Inwestor Wojtek: Gotówka też musi dla mnie pracować. Jest na to sposób

Inwestor Wojtek
opublikowano: 2025-10-08 19:29

Inwestuję od niemal roku, a ciągle okazuje się, że czegoś nie wiem. Nie wiem na przykład, dlaczego gotówkowa część mojego portfela nie przynosi mi żadnych odsetek. A przecież powinna, prawda?

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Moja droga do 1 mln zł w portfelu wybrukowana jest akcjami, obligacjami i jednostkami ETF. Obecnie stanowią one ponad 92 proc. wartości mojego portfolio. Wkrótce w zestawieni będą miał też listy zastawne, które zastapią obligacje zmiennokuponowe.

Można zatem uznać, że jestem prawie w pełni „zainwestowany” i przeważony akcjami, które (wraz z ETF-ami na giełdowe indeksy) stanowią trzy czwarte portfela.

Uznałem przy tym, że siłą rzeczy część aktywów stanowić będzie gotówka. Zwykle będzie to kilka tysięcy złotych czekających na dobrą (w moim mniemaniu przynajmniej) okazję do zainwestowania. Obecnie na rachunku maklerskim owa gotówka (tj. nie papierowe pieniądze, tylko księgowy zapis) stanowi niecałe 8 proc. Może nie jest to wiele, ale zadałem sobie jedno bardzo ważne pytanie: dlaczego ta część portfela nie pracuje na rzecz realizacji mojego długoterminowego celu?

Gdzie zaparkować wolną gotówkę?

Uznałem, że tak dalej być nie może. Z pewną konsternacją odkryłem, że w polskich domach maklerskich pieniądze znajdujące się na rachunku kasowym nie są oprocentowane. Przecież pieniądz jest od tego, aby przynosić dochód jego posiadaczowi. Postanowiłem zatem sprawdzić, co mogę zrobić, aby wolna gotówka zaczęła przynosić mi choćby skromny dochód, lecz równocześnie wciąż była pod ręką i abym mógł jej w każdej chwili użyć do kupna akcji.

Ten warunek wyklucza skorzystanie z bankowych lokat. Gdybym bowiem nagle zechciał zainwestować te pieniądze, to potrzebowałbym przynajmniej jednego dnia na ich sprowadzenie z powrotem na rachunek maklerski (względnie musiałbym zapłacić dość duże dla mnie pieniądze za przelew natychmiastowy). Zresztą sama oferta depozytowa banków nie zachwyca i średnio rzecz biorąc oferuje mniej, niż wynoszą stopy procentowe w Narodowym Banku Polskim.

Ten sam problem jest z detalicznymi obligacjami skarbu państwa. Owszem, mógłbym ulokować gotówkową część portfela w tym instrumencie (np. w obligacjach rocznych ROR), ale po pierwsze po zgłoszeniu chęci przedterminowego wykupu na zwrot kasy czekałbym kilka dni roboczych, a po drugie zapłaciłbym dodatkową opłatę, która rujnowałaby sens takiej operacji.

Podobnie wygląda to w przypadku oferty TFI, gdzie po umorzeniu jednostek na pieniądze musiałbym poczekać parę dni. A w tym czasie giełdowa okazja mogłaby mi umknąć i tylko bezradnie patrzyłbym, jak upatrzony przeze mnie walor „odjeżdża z peronu” – jak mawiają starzy wyjadacze z Forum Bankier.pl.

Ale zaraz, zaraz. Mam przecież na rachunku serię notowanych na rynku Catalyst obligacji skarbowych. Może tam mógłbym ulokować wolne środki, abym w każdej chwili (tj. w trakcie trwania giełdowej sesji) mógł zamienić je na gotówkę potrzebną na zakup akcji? I wtedy przypomniałem sobie o dwóch kwestiach. Po pierwsze, ceny tych instrumentów zmieniają się w czasie i to niekoniecznie tylko w górę. Czasem też w dół. A po drugie zapłacę prowizję maklerską oraz muszę się liczyć z tym, że za sprzedaż tego papieru otrzymam mniej, niż za niego zapłaciłem. Zdecydowanie nie jest to dobry parking dla mojej gotówki.

A może skusić się na gotówkowy ETF?

Zniechęcony poszukiwaniami dobrego miejsca parkingowego dla mojej gotówki zacząłem przeglądać tabelę notowań i nagle…. Eureka! W tabeli polskich ETF-ów mój wzrok padł na pierwszy alfabetycznie instrument na liście – ETFBCASH. Czyżby to było to, czego szukam? A przynajmniej w nazwie ma coś, co chciałbym ulokować. Szybko zapytałem swojego „chata”, co to takiego i dowiedziałem się, że znaleziony przeze mnie instrument nazywa się Beta ETF Obligacji 6M i że ma on za zadanie naśladować zachowania indeksu GPWB Poland Government Floating Rate Bond (GPWB-BWZ).

Po przeczytaniu tej nazwy źrenice zrobiły mi się jak pięciozłotówki, bo nic z tego nie zrozumiałem. Ale niezrażony tym niepowodzeniem szukałem dalej. Okazało się, że sprawa jest dość trywialna. GPWB-BWZ to po prostu indeks cen obligacji skarbowych (a te już znam i mam w portfelu), ale tylko tych o zmiennym oprocentowaniu. A to w warunkach polskich zwykle oznacza oparcie kuponu na stawce WIBOR 6M. To taki trochę dłuższy WIBOR niż przy kredycie mieszkaniowym. Tyle że tu to mi mają być wypłacane odsetki, a nie sam mam je płacić. I to mi się podoba.

- Beta ETF Obligacji 6M jest naszą odpowiedzią na wciąż rosnące zainteresowanie inwestorów obligacjami skarbowymi o zmiennym oprocentowaniu. Nasz nowy fundusz daje możliwość uzyskania stopy procentowej w obligacjach skarbowych o zmiennym oprocentowaniu, czyli w jednej z najbezpieczniejszych klas aktywów, a jego polityka inwestycyjna będzie cechowała się dużo niższym ryzykiem inwestycyjnym i niższą zmiennością niż dotychczasowa – tak swój produkt zachwalał Robert Sochacki, prezes Beta Securitues Poland, czyli „dostawca” ETF-ów, które już mam w portfelu.

- Fundusz ten może być także rozsądnym miejscem do przechowania nadwyżek środków zgromadzonych na rachunkach maklerskich, oferującym konkurencyjną stopę zwrotu w stosunku do lokat bankowych – dodał prezes Sochacki.

Bingo! Tego właśnie szukałem. Ale nim zainwestuję, muszę dowiedzieć się czegoś więcej.

Bezpieczna lokata na krótki termin

Najpierw postanowiłem zerknąć na wykres. I ten mi się bardzo spodobał. Od momentu wprowadzenia tego ETF-u (a ściślej rzecz mówiąc: od zmiany jego polityki inwestycyjnej) jego notowania idą w górę, jak po sznurku. Może i stopy zwrotu nie są piorunujące (niecałe 6 proc. w roku ubiegłym oraz 4,2 proc. od początku 2025 r.), ale są za to bardzo stabilne. A to oznacza, że można zaryzykować zaparkowanie wolnej gotówki w tym właśnie instrumencie.

Z oficjalnego dokumentu informacyjnego dowiedziałem się, że ten gotówkowy ETF cechuje się „dwójką” na siedmiostopniowej skali ryzyka inwestycyjnego. Tzn. że ryzyko jest dość niskie, ale nie najniższe z możliwych. Ale to przy założeniu, że zalecany okres inwestycji wynosi rok. W moim przypadku raczej będą to miesiące, albo nawet tygodnie. Muszę się zatem zastanowić, czy chęć zarobienia dodatkowych kilkuset złotych w skali roku w ogóle jest tego warta. Jeśli uznam, że jest, to jeszcze muszę sprawdzić wysokość opłat.

Opłata za zarządzanie tym ETF-em wynosi 0,24 proc. w skali roku, a całkowity wskaźnik kosztów to 0,64 proc. Dla porównania, w posiadanym przeze mnie ETFVSPXPL (czyli funduszu odzwierciedlającym zachowanie indeksu S&P 500) opłaty te wynoszą odpowiednio 0,4 i 0,8 proc. Czyli nieco więcej, ale też przy oczekiwanej przeze mnie dużo wyższej stopie zwrotu (tylko w tym roku ten ETF zarobił dla mnie ponad 15 proc.). Ze stajni Bety mam też w portfelu ETF-a na indeks średnich polskich spółek (tj. indeks mWIG40 TR) i tam płacę 0,8 proc. opłaty za zarządzanie przy całkowitym wskaźniku kosztów na poziomie 0,95 proc. Czyli ten gotówkowy ETF jest tańszy, ale też ma swoje koszty.

Ponadto będę musiał zapłacić zwyczajową prowizję maklerską przy każdym nabyciu i kadej sprzedaży jednostek tego ETF-a. O ile w wypadku ETF-ów akcyjnych jest to pozycja bardzo długoterminowa (i w związku z tym kupować i sprzedawać daną jednostkę będę tylko raz), tak w tym wypadku być może będę dokonywał nawet wielu transakcji w ciągu roku. I za każdym razem płacił prowizję mojemu domowi maklerskiemu. Cóż, lubię go, ale nie na tyle, aby z radością oddawać mu 0,39 proc. (i minimum 5 zł) za każdą taką transakcję. I jak to sobie podliczę, to wychodzi mi, że takie ulokowanie wolnej gotówki będzie mnie kosztować jakieś 0,8 proc.

Czyli przy obecnych stopach procentowych w NBP (od których przecież zależy WIBOR 6M obecnie wynoszący 4,55 proc.) musiałbym taką inwestycję przetrzymać przez niemal kwartał, aby po wszystkich opłatach osiągnąć jakiś nieujemny zwrot. Przyznam, że niezbyt mi się to podoba. I nie wiem, czy gra jest warta świeczki – zwłaszcza przy relatywnie niewielkim udziale wolnej gotówki w moim portfelu. Może jeśli upłynnię część akcji (lub obligacji) i nie będą miał pomysłu na nową inwestycję, to wtedy wybiorę się na ten gotówkowy parking. Albo gdy (jeśli?) zmienię brokera. Bo konkurencja akurat w wypadku tego ETF-a oferuje promocyjną prowizję w wysokości tylko 0,1 proc. (ale minimum 3 zł). Taka stawka znacząco skracałaby czas potrzebny na to, aby takie parkowanie wolnej gotówki w ogóle miało sens.