Agencja powołując się na cztery osoby związane z dochodzeniem napisała, że bankier występujący pod inicjałem „L” (zgodnie ze szwajcarskim prawem), w trakcie przesłuchania w prokuraturze przyznał, że w 2008 r. przeniósł na konto swojej żony w banku w Monako 1,5 mln USD. Drugi nielegalny transfer miał miejsce trzy lata później i miał wartość 2 mln USD. Środki trafiły na rachunek firmy w Dubaju, którą pozwany kontrolował.

Przez długi czas, po wstępnym przyznaniu się do wykorzystywania pieniędzy klientów do pokrycia strat inwestycyjnych, co miało miejsce we wrześniu 2015 r. 52-letni „L” podtrzymywał, że nigdy nie skorzystał z fałszowanych transakcji.
Obecne rewelacje, wynikające z ponownego przesłuchania w prokuraturze, podnoszą pytanie o jakość biznesu prowadzonego przez szwajcarski bank na polu zarządzania majątkiem klientów i o to, jak jeden człowiek był w stanie prowadzić przez siedem lat fałszywe transakcje klientów. I prawdopodobnie, gdyby nie „nie trafiona” inwestycja w zakład na małej amerykańskiej firmie z branży farmaceutycznej, co zmusiło „L” do wyznania grzechów, proceder mógł być jeszcze kontynuowany latami.
Pieniądze były podbierane z kont topowych klientów w tym Bidzina Iwaniszwilego, gruzińskiego miliardera i byłego premiera tego kraju oraz Witalija Małkina, byłego rosyjskiego senatora, a także dwóch innych rosyjskich bogaczy.
Według Simon Ntaha, obrońcy „L”, transfery miały charakter dwustronny, gdyż bankier nie tylko „podbierał” środki, ale także miał swoimi pieniędzmi pokrywać straty klientów.
„L” zgodził się na spieniężenie znacznej części swojego majątku, w tym piwniczki z Zinami, które mają trafić na aukcję, z której środki mają być przeznaczone na rekompensację strat klientów.
Francuski bankier od stycznia przebywa w szpitalu więziennym w Genewie. Jest pod policyjnym nadzorem, gdyż jego dom znajdujący się na wzgórzach nad Jeziorem Genewskim zlokalizowany jest niecałe 10 km od granicy z Francją, która zazwyczaj nie wyraża zgody na ekstradycję swoich obywateli.