Niezależne warsztaty alarmują. Jeśli wygaśnie unijne rozporządzenie — zbankrutują. W czwartek rozpoczęli protesty.
Wczoraj w Poznaniu odbyła się manifestacja w obronie "Prawa do naprawy". Dziś kolejna tego typu akcja rusza we Wrocławiu. W październiku odbędą się w kolejnych miastach.
— Będą to spokojne manifestacje. Nie będziemy pikietować żadnych urzędów. Chcemy jednak dać decydentom i politykom wyraźny sygnał. Jeśli w maju 2010 r. wygaśnie rozporządzenie Komisji Europejskiej z 2002 r., niezależne autoserwisy zostaną pozbawione dostępu do danych technicznych. To z kolei doprowadzi do monopolizacji rynku przez koncerny samochodowe. Dla większości właścicieli 15 mln samochodów w naszym kraju oznaczać to będzie wyższe co najmniej o 60 proc. ceny części i usług. Stracą oni także prawo wyboru i będą zmuszeni do serwisowania aut tylko w warsztatach producentów aut — alarmuje Alfred Franke, koordynator Koalicji na rzecz Prawa do Naprawy.
W czym rzecz? Na podstawie rozporządzenia KE GVO 1400/2002 właściciele niezależnych serwisów napraw samochodów (niezwiązanych z koncernami samochodowymi) mają dostęp do danych technicznych, które umożliwiają im naprawę samochodów. W pewnym uproszczeniu można stwierdzić, że od maja 2010 r. utracą dostęp do znacznej części tych danych.
— Obserwowany w ostatnich latach postęp techniczny sprawił, że bez odpowiedniego oprogramowania warsztaty nie są w stanie dokonać naprawy samochodu. Trzeba więc będzie je zamknąć lub wykonywać tylko prostsze naprawy. Zagrożony zostanie byt 28 tysięcy prywatnych autoserwisów w Polsce i 200 tysięcy miejsc pracy — podkreśla Alfred Franke.
Co na to producenci aut? Zrzeszeni we wpływowym Polskim Związku Przemysłu Motoryzacyjnego (PZPM) uważają, że obecnie obowiązujące prawo z 2002 r., mimo obietnic ówczesnego komisarza Mario Montiego, nie spełniło pokładanych w nim nadziei.
— Dam jeden przykład. Mało który z niezależnych warsztatów w pełni korzystał z danych technicznych przekazywanych przez producentów. Nie ma więc powodów, by nadal rozporządzenie komisji obowiązywało — twierdzi Jakub Faryś, dyrektor generalny PZPM.
Jego zdaniem, nie ma też żadnych podstaw, by sprawdziły się alarmistyczne wizje koalicji o czekającej branżę fali bankructw i zwolnień.
Opinia ta nie zniechęci koalicji od manifestowania na ulicach. Alfred Franke podkreśla, że jest to kolejny krok do zdobycia sojuszników w walce o pozostawienie rozporządzenia. Głównym adresatem postulatów są Ministerstwo Gospodarki i Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
— Instytucje te mają wpływ na przedstawicielstwo polskiego rządu w Brukseli, a ono będzie opiniowało sprawę Komisji Europejskiej — mówi szef koalicji.
Czasu pozostało niewiele. Decyzję w tej sprawie Komisja Europejska ma podjąć w połowie 2009 r.