16.4 Londyn (PAP) - Formalne przyjęcie dziesięciu nowych krajów do UE nie będzie miało dla Piętnastki większych konsekwencji ekonomicznych, a obawy przed kosztami rozszerzenia są nieuzasadnione - sądzi główna ekonomistka brytyjskiego ośrodka badawczego CER (Centre for European Reform) Katinka Barysch.
"Ekonomiczna integracja pomiędzy UE a kandydatami z krajów Europy Środkowowschodniej dokonała się już w takim stopniu, że dalszy postęp nie pociągnie za sobą większych zysków ani strat. Po drugie, gospodarki krajów akcesyjnych nawet razem wzięte w proporcji do gospodarki UE są bardzo małe" - napisała w raporcie ekonomistka CER.
Z tych względów gospodarcze skutki rozszerzenia zaplanowanego na 1 maja 2004 roku nazywa "niewielkimi, choć pozytywnymi".
Liczona według obecnych kursów wymiany walut wartość gospodarki krajów akcesyjnych wynosi 5 proc. unijnego PKB, zaś skalkulowana z uwzględnieniem korekty kursowej odpowiada ok. 10 proc. gospodarki UE.
"W kategoriach ekonomicznych rozszerzenie UE na Wschód jest odpowiednikiem przyłączenia gospodarki wielkości Holandii do obszaru zamieszkiwanego przez 380 mln ludzi i PKB sięgającym 9 bln euro" - uważa ekonomistka CER.
Według danych cytowanych w raporcie - Komisja Europejska szacuje, że integracja krajów Europy Środkowowschodniej w latach 1995-2005 wniesie 0,5 proc. do łącznego PKB Piętnastki. Komisja sądzi, że połowa tej wartości będzie skutkiem migracji ludności.
Niemiecka fundacja im. Friedricha-Eberta ocenia, że integracja krajów postkomunistycznych wniesie 0,1-0,4 proc. do PKB UE w okresie kilku lat. Jeśli jednak przyjąć dynamiczny model uwzględniający wzrost konkurencyjności i inwestycji, to przyrost
unijnego PKB może wynieść - według fundacji - 1 proc.
Barysch zauważa, że do traktatu akcesyjnego Piętnastka wprowadziła "zawory bezpieczeństwa" po to, by ochronić niektóre gałęzie przemysłu i funkcjonowanie jednolitego rynku po rozszerzeniu.
UE wychodzi bowiem z założenia, że podczas gdy korzyści z rozszerzenia mają charakter długofalowy i trudny do oszacowania, o tyle kosztom będzie musiała sprostać od razu, a dodatkowo będą one skoncentrowane geograficznie (Niemcy, Austria) i w niektórych sektorach gospodarki Piętnastki, wymagających dużego zaangażowania siły roboczej i surowców.
"Podczas gdy zabezpieczenia wprowadzone do traktatu akcesyjnego w razie ich wprowadzenia nie zakłóciłyby handlu na dużą skalę, sam fakt ich wpisania dowodzi, że obecni członkowie UE są poważnie zaniepokojeni rosnącą konkurencją ze strony nowych członków" - podaje raport.
"Kraje Europy Środkowowschodniej są najbardziej konkurencyjne w gałęziach przemysłu wymagających dużego zaangażowania siły roboczej, ale także skutecznie konkurują w sektorach gospodarki wymagających dużego zużycia surowców takich, jak produkcja metali i chemia. W obu tych gałęziach gospodarki w krajach UE zatrudnienie kurczyło się przez całe lata 90. Byłoby jednak błędem przypisywanie tego zjawiska procesowi rozszerzenia" - dodaje raport.
Według Barysch, przestawianie się gospodarki wysoko uprzemysłowionych krajów Piętnastki z produkcji wymagającej dużego nakładu siły roboczej i surowców na produkcję i usługi kapitałochłonne i oparte na specjalistycznej wiedzy jest normalną konsekwencją ich bogacenia się.
Obrona dawnych struktur produkcyjnych jej zdaniem nie ma sensu i Piętnastka zamiast myśleć o protekcjonizmie powinna spojrzeć na rozszerzenie jako na okazję do unowocześnienia struktury jej gospodarki.
W tym samym duchu pod adresem RFN i Austrii obstających przy 7-letnim okresie przejściowym poprzedzającym otwarcie rynku pracy pisze, że "tego rodzaju okres przejściowy jest uzasadniony tylko, jeśli kraje te wykorzystają go do zreformowania ich sztywnych rynków pracy". (PAP)