AIDS stanowi dziś główne zagrożenie dla Afryki i może "obalić każdy rząd" na Czarnym Kontynencie - ostrzegł w piątek w Addis Abebie prezes Banku Światowego James Wolfensohn.
"Nie jest możliwa dobra administracja w kraju, gdzie ludzie umierają na AIDS. Sytuacja ta powoduje bowiem, że nie ma ludzi do kierowania instytucjami rządowymi" - powiedział Wolfensohn podczas posiedzenia Komisji Ekonomicznej ONZ dla Afryki, która od poniedziałku do piątku obradowała w stolicy Etiopii.
Afryka ma dziś najwyższy w świecie procent ludzi zarażonych wirusem HIV lub chorych na AIDS. Najpoważniejsza jest sytuacja w małych krajach, jak Botswana, gdzie według danych z 2001 roku blisko 39 proc. dorosłych obywateli było zakażonych, a choroba zabija rocznie 26 tys. osób.
W innych, lepiej rozwiniętych państwach, jak RPA, będąca pierwszą potęgą gospodarczą kontynentu, wirus HIV zaatakował 20 proc. dorosłej ludności, uśmiercając co roku 360 tys. osób.
Co roku AIDS zabija 22 mln ludzi. "Jest to wyzwanie, które może obalić każdy rząd" - podkreślił Wolfensohn.
Prezes Banku Światowego zaapelował do wspólnoty międzynarodowej o wsparcie Afryki w walce z niedorozwojem. Za godne ubolewania uznał to, że podczas gdy wydatki wojskowe na świecie przekroczyły w ubiegłym roku 900 mld dolarów, na pomoc rozwojową przeznaczono tylko 50-60 mld dolarów.
"Cień Iraku, cień terroryzmu oraz niepewności politycznej w świecie odwróciły uwagę ku takim tematom, jak wydatki wojskowe" - powiedział.
Zwrócił też uwagę, że Afryka dostarcza tylko 1 proc. globalnego produktu brutto oraz światowej wymiany handlowej, dlatego też głównym problemem dla kontynentu jest dziś walka z nierównością i nędzą. "Jeśli go nie rozwiążemy, nie będzie szans na pokój" - podkreślił.
wk/ mc/ mgl/
5438