WARSZAWA (Reuters) - Szef Narodowego Banku Polskiego (NBP) Leszek Balcerowicz w czwartowym wywiadzie dla Radia Zet ponaglił rząd do dokonania cięć w wydatkach publicznych, aby uchronić kraj przed kryzysem finansowym.
Jeżeli małopopularne reformy finansów nie zostaną wprowadzone, w 2002 roku deficyt budżetowy może wzrosnąć trzykrotnie do 11 procent Produktu Krajowego Brutto (PKB) z 3,9 procent planowanych w tym roku.
Jednak rząd jest niechętny redukcji wydatków przed wrześniowymi wyborami.
"Najlepszym rozwiązaniem jest ograniczenie wydatków w dwóch największych obszarach: wydatkach socjalnych i na administrację" - powiedział Balcerowicz.
"Główną przyczyną sytuacji w finansach publicznych jest blokownie rozwiązań dobrych i forsowanie szkodliwych. Proces psucia finansów publicznych nasilił się w ostatnich miesiącach w formie licytacji przedwyborczej" - dodał.
Balcerowicz odparł również krytykę polityków oskarżających go o utratę kontroli nad finansami publicznymi, gdy był ministrem finansów oraz o utrzymywanie wysokich stóp procentowych jako prezes NBP.
Zapytany czy czuje się odpowiedzialny za obecną sytuację w finansach publicznych powiedział: "To tak jak oskarżać strażak za zbyt wolne gaszenie pożaru, który się samemu wznieca."
Zdaniem ekonomistów nastroje na rynkach mogą się znacząco pogorszyć, jeżeli rząd w celu "załatatania dziury" w finansach publicznych skupi się jedynie na podnoszeniu przychodów bez znaczących cięć w wydatkach.
Zarówno obecny rząd, jak i Sojusz Lewicy Demokratycznej są zgodne, że przyszłoroczny deficyt budżetowy nie powinien być wyższy niż pięć procent PKB. Jest to maksymalny poziom deficytu przy którym nie nastąpi wzrost inflacji, a zagraniczni inwestorzy nie stracą zaufania do Polski.
Wciąż jednak nie wiadomo, jak strukturę przyszłorocznych wydatków widzi opozycyjny SLD.
((Reuters Serwis Polski, tel. +48 22 653 9700, fax +48 22 653 9780, [email protected]))