Kilka tygodni temu Komisja Nadzoru Finansowego (KNF) zapowiedziała, że od nowego roku zmieni co ostrzejsze zapisy rekomendacji T, żeby pobudzić słabnącą akcję kredytową. Banki przyjęły deklarację z entuzjazmem, bo od dawna domagały się poluzowania reguł gry. Kiedy jednak zapoznały się ze szczegółami propozycji nadzoru, ich optymizm przygasł.
— Dla nas zmiany mają charakter neutralny i nie wpłyną na ożywienie akcji kredytowej. W innych bankach mogą ją wręcz ograniczyć — mówi szef kredytów konsumenckich w dużym banku. Wyjaśnia, że choć założenia są słuszne, jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach.
Przekłute balony
Związek Banków Polskich (ZBP) przedstawił nadzorowi długą listę uwag do proponowanych zmian w rekomendacji — łącznie ponad 40 stron. Większość ma charakter redakcyjny, porządkowy, uściślający, ale kilka dotyczy zastrzeżeń o zasadniczym znaczeniu.
Najważniejsze odnosi się do tzw. kredytów balonowych, czyli głównie samochodowych. Nowa rekomendacja jest dla nich ostrzejsza od obowiązującej. Zgodnie z propozycją nadzoru, kto chce kupić samochód na kredyt o wartości przekraczającej jego trzymiesięczne zarobki, musi wykazać się co najmniej półroczną historią współpracy z bankiem. Dzisiaj klient przychodzi po pieniądze na sfinansowanie kupna samochodu, bank sprawdza jego zdolność i historię kredytową. Wystarczy.
— Ten rynek funkcjonuje na innych zasadach niż rynek pożyczek gotówkowych. Działają na nim wyspecjalizowane banki samochodowe, dostarczające finansowania tylko na jeden produkt — mówi Joanna Tylińska z ZBP. Różnic jest więcej. Kredyt samochodowy zaciągany jest zazwyczaj na wyższe kwoty niż gotówkowy i klienci znacznie lepiej go spłacają niż zwykłe, niezabezpieczonepożyczki.
Tymczasem KNF wrzuca je do jednego worka. Banki mają zastrzeżenia do wymogów tyczących się oceny zdolności kredytowej klienta. W obowiązującej jeszcze wersji rekomendacji rata kredytu nie może przekroczyć, w zależności od zarobków, 40-60 proc. miesięcznych dochodów klienta. Bankowcy z ulgą przyjęli zapowiedź, że obowiązek badania DTI (debt to income) zostanie zniesiony. Nadzór proponuje, żeby każdy bank we własnym zakresie opracował model weryfikowania wnioskodawcy.
Joanna Tylińska zwraca uwagę na ważny szczegół: otóż w nowej wersji trzeba brać pod uwagę nie tylko zadłużenie kredytowej lecz wszystkie zobowiązania klienta. Rekomendacja nr 6.8 wymaga podjęcia działań, które „pozwolą na uzyskanie wiarygodnych i kompetentnych informacji” o całym zadłużeniu wnioskodawcy w bankach i instytucjach pozabankowych.
— Pytanie, jak pozyskiwać te dane, skoro firmy pożyczkowe nie mają obowiązku wymieniania się informacjami o dłużnikach — mówi Joanna Tylińska.
Być może będą musiały takie dane ujawniać. Z KNF płyną sygnały o ustawie regulującej działalność firm pożyczkowych.
Informacja to podstawa
Zastrzeżenia branży budzi również rekomendacja 16.6, która wymaga od banków comiesięcznego przeglądu wszystkich kredytów detalicznych. To kolejne zaostrzenie zasad, które obecnie dopuszczają podejście „portfelowe”, czyli weryfikację jakości aktywów na podstawie danych statystycznych dla wydzielonych ekspozycji kredytowych. 19. rekomendacja nakłada na banki obowiązek uzyskania pisemnego poświadczenia od klienta, że dostał wszystkie niezbędne dokumenty i wyjaśnienia dotyczące kredytu i został powiadomiony o wszystkich rodzajach ryzyk związanych z zadłużaniem się. Ładnie to wygląda w teorii — w praktyce może bankom napsuć sporo krwi.
— Nikt nie jest w stanie przewidzieć wszystkich rodzajów ryzyka. Taki zapis otwiera dłużnikom drogę do procesów sądowych. Będą dowodzić, że nie spłacili zobowiązania, ponieważ bank nie przekazał im pełnej informacji o kredycie — mówi Joanna Tylińska.
Sprawa z pozoru błaha, ale nie bez kozery regulaminy bankowe liczą po kilkanaście stron. Joanna Tylińska uważa, że po wprowadzeniu nowej rekomendacji bankom przybędzie papierkowej roboty, procedury weryfikacyjne będą bardziej czasochłonne i proces udzielania kredytu się wydłuży.
— Rekomendacja będzie wymagała więcej pracy i może podwyższyć koszty banków — uważa Joanna Tylińska.
Miękkie zapisy
Bankowcy mają nadzieję, że większość zasugerowanych przez nich poprawek zostanie przyjęta przez KNF, która jest otwarta na głosy środowiska. Niepokój branży budzi jednak to, co w rekomendacji zostało zapisane ogólnikowo i takie już zostanie. Nadzór dzieli banki na dwie kategorie: takie, które spełniają podwyższone wymogi i mogą stosować uproszczone procedury kredytowe, oraz takie, które ich nie spełniają.
Bardziej wyśrubowane normy dotyczą utrzymywania współczynnika wypłacalności powyżej 12 proc. przez sześć miesięcy z rzędu i posiadania kapitałów pierwszej kategorii na poziomie 9 proc. Oba warunki będą obowiązywały już od przyszłego roku. W 2014 r. KNF zacznie weryfikować banki na podstawie badania i oceny nadzorczej (BION) w zakresie ryzyka kredytowego i zarządzania. Nie może być ona niższa niż 2,5.
— BION jest raczej miało obiektywny. Komisja bierze pod uwagę wiele czynników, oceniając bank. Przykładowo nieodpowiednie podejście do rekomendacji T może obniżyć ocenę, uniemożliwiając korzystanie z uproszczonych procedur. Nadzór za bardzo wchodzi w rolę zarządcy, a nie nadzorcy banku — mówi przedstawiciel branży bankowej, zastrzegając sobie anonimowość.
Nadzór dopiero zapoznaje się z uwagami banków. Łukasz Dajnowicz, rzecznik KNF, twierdzi, że za wcześnie, by powiedzieć, które z nich zaakceptuje, a które odrzuci. Potwierdza tylko, że ostateczna wersja rekomendacji będzie gotowa do końca roku.