Polscy audytorzy, doradcy i prawnicy pod wieloma względami wzorują się na anglosaskich odpowiednikach - przenoszą na krajowy grunt ich mechanizm działania oraz szyldy. Czy do Polski dotrze też nowy trend z najbardziej rozwiniętych rynków? Tamtejsze firmy zaczęły szukać wspólników z głębokimi kieszeniami.
Na początku lutego ogłoszono, że większość akcji dużej amerykańskiej grupy doradczo-prawniczej Baker Tilly US trafi w ręce dwóch funduszy private equity: Hellman & Friedman i Valeas. Według FT zapłaciły one 1 mld USD za nieco ponad 50-procentowy pakiet. W ostatnich latach trzy z trzydziestu największych firm audytorskich w USA sprzedały udziały inwestorom finansowym. EY z kolei rozmawiał z funduszem TPG o potencjalnej sprzedaży udziałów w części konsultingowej, ale umowa nie doszła do skutku.
- Na najbardziej rozwiniętych rynkach inwestorzy finansowi już od kilku lat tańczą wokół firm audytorskich, doradczych, prawniczych czy księgowych. Jeszcze dekadę temu nie wyobrażałbym sobie wchodzenia agresywnych inwestorów finansowych do zawodów zaufania publicznego, ale czasy się zmieniają. Z perspektywy funduszy private equity motywacja jest łatwa do zrozumienia – to branże, które przez długie dziesięciolecia rosły i były rentowne. Wykazują przy tym wyjątkową odporność na kryzysy – mówi Tomasz Wróblewski, partner w Grant Thorntonie.
W Polsce takich prób nie było, ale wcześniej czy później partnerów krajowych firm może zacząć motywować do transakcji to, co motywuje za oceanem: zapotrzebowanie na twardą gotówkę.
- Do transakcji trzeba dwojga, a firmy partnerskie na bardziej rozwiniętych rynkach mają teraz dwa powody, by szukać inwestorów. Po pierwsze, mają duże zobowiązania związane z wykupem udziałów od odchodzących na emeryturę partnerów – i nie są w stanie się z nich wywiązać bez zewnętrznego źródła kapitału. Po drugie, mamy do czynienia z rewolucją technologiczną związaną głównie z AI, która przynajmniej w kilku segmentach rynku może wpłynąć na szybkie zmiany modeli biznesowych. By na technologicznej rewolucji skorzystać, a nie stracić, trzeba mieć silną pozycję finansową – tłumaczy Tomasz Wróblewski.
Ceny w górę
W polskiej branży doradczo-audytorskiej wstrząsów właścicielskich nie ma - przynajmniej na razie. Wskutek podwyżek cen dość szybko rosną natomiast przychody firm, a pracowników ubywa.
- Ceny usług w branży wzrosły, szczególnie w przypadku audytu. Pierwszą przesłanką jest to, że coraz trudniej o audytorów - brak zainteresowania młodych ludzi wykonywaniem tego zawodu stanowi duży problem. Jednocześnie rośnie ryzyko związane z taką pracą i restrykcje ze strony nadzoru rynkowego. Proces podnoszenia wymogów wobec audytorów jest nieprzerwany, co oczywiście wynika z rosnących oczekiwań odbiorców wobec sprawozdań finansowych. Trudna praca z gilotyną wiszącą nad głową nie kusi absolwentów studiów, a audytorzy oczekują wyższych wynagrodzeń za wykonywaną pracę - mówi Tomasz Wróblewski.
Sprawozdania są coraz bardziej skomplikowane, choćby ze względu na ujęcie w nich tematyki ESG, a audytorzy muszą brać pod uwagę coraz więcej czynników przy ich analizie.
- Zazwyczaj gdy na rynku pojawia się coś nowego, najpierw bardzo dużo się mówi, a mało robi, a potem fala publicystyczna wygasa i wdrażane są realne rozwiązania. Tak jest teraz z AI, tak stało się również z ESG. Obowiązek przeprowadzania „zielonego audytu” stopniowo obejmuje coraz więcej firm, co oznacza, że trzeba w nich zbudować – często od zera – złożone systemy zbierania danych i raportowania. To wszystko właśnie się dzieje i jest dla części firm doradczych okazją do zwiększenia skali - mówi Tomasz Wróblewski.
Rosnące wymagania
Grant Thornton w ostatnim roku finansowym (zakończonym w czerwcu) miał 194,4 mln zł przychodów, czyli o 21 proc. więcej niż rok wcześniej. Najmocniej, o 28 proc., wzrosły przychody z audytu, który pod względem udziału w całości sprzedaży prawie dogonił największy od lat outsourcing.
Firma zwiększyła m.in. liczbę audytowanych spółek z GPW. Z jej wyliczeń wynika, że Wielka Czwórka w ubiegłym roku audytowała co czwartą spółkę giełdową, a jej udział co roku spada, rośnie natomiast średnia półka, czyli - oprócz Grant Thorntona - m.in. BDO, UHY ECA, Baker Tilly TPA, RSM i Mazars. W przypadku Wielkiej Czwórki najbardziej oczywistym powodem spadku udziału są kłopoty Deloitte’a z Polską Agencją Nadzoru Audytowego (PANA) i ryzyko związane z możliwym odebraniem tej firmie licencji.
- Żeby zapewnić wyższą jakość, trzeba ponosić większe koszty. Grupa firm audytorskich, które są w stanie brać na siebie ryzyko i audytować duże jednostki zaufania publicznego, takie jak spółki giełdowe, jest coraz węższa, wykruszają się przede wszystkim mniejsi audytorzy. W obliczu rosnących wymagań liczymy na wypracowanie w dialogu z PANA efektywnego modelu nadzoru nad rynkiem – mówi partner zarządzający z Grant Thorntona.