Rezerwy pójdą w górę, ale nieznacznie. Spadnie zysk, jednak katastrofy prognozowanej przez NBP raczej nie będzie.
Podczas świątecznego spotkania z bankowcami Adam Glapiński, prezes NBP, powiedział, że w 2021 r. cały sektor bankowy może odnotować stratę, czym mocno zaskoczył słuchaczy i analityków rynku. Prognozy na najbliższy rok wcale nie są takie złe, a nawet biorąc pod uwagę pandemię, koronakryzys, problem frankowy całkiem niezłe.
- Uważamy, że wyniki powinny odbijać, głównie za sprawą niższych kosztów ryzyka. Jest to trend europejski, a nawet światowy i obejmie ona również nasz rynek. To nie będzie pełna normalizacja sytuacji, ale coś pomiędzy 2019 a 2020 r. – mówi Michał Konarski, analityk mBanku.
Trochę bardziej pesymistyczne spojrzenie ma Andrzej Powierża, analityk DM Citi Handlowy, który zakłada, że saldo rezerw będzie podobne jak w 2020 r.
- Zakładam, że IV kwartale były one wyższe niż w trzecim. Skutki pandemii w wyniku rezerw zobaczymy w 2021 r. Skończy się tarcza antykryzysowa, wakacje kredytowe. W 2020 r. banki zrobiły jednak trochę rezerw na zapas i moja prognoza jest daleka od pesymizmu NBP. Rezerwy będą dużo wyższe niż w 2019 r., ale tylko nieznacznie wzrosną w stosunku do 2020 r. – mówi Andrzej Powierża.
Szacuje on koszt ryzyka na 1,1 proc. w 2020 r. i 1,2 proc. w 2021 r. Wynik finansowy będzie niższy niż 2020 r., choć nie zanosi się na Armagedon prognozowany przez NBP. Andrzej Powierża spodziewa się spadku zysku rzędu 10-15 proc. Wynik odsetkowy będzie się z miesiąca na miesiąc poprawiać wraz ze wzrostem wolumenów, aczkolwiek wielkiego ruchu w biznesie nie należy oczekiwać. Oprócz hipotek, które dobrze radzą sobie od początku pandemii, w pozostałych kredytach będzie raczej zastój.
Całkiem spora poduszka
Michał Konarski również patrzy na przyszłość przez zupełnie inne okulary niż NBP i skumulowanej straty w sektorze spodziewa się tylko w sytuacji, w której banki przyjmą propozycję Jacka Jastrzębskiego, przewodniczącego KNF i masowo zamieniają klientom kredyty walutowe na złotowe. Ale takiego scenariusza nie obstawia.
- Prognoza NBP jest zastanawiająca, ponieważ bank centralny wskazuje na presję na koszt ryzyka, co jest o tyle dziwne, że w 2022 r. prognozuje zysk sektora na poziomie 11 mld zł, co oznacza gigantyczne odbicie w stosunku do 2021 r. Duże problemy z ryzykiem w bankach byłyby pochodną poważnych kłopotów firm i konsumentów i świadczyłoby o poważnym stanie gospodarki. Nie wiadomo w jaki sposób miałaby ona poprawić się w tak istotnym stopniu, żeby banki osiągnęły wspomniany zysk ledwie rok później – mówi Michał Konarski.
Sam jest pozytywnie zaskoczony poziomem kosztów w 2020 r., które wskazują na wysoką efektywność tarczy antykryzysowej. Skończy się ona w ciągu najbliższych miesięcy, jednak powoli będą uruchamiane programy unijne. Inny jest też wpływ kolejnych fal pandemii na gospodarkę i w konsekwencji na ryzyko w bankach. Jesienny lockdown różni się od wiosennego: są branże bardzo mocno poturbowane przez kryzys, ale wiele firm działa, ludzie chodzą do pracy.
- Banki odłożyły bardzo dużo rezerw „covidowych”, które nie zostały alokowane. To 2,4 mld zł – całkiem solidna poduszka – mówi Michał Konarski i dodaje, że amerykańskie banki w bazowych scenariuszach zakładają rozwiązywanie rezerw.
We frankach przełomu nie będzie
Analitycy nie spodziewają się przełomu w sprawach frankowych, a kontynuacji obecnego trendu, czyli rosnącej liczby spraw sądowych. Być może nieco jaśniejsze będzie otoczenie prawne ze względu na spodziewany wyrok Sądu Najwyższego oraz nowe wykładnie TSUE. Możliwe, że w efekcie banki będą na szerszą skalę „eksperymentować” z ugodami z klientami frankowymi. Problem frankowy nie zostanie jednak rozwiązany.
- Oferta przewodniczącego KNF przewalutowania kredytów nie ma w sobie nic nowego. Pojawia się pytanie, czy w szczegółach zawarta jest jakaś dodatkowa treść, kij, marchewka. Kolejne pytanie - czy nie jest to w jakimś stopniu element kampanii banków dotyczącej wynagrodzenia za korzystanie z kapitału – mówi Andrzej Powierża.
Choć Adam Glapiński nagabywany przez banki, żeby oficjalnie zajął stanowisko w sprawie frankowej przed posiedzeniem Sądu Najwyższego, stanowczo powiedział „nie”, to w raporcie o stabilności systemu finansowego NBP są zdania jakby wyjęte z listu bankowców.
- Jeśli Sąd Najwyższy weźmie pod uwagę stanowisko NBP, to mogłoby to mieć pozytywne skutki dla sektora. Formalnie nikt nie może wpływać na sędziów, ale komentarze regulatorów mogą wpływać na opinię sędziów, kto w skomplikowanym sporze o podłożu ekonomicznym ma rację– mówi Andrzej Powierża.
Z drugiej strony percepcja frankowiczów istotnie zmieniła się w ciągu ostatnich 5-6 lat. Kiedyś byli postrzegani jako grupka oszołomów, teraz mają raczej status ofiar systemu finansowego, co znajduje odzwierciedlenie w orzecznictwie.
- Na wyroki wpływa nie tylko brzmienie przepisów, ale i poczucie sędziów, co jest sprawiedliwe, a ono kształtuje się pod wpływem wielu czynników. Patrząc z tej perspektywy, propozycja KNF może być bardziej zrozumiała – mówi Andrzej Powierża.