W ubiegłym roku banki centralne na świecie kupiły 1136 ton złota. Były to największe od 1967 r. zakupy kruszcu w wykonaniu władz monetarnych – wynika z danych Światowej Rady Złota. Był to także najprawdopodobniej drugi najwyższy rezultat w całej współczesnej historii i zarazem o 73 proc. przewyższający poprzedni rekord z 2018 r.
Jeszcze ciekawszy jest fakt, że większość tych zakupów nie została oficjalnie zaraportowana w statystykach Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Równie mocno prezentują się opublikowane niedawno dane za pierwszy kwartał 2023 r. W trzy miesiące banki centralne dołożyły do swych skarbców 228,4 ton żółtego metalu. To wprawdzie wyraźnie mniej (o 150 ton) niż kwartał wcześniej, lecz zarazem o 176 proc. więcej niż w analogicznym okresie roku ubiegłego.

Za większość tych zakupów odpowiadały cztery instytucje. Władze monetarne Singapuru kupiły 69 ton złota i w tym przypadku było to pierwsze zwiększenie rezerw od prawie dwóch lat. Wzrost zasobów o 58 ton zaraportował Ludowy Bank Chin - aczkolwiek w przypadku władz ChRL nigdy nie możemy być pewni, czy oficjalne dane pokrywają się ze stanem faktycznym. Z oficjalnych statystyk wynika, że od listopada Chiny zwiększyły rezerwy kruszcowe o 120 ton, do poziomu 2068 ton. Kolejne 30 ton kupiła Turcja. Bank Rezerw Indii dodał siedem ton. Zakupem dwóch ton pochwalił się Czeski Bank Narodowy, a jedną tonę dołożył bank centralny Filipin.

Po stronie sprzedających stały przede wszystkim Kazachstan (redukcja rezerw o 20 ton), Uzbekistan (-15 ton) oraz Kambodża (-10 ton). Oficjalne rezerwy Rosji zmalały o 6 ton, co jednak najprawdopodobniej wynika z przeznaczenia kruszcu na bicie monet. Nie zmienia to też faktu, że rosyjskie rezerwy złota są o 28 ton większe niż w ubiegłym roku, gdy kraj zaprzestał ich oficjalnego raportowania.
Złoto kontra dolar
Po roku 2008 banki centralne Zachodu nagle przestały wyprzedawać rezerwy złota, których pozbywały się przez poprzednie 20 lat. Królewski metal na znaczącą skalę zaczęły za to skupować kraje rozwijające się – przede wszystkim Chiny, Rosja, Indie, Turcja i Kazachstan. W roku 2018 do tego grona dołączyły Polska i Węgry dokonujące pierwszych od 20 lat w Unii Europejskiej zakupów złota.
Istnieje wiele powodów, dla których banki centralne – zwłaszcza krajów rozwijających się – postanowiły zwiększyć rezerwy królewskiego metalu. Po pierwsze, dzięki kumulowaniu dużych nadwyżek walutowych udział złota w ogóle rezerw dewizowych był u nich stanowczo zbyt niski. Po drugie, za zakupami złota stała chęć dywersyfikacji portfela i chęć ograniczenia ekspozycji na ryzyko kredytowe emitentów obligacji. Po trzecie, duże rezerwy złota budują zaufanie do krajowej waluty – zarówno wśród inwestorów zagranicznych oraz (a może zwłaszcza) wśród lokalnej ludności.
I wreszcie po czwarte, trudno nie wiązać zmasowanych zakupów złota z dążeniem do choćby częściowej dedolaryzacji światowej gospodarki. Ambicji w tym zakresie nie kryją przede wszystkim władze Rosji czy Chin – czyli światowych mocarstw, którym nie w smak jest globalna hegemonia dolara i Stanów Zjednoczonych. Widać też, że trend akumulacji złota nasilił się po marcu 2022 r., gdy USA użyły dolara jako broni i zamroziły rezerwy walutowe Banku Rosji. Po tym wydarzeniu w wielu krajach zapewne zaczęto się zastanawiać, na ile bezpieczne są ich rezerwy ulokowane de facto w Rezerwie Federalnej.
Narodowy Bank Polski wraca do gry
W tym kontekście interesujący jest powrót na rynek Narodowego Banku Polskiego. Według obliczeń Bankier.pl w kwietniu NBP zwiększył rezerwy złota o 14,8 tony. Tak przynajmniej wynika z opublikowanych 5 maja statystyk o oficjalnych aktywach rezerwowych. NBP nie informuje w tym raporcie o ilości posiadanego kruszcu. Ale korzystając z danych LBMA można policzyć, że na koniec kwietnia było to niespełna 7,83 mln uncji.
Tymczasem na koniec marca NBP raportował posiadanie 7,35 mln uncji królewskiego metalu i wielkość ta była niemal stała przez prawie cztery lata. Oznacza to, że w kwietniu w bilansie Narodowego Banku Polskiego przybyło ponad 476 tys. uncji złota, co w przeliczeniu daje ponad 14,8 tony. Oznaczałoby to, że polskie rezerwy złota zostały powiększone do ok. 243,5 tony.
Jeśli te dane zostaną potwierdzone w statystykach „płynnych aktywów i pasywów w walutach obcych”, oznaczać to będzie pierwszy od prawie czterech lat zakup złota w wykonaniu polskiego banku centralnego. Na początku lipca 2019 r. NBP poinformował o zakupie stu ton złota i przewiezieniu połowy polskich rezerw złota do krajowych skarbców. Wcześniej pierwszych w XXI . zakupów NBP dokonał we wrześniu 2018 r.
W ubiegłym roku prezes NBP Adam Glapiński kilkukrotnie deklarował, że bank centralny zamierza dokupić 100 ton złota. Jednakże nic z tych deklaracji nie wynikło i na koniec grudnia 2022 r. stan posiadania NBP był praktycznie taki sam jak na początku roku.
Czy złoto faktycznie jest tak drogie?
Na początku maja dolarowe notowania złota praktycznie wyrównały nominalne rekordy wszech czasów z sierpnia 2020 (2077,50 USD/oz) oraz marca 2022 (2076,60 USD/oz.). Jednakże fiasko ustanowienia nowego szczytu sprawiło, że patrząc w średnim terminie na rynku złota nadal obowiązuje trend boczny.
Od trzech lat notowania królewskiego metalu wahają się w przedziale 1620-2080 USD za uncję trojańską. Warto przy tym odnotować fakt, że cena złota nie poprawiła nominalnego rekordu pomimo najwyższej od 40 lat inflacji cenowej w Stanach Zjednoczonych. Z drugiej strony notowania kruszcu nie poddały się presji ostrych podwyżek stóp procentowych w Fedzie oraz mocnego dolara, który jesienią ubiegłego roku był najsilniejszy od 20 lat.
Jednakże w długim okresie koncentrowanie się na cenach nominalnych nie jest najwłaściwszym podejściem ze względu na systematyczny spadek siły nabywczej dolara amerykańskiego i innych walut fiducjarnych. Gdy w styczniu 1980 r. cena uncji złota sięgnęła rekordowych 850 USD/oz., było to wówczas przeszło 24-krotnie więcej niż w grudniu 1969 r., gdy na nowojorskiej giełdzie uruchomiony został handel kontraktami terminowymi na złoto.
Owe 850 USD ze stycznia 1980 r. stanowi równowartość siły nabywczej blisko 3300 dzisiejszych dolarów – wynika z kalkulatora inflacyjnego amerykańskiego Biura Statystyki Pracy, rządowej agendy odpowiedzialnej za obliczanie wskaźnika inflacji CPI. Zatem w ujęciu realnym złotu jeszcze wiele brakuje do wyrównania historycznego szczytu sprzed przeszło 43 lat. Co więcej, wciąż niepobity w ujęciu realnym pozostaje rekord z poprzedniej hossy. Kwota 1920 USD/oz. z września 2011 r. dziś byłaby warta ok. 555 USD – jeśli posłużymy się oficjalnym wskaźnikiem CPI dla dolara.

