Przychodząc na giełdę wyobrażałem sobie, że będę tanio kupował akcje obiecujących spółek, a następnie (gdy już urosną i podrożeją), będę realizował solidne zyski. Na razie idzie mi całkiem nieźle, gdyż mój portfel w niespełna rok urósł o 33 proc., co przekłada się na wzrost jego wyceny o przeszło 16,5 tys. zł. Uważam, że to wynik lepszy niż dobry.
Większość moich giełdowych zysków ma jednak charakter czysto księgowy, to jest o tyle wzrosła wycena posiadanych przeze mnie papierów, których (w większości) jeszcze nie sprzedałem. Ale oprócz tego na mój rachunek trafiły dodatkowe przelewy z tytułu posiadanych przeze mnie akcji. I tak, 11 września wpłynęło mi 108 zł dywidendy z Apatora. 17 października przyszedł przelew od Atremu, na którego akcjach mam już około 340 proc. niezrealizowanego zysku. Zyskiem podzieliła się także Diagnostyka, której akcje w tym roku kupiłem w ramach oferty publicznej. To też nie były krocie – 155 zł minus 19 proc. podatku Belki. Ale zawsze coś. Miło tak dostawać pieniądze tylko dlatego, że ma się jakiś walor w portfelu. Do tego wcześniej doszło 183 zł od Murapolu.
Co to jest ta dywidenda i jak ją można otrzymać?
Postanowiłem zainteresować się kwestią dywidend. Czym one są? Kto, kiedy i dlaczego je w ogóle wypłaca? No i rzecz jasna – jak można ich zebrać jeszcze więcej. Dywidenda to część zysku netto (czyli już po opodatkowaniu) spółki kapitałowej przeznaczona do podziału między jej akcjonariuszy. Czyli po pierwsze dywidendę wypłacą tylko te spółki, które przez poprzedni rok wypracowały zysk netto. A nie wszystkim giełdowym biznesom to się udaje.
Po drugie okazało się, że nie wszystkie giełdowe spółki wypłacają dywidendę, nawet jeśli regularne notują zyski. Niemała część notowanych na GPW przedsiębiorstw woli reinwestować wypracowane pieniądze – kupić nowe maszyny, może przejąć jakiegoś konkurenta, albo organicznie zwiększyć skalę działalności. Liczą, że w ten sposób przyszłe zyski będą jeszcze większe. I to mi się podoba.
Lecz równocześnie nie brakuje tych, którzy regularnie dzielą się zyskami ze swoimi akcjonariuszami. Dywidendy wypłaca już 138 z 325 spółek wchodzących w skład WIG-u. Wśród reprezentantów WIG20 zyskiem podzieliło się 13 z 20 spółek. Co więcej, niektórzy emitenci samodzielnie ustalili mniej lub bardziej ścisłe zasady wypłaty dywidendy. To się fachowo nazywa polityka dywidendowa. Na przykład Orlen obiecuje, że zamierza co roku zwiększać dywidendę o 15 groszy na akcję względem 4,50 zł dywidendy gwarantowanej za rok 2025. Oczywiście, są to tylko obietnice i deklaracje, które wcale nie muszą zostać zrealizowane. Ale jako człowiek raczej ufny zakładam, że każdy przynajmniej próbuje wywiązać się ze swoich zobowiązań, a już z pewnością robią tak zarządy giełdowych spółek.
Przy czym, to nie zarząd decyduje, ile faktycznie gotówki trafi do akcjonariuszy. Kierownictwo firmy jedynie proponuję kwotę, ale decydujący głos należy do walnego zgromadzenia. Czyli nas wszystkich, którzy posiadają akcje danej firmy i którzy stawią się na walnym ze świadectwem depozytowym z domu maklerskiego. Raz na walnym już byłem i uważam, że czasem warto na nim się stawić.
Sprawdziłem też, kiedy takie dywidendowe decyzje zapadają. Zwykle jest to późna wiosna, ponieważ zgodnie z przepisami ustawowymi uchwała o podziale zysku musi zostać podjęta najpóźniej sześć miesięcy po zakończeniu roku obrotowego. Czyli najpierw zarząd musi sporządzić roczne sprawozdanie finansowe (żeby w ogóle wiedzieć, czy jest jakiś zysk to podzielenia), a audytor musi je zatwierdzić. Po tym zarząd może zaproponować dywidendę, a walne może ją zatwierdzić (albo też nie zatwierdzić, albo też podwyższyć, co też się zdarza). I dopiero taka klepnięta przez walne dywidenda staje się czymś względnie pewnym. Walne oprócz samej kwoty zatwierdza też termin nabycia praw do dywidendy oraz termin jej wypłaty.
Dzień dywidendy i dzień wypłaty. To ważne daty
Dywidenda bezwarunkowo i automatycznie przysługuje każdemu akcjonariuszowi, który posiada akcje danej spółki w dniu dywidendy ustalonym wcześniej przez walne. Ale tak naprawdę aby załapać się na przelew ze spółki, jej akcje musimy nabyć najpóźniej dwa dni przed dniem dywidendy. Wynika to z cyklu księgowania transakcji przez Krajowy Depozyt Papierów Wartościowych w myśl zasady T+2. A w samym dniu dywidendy owe papiery możemy nawet sprzedać, a dywidendę i tak dostaniemy. No ale ja jestem przecież inwestorem długoterminowym i nie zamierzam kupować akcji tylko po to, aby załapać się na dywidendę. Eksperci mówią zresztą, że to i tak nie miałoby sensu, gdyż giełda odcina wysokość dywidendy z kursu akcji.
Znając zyski za trzy kwartały wystarczy, że zaprognozujemy wynik za kwartał czwarty (czasami można asekuracyjnie przyjąć, że będzie on taki sam jak rok wcześniej) i otrzymamy szacowany wynik całoroczny. Jeśli emitent ma przy tym określoną politykę dywidendową, to z grubsza znamy już możliwą wartość dywidendy, którą spółka wypłaci w przyszłym roku.
Potem musimy jednak uzbroić się w cierpliwość, gdyż dzień wypłaty dywidendy potrafi nastąpić nawet kilka tygodni po dniu dywidendy. Maksymalne dopuszczalne prawem opóźnienie wynosi aż trzy miesiące. Wypłata z zysku trafia na nasz rachunek maklerski automatycznie i nic nie musimy robić, aby ją otrzymać. To miłe. Mniej miłe jest to, że również automatycznie dom maklerski potrąci od tej kwoty 19 proc. podatku, który wyśle za nas do urzędu skarbowego. Co więcej, podatku zapłaconego od dywidendy nie można zrekompensować sobie np. stratą poniesioną na handlu akcjami. Uważam, że to niesprawiedliwe.
Jesienne łowy na dywidendy
Wielu inwestorów polowanie na dywidendy rozpoczyna wiosną, gdy znane są całoroczne wyniki finansowe spółek i nierzadko także już rekomendacje zarządu. Same dywidendy zwykle wypłacane są latem i wczesną jesienią. Są jednak również tacy, którzy na dywidendowe łowy wyruszają już w listopadzie. Dlaczego tak wcześnie?
Ano dlatego, że w warunkach polskich to właśnie w tym miesiącu większość spółek pokazuje raporty finansowe za III kwartał (kończący się we wrześniu). Znając zyski za trzy kwartały wystarczy, że zaprognozujemy wynik za kwartał czwarty (czasami można asekuracyjnie przyjąć, że będzie on taki sam jak rok wcześniej) i otrzymamy szacowany wynik całoroczny. Jeśli emitent ma przy tym określoną politykę dywidendową, to z grubsza znamy już możliwą wartość dywidendy, którą spółka wypłaci w przyszłym roku.
No dobrze, ale jak stwierdzić, czy taka dywidendowa zasadzka w ogóle ma sens? Przecież jedna spółka potrafi wypłacić kilka groszy na akcję, a inna nawet kilkadziesiąt. Jak to w ogóle policzyć? Na szczęście matmą nigdy nie sprawiała mi większych problemów i szybko znalazłem rozwiązanie. Trzeba po prostu podzielić oczekiwaną wysokość dywidendy na akcję przez bieżącą cenę jednej akcji. Taki iloraz giełdowi specjaliści nazywają stopą dywidendy. Im jest ona wyższa, tym lepiej. Oczywiście, o ile dana spółka będzie w stanie utrzymać stabilną (a najlepiej rosnącą) wartość dywidendy w także w kolejnych latach. Wiadomo, że trzeba tu spojrzeć na wyniki finansowe – czy są one na tyle mocne, stabilne i powtarzalne, aby podtrzymać wypłaty dywidend.
Tak sobie pomyślałem, że pod dywidendę nie ma sensu kupować spółek płacących mniej niż 5 proc. Tyle to przecież mam na obligacjach skarbowych. I ku mojemu zdumieniu lista takowych dywidendowych kandydatów na ten moment liczy ponad 50 pozycji! Mówimy tu tylko o spółkach z rynku głównego GPW, bez uwzględnienia NewConnect, o rynkach zagranicznych nawet nie wspominając. Oj, czeka mnie spora praca domowa. Gdy ją odrobię, napiszę wam, co mi z niej wyszło. Bo na razie to tylko mam ból głowy od dywidendowej obfitości polskiej giełdy
Cześć, jestem Inwestor Wojtek, postać, za którą stoją doświadczeni dziennikarze giełdowi i analitycy PB. Chcę za 25 lat mieć w portfelu 1 mln zł. Inwestuję prawdziwe pieniądze (zacząłem od 50 tys. zł) w akcje, obligacje i inne instrumenty finansowe. Chcę edukować i promować inwestowanie na rynku kapitałowym. Jestem transparentny: z odpowiednim wyprzedzeniem napiszę, że zamierzam kupić lub sprzedać dane walory.
Skład mojego portfela i stopę zwrotu można obserwować na notowania.pb.pl/inwestor-wojtek.
Zachęcam też do zapisania się na mój newsletter>> oraz wysłuchania podcastów>>
