BRE Bank, główny akcjonariusz Elektrimu (23%) nie odpowie na oczekiwania obligatariuszy liczących na wykup obligacji Elektrimu przez ten bank, wartych 100 mln euro, gdyż Elektrim nie podpisał ostatecznych umów restrukturyzacyjnych, poinformował we wtorek ISB prezes BRE Banku Wojciech Kostrzewa.
Według Kostrzewy, obligatariusze powinni renegocjować zasady restrukturyzacji długu Elektrimu. W przeciwnym razie holding zbankrutuje, co według prezesa BRE Banku, może okazać się niekorzystne dla wierzycieli holdingu.
„Nie ma ostatecznej umowy restrukturyzacyjnej między Elektrimem i obligatariuszami. Tak więc BRE Bank nie musi przejmować obligacji Elektrimu wartych 100 mln euro” – powiedział we wtorek wieczorem ISB Wojciech Kostrzewa.
„Jestem przekonany, że zarząd Elektrimu działał w dobrej wierze nie podpisując umowy restrukturyzacyjnej. Obecnie są dwa rozwiązania sytuacji Elektrimu: zgoda obligatariuszy na restrukturyzację długu lub wniosek o bankructwo spółki. Upadłość Elektrimu może okazać się jednak niekorzystna dla wierzycieli” – dodał.
Prezes BRE Banku nie powiedział jasno, czy poprzez restrukturyzację długu rozumie redukcję długu Elektrimu. Jednak o chęci podjęcia rozmów z obligatariuszami o redukcji długu Elektrimu mówił w miniony poniedziałek prezes Elektrimu Maciej Radziwiłł po tym, jak Elektrim ogłosił, że wycofuje się z podpisania ostatecznych umów restrukturyzacyjnych.
Tymczasem fundusz Elliot Advisors, reprezentant obligatariuszy Elektrimu chce, by warszawski holding zapłacił przynajmniej wrześniową transzę ponad 100 mln euro długu oraz domaga się wykupienia obligacji Elektrimu przez BRE Bank - wartych 100 mln euro. Dopiero po spełnieniu tych warunków Eliot byłby w stanie przystąpić do ewentualnych rozmów o redukcji długu, o ile Elektrim nie miałby środków na zapłatę drugiej transzy długu w grudniu.
Elektrim jest winien obligatariuszom 500 mln euro z tytułu nie wykupionych w połowie grudnia minionego roku obligacji zamiennych na akcje.
Według analityków, Elektrim zerwał długo negocjonowane porozumienie prawdopodobnie pod naciskiem BRE Banku, swojego głównego akcjonariusza (23%).
Prezes Elektrimu jako powód wycofania się umowy restrukturyzacyjnej podał to, że spółka nie zdołała zgromadzić kwoty potrzebnej na spłatę drugiej transzy 100 mln euro długu przypadającej na 15 grudnia tego roku.
Środki na spłatę drugiej transzy długu - 100 mln euro - w połowie grudnia tego roku miała zagwarantować Elektrmowi sprzedaż aktywów telekomunikacyjnych.
Wojciech Kostrzewa poinformował, że nie zdecydował się na przejęcie od holdingu 49% aktywów telekomunikacyjnych Elektrimu w konsorcjum z Eastbridge - ze względu na negocjacje pomiędzy Vivendi i Deutsche Telekom, które „utknęły w miejscu”.
Negocjacje pomiędzy Vivendi i DT miały doprowadzić do uplasowania 100% udziałów Elektrimu Telekomunikacja - należących do Elektrimu i Vivendi - w konsorcjum Citigroup. Konsorcjum to miało zaś je odsprzedać niemieckiemu telekomowi, który jest zainteresowany przejęciem kontroli nad Polską Telefonią cyfrową (PTC), kontrolowaną przez spółkę Elektrim Telekomunikacja (ET). Obecnie 49% udziałowcem ET jest Elektrim, a pozostałe 51% jego udziałów należy do francuskiego koncernu Vivendi-Universal. Deutsche Telekom kontroluje zaś bezpośrednio 49% udziałów w PTC.
Jednak Vivendi obecnie sama boryka się z ogromnymi problemami finansowymi i gigantycznym zadłużeniem, podobnie jak Deutsche Telekom. Na dodatek wyceny światowych telekomów załamały się w wyniku dekoniunktury na rynkach, co nie pozwala ani Vivendi ani Elektrimowi uzyskać stosownej ceny za udziały w ET.
„Nie wykluczam, że BRE Bank będzie w przyszłości zainteresowany kupnem udziałów ET. Jednak nastąpi to wówczas, gdy powstanie konsorcjum zdolne te udziały od BRE Banku najpierw kupić, a potem odsprzedać” – powiedział ISB Wojciech Kostrzewa.
Prezes BRE Banku Wojciech Kostrzewa szacuje wstępnie, że BRE Bank utworzy w trzecim kwartale tego roku 30-50 mln zł rezerw na akcje Elektrimu, które na zamknięciu wtorkowej sesji spadły o 39,1% do 1,40 zł za walor.
W pierwszym półroczu rezerwy BRE Banku na ten cel wyniosły 40 mln zł.
Monika Romaniuk