Handlowy mocno podbił wynik, BRE Bank wypracował zysk, a Nordea trzyma poziom
Kryzys i po kryzysie. Odpisy jeszcze są, ale banki coraz śmielej patrzą w przyszłość. Szczególnie Handlowy.
Miał swoje pięć minut prezes Jan K. Bielecki z Pekao, miał Brunon Bartkiewicz, były szef ING BSK. Przyszła też pora na Sławomira Sikorę, szefa Citi Handlowego. To ostatni z triady konserwatywnie zarządzanych banków, którym analitycy długo wytykali, że prowadzą zbyt zachowawczą politykę, co odbija się na niskim ROE.
Czysty kapitał
Prezes Handlowego sparował wczoraj ten zarzut.
— Wiele banków deklaruje, że ma wysokie wskaźniki kapitałowe. Współczynniki wypłacalności w każdym z ośmiu notowanych na giełdzie przekracza 10 proc. Ale jeśli zapytamy, ile jest w tym kapitału pierwszej kategorii, a ile pożyczonego, to w kilku bankach spada on poniżej 8 proc. — mówi Sławomir Sikora.
Szef banku dużo mówił wczoraj podczas konferencji prasowej o kapitale. Handlowy wyliczył, że jeśli odjąć pożyczki podporządkowane, to w dwóch giełdowych bankach współczynnik wypłacalności jest tuż poniżej wymaganych przez regulacje 8 proc., a w jednym wynosi on 6 proc. Po co te obliczenia? Ponieważ w Handlowym współczynnik wypłacalności przekracza 15 proc. To znacznie powyżej średniej rynkowej. To marnowanie kapitału.
— W tym roku dywidenda nie została wypłacona, stosując się do zaleceń nadzoru. W efekcie współczynnik wypłacalności przekroczył 15 proc. W imieniu zarządu mogę zadeklarować, że bank będzie zmierzał do polityki oddawania kapitału, który przekracza nasze potrzeby rozwojowe i współczynniki ostrożnościowe — mówi Sławomir Sikora.
Szef banku nie krył zadowolenia z miejsca, w jakim jest obecnie Handlowy.
— Trend poprawy jest stały. Wydaje się, że będzie on kontynuowany w przyszłym roku. W tym kontekście, co mówię z dumą, nasza polityka zarządzania bankiem w czasie kryzysu, oparta na wysokim kapitale, płynności i niezamykaniu oczu na osłabienie portfela kredytowego, przynosi efekty — mówi Sławomir Sikora.
Opcje z głowy
Citi Handlowy uważa problem z opcjami walutowymi za zakończony. Podobnie jest w BRE Banku, który po kilku kwartałach wysokich odpisów na opcje teraz rozwiązał niewielką część rezerw — 6,9 mln zł.
— Nie oznacza to, że nigdy nie pojawią się rezerwy na ten cel, ale nawet gdyby — to bardzo niewielkie, niezauważalne w skali banku — mówi Mariusz Grendowicz, prezes BRE Banku.
Zauważalne będą wciąż odpisy na kredyty. Na wynikach wciąż kładzie się felerna pożyczka gotówkowa, udzielana nie swoim klientom. BRE Bank nie ma jej w ofercie już od kwietnia, ale rezerwy na nietrafiony produkt wciąż musi robić.
Mariusz Grendowicz, podobnie jak Sławomir Sikora, oczekuje "dynamicznego wyjścia z kryzysu w nieodległym czasie". Tyle że ożywienie z opóźnieniem przełoży się na sytuację firm.
— Przez dwa trzy kwartały będziemy mieli do czynienia z pogarszaniem się portfeli kredytowych — prognozuje Mariusz Grendowicz.
W cieniu publikacji giełdowych tuzów osiągi podała też Nordea, która, choć znacznie mniejsza, błysnęła ładnymi wynikami. Bank zarobił w III kwartale 47,5 mln zł — o 34,6 proc. więcej niż przed rokiem. Narastająco uzyskał wynik netto 98 mln zł. To prawie tyle samo ile przed rokiem.
— Inwestycja w rozwój sieci przekłada się na wzrost sprzedaży i rentowności — mówi Włodzimierz Kiciński, prezes Nordea Banku.
Eugeniusz Twaróg