe, których goście to głównie biznesmeni korzystający z transportu lotniczego. Zmniejszenie ruchu w portach lotniczych bezpośrednio przełożyło się na poziom wykorzystania obiektów. Szczególnie silnie dotknęło to ośrodki licznie odwiedzane przez Amerykanów, np: Londyn, Paryż, Rzym i miasta niemieckie. To właśnie linie amerykańskie odnotowały największe straty spowodowane strachem przed lataniem. W przypadku hoteli europejskich można mówić o 5-15 proc. spadku liczby gości — tłumaczy Krzysztof Łopaciński, dyrektor Instytutu Turystyki.
Nie potwierdza on natomiast opinii, jakoby ataki terrorystyczne wpłynęły na plany inwestycyjne branży hotelarskiej w Europie.
— Obserwowany spadek inwestycji związany jest ze spowolnieniem gospodarczym i zmniejszeniem liczby osób podróżujących służbowo. Te obiekty w Europie, które mimo wszystko powstają, są realizowane nie ze względu na aktualny poziom ruchu turystycznego, ale na spodziewane ożywienie gospodarcze — podsumowuje Krzysztof Łopaciński.
Jego zdaniem, kryzys spowodowany wydarzeniami w USA powinien się ostatecznie zakończyć jesienią 2002 r. Nastąpi jednak zmiana sposobu prowadzenia interesów. Biznesmeni przestaną spotykać się w przerwach między kolejnymi lotami, a zaczną przyjeżdżać na dłuższe, dwu-, trzydniowe spotkania. Zjawisko takie można już zaobserwować wśród biznesmenów amerykańskich. Nie zwiększy to popytu na usługi linii lotniczych, ale zapewne spowoduje wzrost liczby gości w hotelach.