Pojutrze zbiera się nadzwyczajne walne, które ma postanowić o emisji akcji z wyłączeniem prawa poboru o wartości 125 mln zł. Ma być skierowana do banków spółdzielczych, jednak najprawdopodobniej wezmą w niej udział także wybrani inwestorzy (86 proc. akcji należy do sektora spółdzielczego, pozostałe są w rękach inwestorów instytucjonalnych oraz indywidualnych).
Kapitał albo zyski
Spółdzielcy nie do końca kwapią się do objęcia nowej emisji. Tu niewiele zmieniło się w stosunku do poprzednich ofert. Bank BPS od lat cierpi na niedostatek kapitału i balansuje na granicy regulacyjnych wymogów dotyczących współczynnika adekwatności kapitałowej (liczonej jako iloraz kapitału i aktywów ważonych ryzykiem), czyli około 9-10 proc. Obecnie, według naszych informacji, wynosi on 8,8 proc. Co prawda minimum wymagane przez przepisy to 8 proc., ale nadzór życzy sobie bufora co najmniej 10-procentowego. Niechęć spółdzielców do wykładania pieniędzy na BPS ma źródło m.in. w dość specyficznej roli tego banku. Pełni on funkcjędepozytariusza, który zbiera lokaty od banków zrzeszenia, ale równocześnie, w ograniczonym stopniu, prowadzi też biznes komercyjny, udzielając kredytów i obsługując rachunki klientów. Część banków chciałaby, żeby BPS prowadził tylko działalność apeksową, czyli był bankiem banków. Tyle że z drugiej strony zależy im na wysokich odsetkach od lokat i chętnie przyjmują dywidendę rok w rok płaconą przez BPS.
— Bez kapitałów nie możemy rozwijać działalności w skali zapewniającej odpowiednie zyski — mówi Mirosław Potulski, prezes Banku BPS.
Akcjonariat pracowniczy
Nie do wszystkich akcjonariuszy przemawia też argument. Niektóre banki zrzeszenia, nawet gdyby chciały, nie mogą kupić akcji nowej emisji, ponieważ przepisy ograniczają poziom koncentracji w jednej instytucji finansowej do 10 proc. Właśnie z powodów koncentracyjnych emisja obligacji na 70 mln zł, którą BPS planuje na wiosnę, musi zostać skierowana do zewnętrznych inwestorów. Banki spółdzielcze po emisji akcji będą upakowane w jego papiery pod sufit.
— Zakładamy, że ze 125 mln zł banki spółdzielcze obejmą około 70 proc. emisji. Reszta trafi do inwestorów kwalifikowanych — wyjaśnia prezes Potulski. Szef BPS chciałby, żeby emisja została zarejestrowana już w lutym. Współczynnik wypłacalności wzrósłby wówczas do ponad 10 proc. To i tak wciąż niewiele, dlatego bank ma jeszcze jeden pomysł na zebranie kapitałów. Ponieważ spółdzielcy ograniczają przepisy o koncentracji, do zewnętrznych inwestorów instytucjonalnych wychodzić nie chce, a giełda nie rokuje nadziei na korzystną sprzedaż akcji, BPS wymyślił swoisty rodzaj akcjonariatu pracowniczego. Pisze już prospekt emisyjny.
— Chcemy skierować ofertę do pracowników banku i banków spółdzielczych. Razem jest to około 24 tys. osób — mówi Mirosław Potulski. BPS wymyślił wehikuł finansowy dla skredytowania zakupów. Jeśli ktoś nie ma pieniędzy, może zaciągnąć 11-letni kredyt, który byłby spłacany z przychodów z dywidendy wypłacanej przez bank.
— Zakładając, że z oferty skorzystałby co piąty pracownik, moglibyśmy zebrać około 100 mln zł — mówi Mirosław Potulski. Bank BPS stoi na czele największego zrzeszenia banków spółdzielczych,których liczba przekracza 370 (na 570 działających w kraju). W 2011 r., według wstępnych danych, miał 110 mln zł zysku, wobec 85 mln zł w 2010 r.