W czerwcu 1990 r. Ministerstwo Finansów zleciło audyt w dziewięciu komercyjnych bankach. Wynik: od 9 do 20 proc. kredytów zostało zaklasyfikowanych do kategorii wątpliwe lub stracone. Rok później odsetek złych długów rośnie do 24-68 proc. Współczynniki kapitałowe banków daleko odbiegają od limitu 8 proc. Zagraniczni doradcy sugerują, żeby wzorem innych krajów, przeżywających w tym samym czasie krach rynku bankowego, powołać z publicznych pieniędzy wehikuł, który przejmie złe kredyty i zajmie się windykacją.

Resort finansów nie wierzy, że państwowa instytucja poradzi sobie z problemem. Wybiera inną drogę: powstaje projekt specjalnej ustawy o restrukturyzacji finansowej przedsiębiorstw i banków, który przewiduje dokapitalizowanie rządowymi obligacjami sektora bankowego, wydzielenie w instytucjach finansowych departamentów zarządzających złymi kredytami i wreszcie utworzenie zupełnie nowego instrumentu: bankowego postępowania ugodowego (BPU). Jego konstrukcja została oparta na schemacie układu sądowego opisanym w prawie układowym z 1934 r.
Bankowcy chcą teraz sięgnąć po rozwiązanie, które trzy dekady temu pozwoliło uratować trzy setki państwowych spółek, a dzisiaj może znaleźć zastosowanie do restrukturyzacji firm dotkniętych skutkami pandemii COVID-19. Pomysł odkurzenia starych przepisów przedstawił Związkowi Banków Polskich (ZBP) Stefan Kawalec, wiceminister finansów z początku lat 90., jeden z autorów specustawy, trafiając na podatny grunt, gdyż bankowcy obawiają się zderzenia dwóch zjawisk: istotnego wzrostu złych kredytów i niewydolności systemu sądownictwa.
„My jak kania dżdżu potrzebujemy nowej legislacji restrukturyzacyjnej. Jeżeli nie będzie uproszczonych postępowań w rodzaju bankowego postępowania ugodowego, to jestem przekonany, że będziemy w przyszłym roku zakopani kompletnie w takich procesach” — mówił niedawno podczas jednej z debat Cezary Stypułkowski, prezes mBanku.
Historia zatoczyła koło
Czym jest BPU? To szybka procedura restrukturyzacji zadłużenia, wszczynana na wniosek przedsiębiorcy, podejmowana i nadzorowana przez bank. Zgodnie z ustawą sprzed 30 lat przesłanką do wystąpieniaz wnioskiem o zwarcie ugody jest niewypłacalność firmy wobec banku lub prognoza, że do zawieszenia spłat zobowiązań dojdzie wkrótce.
Postępowanie jest wszczynane tylko wobec przedsiębiorstw rokujących na przyszłość. Pozytywna weryfikacja i ugoda umożliwiała sięgnięcie po rozbudowany arsenał środków zaradczych: od przesunięcia, zmiany terminu spłaty zobowiązania, obniżenia oprocentowania, zawieszenia spłat, częściowe lub pełne umorzenie wierzytelności po konwersję na akcje. Postępowania, podobnie jak w klasycznym modelu układowym, nadzoruje rada wierzycieli powołana przez bank.
— Przedstawiciel skarbu państwa zawsze głosował za ugodą, jeśli publiczne zobowiązania nie były traktowane gorzej od innych wierzytelności — mówi Stefan Kawalec.
Pomysł wskrzeszania przepisów z czasów, kiedy i banki, i przedsiębiorstwa były państwowe, może wydawać się egzotyczny. Lektura ustawy z 1993 r. tylko utwierdza w przekonaniu, że mamy do czynienia z prehistorią. Z drugiej jednak strony podobieństw między sytuacją sprzed trzech dekad a obecną jest więcej, niż może się wydawać. Do BPU nie kwalifikowano pierwszego lepszego przedsiębiorstwa państwowego (jednoosobowe spółki skarbu państwa), ale zakłady młode, stosunkowo nowoczesne, perspektywiczne, które z dnia na dzień straciły przychody w związku ze zmianą systemu politycznego i upadkiem ZSRR i całego bloku wschodniego, głównego odbiorcy ich produkcji.
Przed 1989 r. firmy nabrały kredytów bankowych, których nie były w stanie spłacić. Bez postępowania ugodowego czekała je upadłość. Jest jeszcze jedno podobieństwo między początkiem transformacji i obecnymi czasami. Wtedy, na początku lat 90., trzeba było wejść na szybką ścieżkę ugody w ramach procedury pozasądowej, bo ówczesne sądy nie byłyby w stanie poradzić sobie na czas z przeprowadzeniem procesów skomplikowanych spraw. Tu niewiele się zmieniło przez trzy dekady.
— Praktyka sądowa wskazuje, że postępowania restrukturyzacyjne mogą trwać lata. Potrzebne są narzędzia umożliwiające szybkie przeprowadzenie procesu restrukturyzacji. Wydaje się, że taką możliwość daje bankowe postępowanie ugodowe — mówi dr Tadeusz Białek, wiceprezes ZBP, szef zespołu pracującego nad dostosowaniem koncepcji BPU do obecnych realiów.
Narzędzie uzupełniające
Zadanie nie jest łatwe, gdyż przepisy o BPU mocno trącą myszką. Właściwie trzeba przerobić wszystko, pilnując się, żeby nie wejść w kolizję z prawem unijnym, czym 30 lat temu nie trzeba było zawracać sobie głowy. Pierwotna koncepcja była już kilka razy zmieniana, przy czym poprawki są dość istotne.
Zarys finalnego rozwiązania miał być gotowy po majowym weekendzie, ale prace się przedłużyły. Tadeusz Białek wyjaśnia, że materia jest płynna i kolejne wersje są próbą dostosować BPU do potencjalnych problemów, jakie mogą się pojawić. Pomysł BPU był konsultowany w Komisji Nadzoru Finansowego i wstępnie jest ona na tak.
Głos komisji ma jednak charakter opiniujący. Decyzję w sprawie wskrzeszenia rozwiązań sprzed lat musi podjąć rząd, który zresztą zauważył, że obecne prawo restrukturyzacyjne nie działa i nie może być sprawnie zastosowane do następstw pandemii. W Sejmie jest obecnie procedowany rządowy projekt ustawy o udzielaniu pomocy publicznej w celu ratowania lub restrukturyzacji przedsiębiorców w ramach rozwiązań pozasądowych.
— BPU może stanowić ważne uzupełnienie tej ustawy, dając bankom narzędzie do udzielenia szybkiej pomocy dobrze prosperującym dotychczas firmom, które będą musiały przejść szybką ścieżkę restrukturyzacji, żeby wyjść na prostą. Standardowej procedury po prostu mogą nie przeżyć — mówi Tadeusz Białek.
Według niego na rynku są bankowcy, którzy dobrze wspominają i oceniają efektywność BPU. Warto dodać, że w przygotowanie i realizację ustawy z 1993 r. zaangażowane były takie osoby, jak Sławomir Sikora, prezes Citi Handlowego, wtedy dyrektor w resorcie finansów, Sławomir Lachowski, wówczas dyrektor PBG w Łodzi, Mieczysław Groszek, obecnie prezes Fundacji Polska Bezgotówkowa, a w latach 90. pracownik Polskiego Banku Rozwoju, Piotr Cyburt, dzisiaj szef mBank Hipoteczny, i Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes ZBP.
— BPU było rodzajem bajpasa systemu sądowego. Procedura rzeczywiście była bardzo szybka — podpisanie umowy ugody musiało nastąpić w ciągu trzech miesięcy od rozpoczęcia postępowania — wspomina Mieczysław Groszek.
Stefan Kawalec uważa, że BPU może okazać się przydatnym narzędziem, kiedy zostaną zniesione ograniczenia związane z pandemią.
— Wiele firm będzie obarczonych balastem zadłużenia z czasów sprzed koronawirusa i będzie wymagać wsparcia. Jest dużo przedsiębiorstw, które mają produkt, rynek, ale obciążone długiem nie będą w stanie sobie poradzić. Przy zastosowaniu normalnych procedur restrukturyzacyjnych część z nich może upaść. Dlatego jest sens uruchomienia postępowania, które pozwoli w przyspieszonym tempie dokonać restrukturyzacji z szansami na odzyskanie rentowności — mówi Stefan Kawalec.
OKIEM EKSPERTA
Rozwiązanie jest na stole
WOJCIECH KOSTRZEWA, prezes Polskiej Rady Biznesu*
Pomysł z dostosowaniem bankowego postępowania ugodowego do obecnych potrzeb uważam za bardzo dobry. Jest to instrument sprawdzony i skuteczny. Co prawda był stosowany w innych realiach, na początku drogi do gospodarki rynkowej, jednak potrzeby firm wówczas i dzisiaj są podobne. Fala restrukturyzacji nadciąga i trzeba znaleźć sposoby radzenia sobie z problemem szybciej, niż się spodziewamy. Szukanie innych rozwiązań, skoro BPU jest na stole, byłoby wyważaniem otwartych drzwi. Tym bardziej warto po nie sięgnąć, ponieważ jego pomysłodawcy i ludzie, którzy je wdrażali w praktyce, są czynni zawodowo.
* Wojciech Kostrzewa był w latach 1990-95 prezesem Polskiego Banku Rozwoju. Bank był aktywnie zaangażowany we wdrażanie ustawy o restrukturyzacji przedsiębiorstw i banków.