Bankom wolno mniej

Eugeniusz TwarógEugeniusz Twaróg
opublikowano: 2014-09-04 08:10

Na regulacyjnym arbitrażu korzystają firmy pożyczkowe, a tracą banki — twierdzili paneliści w Krynicy.

Wysoki ton panelowi nadawał już tytuł — „Komu potrzebny jest supernadzór — czyli blaski i cienie nadzoru finansowego w Polsce”. Było dużo o praprzyczynach kryzysu, grzechach nadzoru, było o unii bankowej i oczekiwaniach wobec jednolitego nadzoru. A kiedy wydawało się, że prezentacje przerodzą się w akademicką dysputę, pojawił się konkret.

Zaczęło się od Iwony Sroki, szefowej KDPW, która napomknęła o arbitrażu regulacyjnym w Europie, występującym na poziomie poszczególnych krajów. Wątek podchwycił Cezary Stypułkowski, prezes mBanku, odnosząc go do krajowego rynku.

— Zatrzymałem się niedawno przy miejscu, gdzie przez lata była apteka, a teraz jest punkt udzielania pożyczek bez zabezpieczeń, i pomyślałem, że są dwa światy: w jednym, bankowym, jest olbrzymia liczba regulacji, a w drugim ktoś ma pieniądze i może komuś innemu je pożyczyć na dowolny procent — mówi szef mBanku. W pierwszym ze światów przeciętny klient praktycznie niczego nie ryzykuje. W drugim — są klienci firm pożyczkowych, narażeni na wizytę komornika, gdy coś pójdzie nie tak z pożyczką.

— Mamy niewyedukowaną publiczność, która pada ofiarą rozmaitych praktyk stosowanych przez te firmy. Wołanie o uregulowanie ma swój sens — mówi Cezary Stypułkowski. Loukas Notopoulos, szef Vivus Finance, wywołany do tablicy, odpowiedział, że nie jest przeciwny regulacjom i że warto zapoznać się z praktyką stosowaną w innych krajach, np. w Grecji, gdzie do otwarcia firmy pożyczkowej trzeba mieć 8,5 mln EUR.

— W Polsce, żeby otworzyć bank wystarczy 7,5 mln EUR — skwitował Loukas Notopoulos. W tym momencie Cezary Stypułkowski otworzył kolejny ciekawy wątek regulacyjnego arbitrażu, polegający na zakazie stosowania tzw. screen scrapingu. To usługa polegająca na tym, że instytucja kredytowa loguje się w imieniu klienta na jego rachunek w obcym banku, żeby na podstawie historii przepływów ocenić jego zdolność kredytową.

— Jesteśmy świeżo po korespondencji w tej sprawie z nadzorem, który zakazuje stosowania screen scrapingu bankom. Firmy pożyczkowe mogą i KNF nic nie ma do tego — mówi szef mBanku.

Andrzej Reich, dyrektor departamentu regulacji bankowych, instytucji płatniczych i SKOK w KNF, ucieszył się, że ten temat został podjęty.

— W umowach rachunku jest napisane, że jeśli klient udostępni komuś hasło i login, to bank nie ponosi żadnej odpowiedzialności za to, co stanie się z pieniędzmi klienta — mówi Andrzej Reich. Z tej metody udzielania kredytów korzystały trzy banki: Idea, Alior i mBank. Latem KNF zakazała stosowania screen scrapingu.