Szansa na zwycięstwo frankowicza w sądzie, jeżeli tylko jest on konsumentem, przekracza 95 proc. – tak wynika z tegorocznych statystyk wyroków. Sądy najczęściej unieważniają umowy, co oznacza, że klienci muszą się rozliczyć z bankiem tak, aby to, co zapłacili, było równe temu, co dostali. Problemem wciąż pozostaje oczekiwanie na wyrok – choć zdarzają się wyroki na pierwszej rozprawie, czy nawet rozpatrywanie kilku spraw względem tego samego banku razem, to wciąż czas oczekiwania należy liczyć w latach. Przyrost spraw w warszawskim wydziale frankowym sugeruje nawet siedem lat, ale w innych sądach wygląda to lepiej i można mówić o dwóch-trzech latach.
Szybciej można zawrzeć z bankiem ugodę, o ile bank z taką propozycją do klienta wyszedł. Fora i grupy internetowe frankowiczów pełne są szczegółów, ale o wspólny mianownik nie jest łatwo, bo oferty z ostatnich kilku miesięcy są bardzo zróżnicowane. Bank Millennium zaoferował jednemu z klientów przewalutowanie po kursie 2,89 zł ze stałą stopą i ratą niższą o 700 zł. BPH klientom, którzy tylko napisali reklamację, zaproponował spłatę pozostałej kwoty po kursie średnim NBP wyliczanym z dnia uruchomienia kredytu i daty podpisania ugody. PKO BP w kredycie z 2008 r. na 125 tys. zł proponuje zmniejszenie kwoty do spłaty ze 160 tys. zł do 50 tys. zł.
mBank zmienia podejście
Na początku listopada mBank ogłosił nowy program ugód, w ramach którego podejście do klienta ma być indywidualne, a bank zaoferuje kredyty ze stałym oprocentowaniem wynoszącym 4,99 proc. na 5 lat.
– Jeżeli porównamy to ze zwykłym kredytem w złotych, to różnica jest ogromna. Oferowane teraz kredyty w złotych mają oprocentowanie 9-10 proc., a najlepsze oferty ok. 8 proc. Ale w ugodę jest wkalkulowany fakt, że jeżeli klient pójdzie do sądu i wygra, to nie zapłaci żadnych odsetek. Pozostaje kwestia, czy na pewno wygra ten proces i ile to potrwa. Jest to sprawa indywidualna, czy dla kogoś jest to atrakcyjne czy nie – mówi Jarosław Sadowski, analityk Expandera.
– Propozycja mBanku podejścia indywidualnego do klienta jest zupełną niewiadomą, oprócz oferty konwersji na stałą stopę przy marży 4,99 proc., która wygląda atrakcyjnie. Według zarządu nowa oferta będzie bardziej atrakcyjna niż dotychczasowa, dużo gorsza od propozycji KNF. Podobną filozofię ma Millennium – są to negocjacje sprawdzające na co klient jest gotów się zgodzić. Z twardych danych, które Millennium raportuje wynika, że bank w ostatnich kwartałach ma więcej ugód niż pozwów. Po wzroście kosztów ugód widać z jednej strony gorsze warunki rynkowe, ale też docieranie z ugodami do bardziej świadomych i nieprzekonanych klientów – mówi Marta Czajkowska-Bałdyga, analityk Ipopema Securities.

Klienci mBanku nie zawsze są zadowoleni z propozycji. Jeden z nich pokazał w sieci, że bank zaproponował umorzenie kapitału do spłaty o 9 proc., co dałoby kurs przewalutowania 4,3 zł, a w efekcie rata wzrosłaby o niemal 40 proc. – z 910 do 1260 zł. Klienci chwalili się jednak również bardziej korzystnymi ofertami w sieci - mBank raz zaproponował przewalutowanie po kursie 2,27 zł kredytu z 2007 r., a innym razem umorzenie 20 proc. kwoty do spłaty. Inna klientka informuje o propozycji umorzenia całej pozostałej kwoty do spłaty w wysokości 193 tys. zł, podczas gdy brała 143 tys. zł kredytu. Następny frankowicz z kredytu na 360 tys. zł spłacił 570 tys. zł i zostało mu 195 tys. zł, które bank zaproponował, że umorzy i dopłaci 10 tys. zł. Kolejnemu zaproponowano przewalutowanie tylko pozostałej kwoty do spłaty po kursie z dnia uruchomienia. Małżeństwo z kredytem w mBanku zapłaciło w ratach 30 tys. zł więcej niż wzięli kredytu – bank zaproponował umorzenie pozostałej do zapłaty kwoty.
– Na pewno jest to ruch, którego mBankowi brakowało. Klienci mBanku są bardziej skłonni do składania pozwów i świadomi tego, co mogą zyskać. Jest to krok w przód, którego należało się spodziewać, aby bank świadomie zmniejszał ryzyko portfela, a przy tym nie odstawał od konkurencji – mówi Marta Czajkowska-Bałdyga.
Ugody będą jednak przede wszystkim interesować tych, którzy chcą sprzedać mieszkanie lub szybko pozbyć się problemu z kredytem.
– Dla tych, którzy rozważają skorzystanie z ugody z bankiem, kluczowa jest kwestia o ile zostanie zmniejszone zadłużenie. Jeśli ktoś pożyczył 300 tys. zł, obecnie ma jeszcze do spłaty np. 400 tys. zł według obecnego kursu, a bank oferuje w ramach ugody, że to będzie np. 200 tys. zł, to z jednej strony jest to duży spadek zadłużenia. Jeśli jednak taka osoba zdecyduje się rozstrzygnąć sprawę w sądzie i umowa zostanie uznana za nieważną, to z moich wyliczeń wynika, że albo wychodzimy na zero z bankiem, albo trzeba dopłacić 20-30 tys. złotych (dla przeciętnego kredytu). Czasami w sytuacji, gdy to był kredyt brany przy kursie 2 zł wychodzi, że to bank jeszcze musi kredytobiorcy zwrócić pieniądze – mówi Jarosław Sadowski.
Banki pod presją
Poza Bankiem Millennium także PKO BP w ostatnim czasie udaje się zawierać więcej ugód niż dostaje pozwów – podpisano już 17,9 tys. ugód. W III kwartale złożono 3,3 tys. wniosków o mediację, podczas gdy napłynęło niecałe 1,8 tys. pozwów.
Ugody coraz częściej zawiera też BNP Paribas – do końca III kwartału zawarto ich 825, czyli o 46 proc. więcej względem poprzedniego kwartału. A w ostatnim kwartale do banku wpłynęło 401 nowych pozwów.
Tymczasem według relacji klientów oferty ugód w tym banku są różnorodne i zależą od zaawansowania sprawy w sądzie. W jednym przypadku BNP Paribas zaoferował przewalutowanie po kursie 2,4 zł i do tego stałe oprocentowanie na poziomie 2,89 proc. Inny klient dostał ofertę na przewalutowanie po kursie 3,37 zł, co dałoby utrzymanie wysokości raty przy oprocentowaniu stałym 9,7 proc. W kolejnym przypadku zaproponowano przewalutowanie po kursie NBP i umorzenie 30 proc. kredytu, a jeszcze inna klientka - z niewielkim kredytem - dostała ofertę, w wyniku której rata wzrosłaby z niecałych 600 zł do ponad 800 zł.
Tymczasem orzecznictwo sądowe coraz bardziej się ujednolica na korzyść konsumentów. Jedną z ostatnich spraw pozostaje kwestia wynagrodzenia za korzystania z kapitału, którego domagają się banki po unieważnieniu umów. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej zajmuje się już tą kwestią – w lutym spodziewana jest opinia Rzecznika Generalnego, a w czerwcu może zapaść wyrok.
– W perspektywie 2023 r. planowany jest wyrok TSUE dotyczący możliwości dochodzenia wynagrodzenia za korzystanie z kapitału. Patrząc przez pryzmat pierwszej rozprawy przed TSUE, to naszym zdaniem maluje się niezbyt optymistyczny obraz. Po stronie sektora bankowego stanął KNF i rząd Portugalii, a z drugiej strony mieliśmy instytucje związane z polskim rządem czy Komisję Europejską, która wykluczała wynagrodzenie dla banków w przypadku unieważnienia kredytu. Scenariusz 100 mld zł strat w sektorze, przedstawiony przez KNF w przypadku negatywnego rozstrzygnięcia, pobudza wyobraźnię, szczególnie w czasie, gdy współczynniki kapitałowe są pod presją ze względu na wycenę obligacji, czy wakacje kredytowe. Ponadto mamy bardzo zamknięty rynek emisji długu podporządkowego, któremu nie sprzyja sytuacja geopolityczna oraz odpływy z funduszy inwestycyjnych. Do tego dochodzą MREL-owe wymogi kapitałowe, które banki muszą spełniać do końca 2023 r. Presja na kapitały jest znaczna, więc z tego względu banki muszą być bardziej aktywne z wychodzeniem do klientów – mówi Marta Czajkowska-Bałdyga.