BA i BM walczą o Atlantyk
British Midland chcą latać do Stanów Zjednoczonych
POWIETRZNE SPORY: Kierowane przez Michaela Bishopa British Midland zarzucają Britsh Airways, na którego czele stoi Bob Ayling, że wykorzystując swoją uprzywilejowaną pozycję narażają na większe koszty pasażerów latających przez Atlantyk. fot. ARC
Brytyjskie linie lotnicze British Midland zabiegają o uzyskanie pozwolenia na obsługiwanie połączeń między Londynem a największymi miastami amerykańskimi. Obecnie koncesje na te połączenia mają tylko cztery linie, m.in. British Airways. Być może BM znajdzie sojuszników w amerykańskiej Izbie Reprezentantów.
Sprawę połączeń między Londynem a największymi miastami amerykańskimi reguluje umowa między rządami Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii pod nazwą Bermuda II. Na jej mocy loty obsługują dwie linie amerykańskie — American Airlines i United Airlines, oraz dwie brytyjskie — British Airways i Virgin Atlantic. Połączenia transatlantyckie należą do najbardziej dochodowych na świecie, nic więc dziwnego, że inne linie także starają się o uzyskanie pozwoleń na ich obsługiwanie. Najbardziej aktywne w tych zabiegach jest British Midland.
Bitwa o Atlantyk
British Midland zarzuca swojemu konkurentowi — British Airways, że korzystając z uprzywilejowanej pozycji zawyża ceny biletów. Według wyliczeń BM, pasażer lecący w klasie biznes z Frankfurtu do Nowego Jorku płaci za bilet znacznie mniej niż lecąc z Londynu. Połączenia te mogą stać się jeszcze droższe, bo British Airways zamierza stopniowo wymieniać latające na tych trasach Boeingi 747 na mniejsze 777, zachowując tę samą liczbę miejsc w klasie biznes i zmniejszając w klasie ekonomicznej. British Airways ripostuje, że jest to praktyka stosowana obecnie przez większość linii lotniczych na świecie.
British Midland miały nadzieję, że rozpoczęte niedawno negocjacje między rządami brytyjskim i amerykańskim pozwolą mu już w tym roku wejść na dochodowy rynek transatlantycki. Przewoźnik ma już nawet opcje na zakup dwóch samolotów, które obsługiwałyby te połączenia.
Sojusznicy z Ameryki
British Midland znalazły w końcu sojusznika w postaci amerykańskiej Izby Reprezentantów. Amerykanie zarzucają rządowi brytyjskiemu hamowanie konkurencji i nieuzasadnione wspieranie British Airways. Komisja Transportu Izby Reprezentantów przesłuchała w tej sprawie amerykańskiego sekretarza transportu Rodneya Slatera i prezesa British Midland Michaela Bishopa. Amerykanów oburzył szczególnie fakt, że brytyjski rząd wpuścił na trasy transatlantyckie indyjskie linie Air India, w zamian za koncesje dla British Airways w tym kraju.
BA ma kłopoty
Jeżeli British Midland uda się zrealizować plan i przekonać rządy obu państw do zliberalizowania rynku połączeń między Londynem a USA, może to oznaczać kłopoty dla British Airways, dla którego trasy te tradycyjnie stanowią największe źródło zysku. Już obecnie BA zmaga się z coraz większą konkurencją przewoźników europejskich, m. in. Air France i Lufthansy, którzy — chcąc zrównoważyć konsekwencje kryzysu azjatyckiego — zagęszczają siatkę połączeń transatlantyckich. Dopuszczenie do rynku British Midland, a prawdopodobnie także kolejnych linii amerykańskich, jeszcze bardziej zwiększyłoby konkurencję. W ostatnim kwartale minionego roku BA zanotowały 71 mln GBP strat (470 mln zł). Przedstawiciele brytyjskiego przewoźnika liczą jednak, że dzięki szeroko zakrojonemu programowi inwestycyjnemu, połączonemu z redukcją zatrudnienia, uda im się odwrócić niekorzystny trend.