Banki biją rekordy

Beata Tomaszkiewicz
opublikowano: 2006-02-22 00:00

Dwa banki pokazały wczoraj, że potrafią dużo zarabiać. I podzielą się tym sowicie z akcjonariuszami.

Giełdowe Pekao i Bank BPH czekają niecierpliwie na decyzję Komisji Nadzoru Bankowego (KNB) w sprawie zgody dla Unicredito Italiano (UCI) na wykonywanie głosów z akcji drugiego z tych banków.

— Liczymy na to, że 8 marca UCI otrzyma zgodę KNB na przejęcie kontroli nad Bankiem BPH. Wówczas włączymy się do gry i zaczniemy intensywnie prace nad drugim etapem, czyli przygotowaniem dokumentów do złożenia wniosku o połączenie z BPH — wyjaśnia Jan Krzysztof Bielecki, prezes Pekao.

Dodaje, że samo przygotowanie kompletu dokumentów może potrwać około 6 miesięcy. Czas oczekiwania na zgodę — kolejne cztery. UCI czeka na zgodę KNB już od 7 miesięcy.

— Dla obu banków byłoby dobrze, gdyby w tej sprawie zapadły już jakieś decyzje — uważa Józef Wancer, szef Banku BPH.

Równy rozwój

Na razie obie spółki uważają, że nie pozostaje im nic innego, jak zwiększać wartość.

— Uważam, że w tym roku zysk netto Pekao wzrośnie w porównaniu z 2005 r. przynajmniej jednocyfrowo. Widzę możliwość rozwoju we wszystkich naszych podstawowych obszarach: bankowości hipotecznej, kredytach konsumpcyjnych i korporacyjnych, funduszach inwestycyjnych — podkreśla Jan Krzysztof Bielecki.

W 2005 r. Pekao zarobił na czysto 1,5 mld zł, niemal o 30 proc. więcej niż w 2004 r. To drugi po PKO BP (1,76 mld zł) wynik. Trzeci na rynku z zyskiem wysokości nieco ponad 1 mld zł plasuje się Bank BPH.

— Uważam, że w tym roku stać Bank BPH na to, aby przychody i zyski ze wszystkich głównych obszarów były wyższe niż w 2005 r. W związku z tym zysk netto także powinien być zdecydowanie większy — mówi Józef Wancer.

Obie spółki zarabiały przede wszystkim na działalności podstawowej, np. znacznie powiększając portfele kredytowe. W Pekao wzrósł on ogółem o 12 proc., a same kredyty detaliczne o 20 proc. Mimo że bank nie sprzedaje kredytów we frankach szwajcarskich, znacznie powiększył portfel hipoteczny — sprzedaż wyniosła niemal 1,7 mld zł. Jednak tu Bank BPH był szybszy — nowa sprzedaż sięgnęła 4,4 mld zł, a całkowity przyrost kredytów wyniósł 14 proc.

Równocześnie banki pod kontrolą trzymały koszty. Efektem znaczna poprawa wskaźników. C/I (koszty do dochodów) ukształtował się w Pekao na poziomie 53,2 proc., a w Banku BPH — 49,4. Zwrot z kapitału ROE w Pekao wyniósł 19,2 proc., a u potencjalnego partnera — 16,7.

Niezrozumiała reakcja

Nic dziwnego, że w tej sytuacji oba banki zapowiadają dywidendę zdecydowanie wyższą niż wypłacona w 2005 r.

— Zaproponujemy, aby podobnie jak w 2005 r. 80 proc. zysku netto wypłacić w postaci dywidendy — mówi Józef Wancer.

To oznacza, że akcjonariusze mają szansę dostać minimum 28 zł za akcję.

— W ubiegłym roku wypłaciliśmy 6,40 zł na akcję, czyli 82 proc. zysku. W tym roku chcemy, by wypłata była wyższa — mówi Jan Krzysztof Bielecki.

Rynek zareagował lekkim spadkiem kursów obu spółek.

— Reakcja zupełnie niezrozumiała. Oba banki pokazały lepsze wyniki, niż oczekiwał rynek. Oba mają też bardzo dobre perspektywy wzrostu. Być może to korekta po wcześniejszych wzrostach — ocenia Marcin Materna, analityk Millennium DM.