Warszawa, 17.04.2003 (ISB) -- Celem polskiej polityki gospodarczej powinno być dążenie do wejścia do strefy euro przy jak najsłabszym złotym, a samo przyjęcie europejskiej waluty nie powinno być "tak szybkie, jak jest to możliwe", czyli w 2007 roku, powiedział w środę Marek Belka, były minister finansów, a obecnie doradca banku inwestycyjnego JP Morgan.
"W naszym interesie leży, aby do strefy euro wejść po kursie jak najsłabszym, w celu przerzucenia kosztów tego procesu na innych" - powiedział Belka podczas wykładu w Wyższej Szkole Przedsiębiorczości i Zarządzania. "To powinien być cel polskiej polityki gospodarczej" - dodał.
Minister finansów Grzegorz Kołodko opowiada się za jak najszybszym wejściem do strefy euro, ale jednocześnie wielokrotnie zastrzegał, że kwestią ważniejszą od daty przyjęcia wspólnej waluty jest kurs, po jakim ma nastąpić wymiana złotego na euro. Również Narodowy Bank Polski opowiada się za jak najszybszym przyjęciem euro.
Kołodko mówił na początku kwietnia, że ówczesny kurs złotego do euro, wynoszący ok., 4,40 zł, jest korzystny dla gospodarki, gdyż wspiera polski eksport, a jednocześnie jest długookresowym kursem równowagi, przy którym Polska mogłaby wejść do strefy euro.
Jednocześnie Belka podtrzymał swój pogląd, że do członkostwa w Unii Gospodarczo-Walutowej Polska nie powinna się śpieszyć. Uważa on bowiem, że ograniczanie deficytu budżetowego do 3,0% Produktu Krajowego Brutto (PKB), czyli spełnienie jednego z głównych kryteriów konwergencji nominalnej, hamowałoby rozwój polskiej gospodarki. Zmniejszając wydatki, zmniejsza się konieczny dla gospodarki popyt, uważa Belka.
Z drugiej strony Belka nie zgadza się z możliwością zwalczania deficytu budżetowego poprzez podwyższenie podatków, co miałoby skompensować wzrost poziomu wydatków.
"Jak zwiększamy podatki, hamujemy popyt. Jak zmniejszamy wydatki, też hamujemy popyt" - powiedział były minister finansów.
"Dlatego uważam, że do euro trzeba wejść możliwie szybko, ale bez podawania daty. Nie należy bowiem daty podawać, jeśli się jej nie dotrzyma" - skonkludował Belka.
Już w lutym w wywiadzie dla agencji ISB Belka powiedział, że przystąpienie do strefy euro w 2007 roku jest praktycznie niemożliwe, a obecna strategia w tej kwestii jest błędna.
Doradca JP Morgan powiedział jednak, że w dłuższej perspektywie deficyt budżetowy musi być w Polsce ograniczany, ale głównie z powodu niskiego poziomu kapitału rodzimego, co wpływa na niski popyt inwestycyjny w gospodarce.
Obniżenie deficytu do 3,0% PKB będzie jego zdaniem możliwe, ale tylko wtedy, gdy gospodarka będzie już trwale rosnąć w szybszym tempie przez co najmniej 2-3 lata. Jednocześnie musi zwiększyć się skuteczność poboru podatków. Konieczne jest przeprowadzenie prawdziwej i głębokiej reformy finansów publicznych.
Belka zasugerował, że w tym momencie przeprowadzenie takiej reformy jest politycznie niemożliwe, mimo że "polskie finanse publiczne nie są zdrowe".
"Niemożliwe jest obcięcie wydatków socjalnych o kilka miliardów złotych w tak szybkim czasie. A jeśli budżet wymusza podwyżki podatków, to oznacza, że finanse publiczne nie są zdrowe i nasze właśnie takie są" - powiedział Belka. (ISB)