Propozycje zmian podatkowych ministra finansów Grzegorza Kołodki oznaczają wzrost obciążeń podatkowych o ok. 10 punktów procentowych, szacują ekonomiści Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych (CASE). Stanie się tak nawet w przypadku obniżenia docelowo o 2 pp dwóch najwyższych stawek podatkowych.
„Dla wszystkich obecnie obowiązujących stawek podatkowych efektywna stawka wynosi ok. 16%. Bardzo wiele osób korzysta przecież z przeróżnych ulg i zwolnień. Obniżka stawek i likwidacja wszystkich ulg oznacza dla przeważającej liczby podatników podwyżkę stawek o 10 pp. A mówimy teraz tylko o likwidacji ulg” – powiedziała agencji ISB Małgorzata Markiewicz, ekonomista CASE.
Kołodko zaproponował w jednym z trzech prezentowanych wariantów zmian podatkowych likwidację ulg i obniżenie dwóch najwyższych stawek o 2 pp (do 17% z obecnych 19%, do 28% z 30% i do 38% z 40%). W pozostałych dwóch wariantach nie ma mowy o żadnym obniżeniu stawek, poza wprowadzeniem niższych dla najuboższych.
Z wyliczeń CASE wynika, że w pierwszym przedziale podatkowym 50% osób korzysta z ulg, a w drugim i trzecim – aż 85%.
Markiewicz przypomniała jednocześnie, że podwyższenie obciążeń podatkowych dodatkowo zwiększy się wskutek propozycji ministra dotyczącej zniesienia możliwości wspólnego opodatkowywania się małżonków, z czego korzysta kilka milionów podatników. Kołodko chce też zamrozić na najbliższe lata progi podatkowe.
„To będzie tak ogromny cios, że trudno liczyć na jakiekolwiek wyższe dochody do budżetu z tych zmian, wręcz przeciwnie” – zaznaczyła Markiewicz.
„Dramat polega na tym, że mamy bardzo chorą strukturę. Drugi i trzeci przedział to ok. 5% wszystkich podatników, którzy dostarczają budżetowi ok. 50% wpływów z podatku PIT. Podwyższając im w ten sposób podatki, oczekuję, że osoby te będą się starały płacić podatki np. gdzieś indziej” – powiedziała ekonomistka CASE.
Reszta będzie jej zdaniem „uciekała” w koszty.
W rezultacie wciąż rozrastać się będzie m.in. szara strefa. A Polska już jest ewenementem, jako kraj, w którym ta część obiegu gospodarczego rośnie. Widać to, zdaniem Markiewicz, po coraz większej ilości gotówki w obiegu.
„Jeśli zmiany te zostaną w tej formie wdrożone, czyli podatki zostaną podwyższone, i to w warunkach niskiego wzrostu, to czeka nas na pewno pełzanie wzrostu gospodarczego przez kolejnych kilka lat” – podsumowała Markiewicz.
Ekonomiści CASE szacowali dotychczas (przed pojawieniem się propozycji zmian w finansach publicznych), że wzrost Produktu Krajowego Brutto (PKB) w 2003 roku wyniesie 2,4% i może 2,8% w roku kolejnym. (ISB)
Karolina Słowikowska
ks/tom