Będzie bolało, ale Fed musi działać

Adrian Boczkowski
opublikowano: 2008-09-19 00:00

Działania banków centralnych zaczynają przynosić skutek, ale nie widać końca potrzeb. Na rynkach utrzymuje się niepewność.

Za coraz większą pomoc dla sektora finansowego zapłacą podatnicy

Działania banków centralnych zaczynają przynosić skutek, ale nie widać końca potrzeb. Na rynkach utrzymuje się niepewność.

Pompowanie gotówki w system międzybankowy przez największe banki centralne nie ustaje. Najnowsza inicjatywa amerykańskiej Rezerwy Federalnej (Fed), Europejskiego Banku Centralnego (ECB) oraz władz monetarnych Japonii, Anglii, Kanady i Szwajcarii ma uspokoić sytuację na globalnym rynku krótkoterminowych pożyczek. Setki miliardów dolarów przeznaczone na ten cel mają sprowadzić oprocentowanie pożyczek do stanu sprzed upadłości Lehman Brothers, jednego z najbardziej znanych banków inwestycyjnych świata.

Morze gotówki

Bankructwo ikony świata finansów sprawiło, że mało kto chciał pożyczać pieniądze. Jeśli już, to bardzo drogo. Odsetki od dolarowych pożyczek overnight zdublowały się i utrzymywały się najwyżej od 2001 r. (ponad 5 proc.), choć wtedy bazowa stopa procentowa w USA była ponad trzy razy wyższa niż obecnie.

— Banki centralne nie mają wyjścia i muszą nadal pobudzać płynność na rynku. Kiedy sytuacja polepszy się, będą jednak wycofywać pieniądze z rynku [w ramach pożyczek krótko- i średnioterminowych pod zastaw papierów wartościowych — przyp. red.]. Choć wcześniej można było mieć zastrzeżenia do polityki Fedu, to obecnie wzbudza ona we mnie duże zaufanie. Widać, że ruchy są szybkie i dobrze przemyślane — mówi Ryszard Petru, główny ekonomista Banku BPH.

Leszek Kąsek, główny ekonomista Banku Światowego dla Polski, twierdzi, że trudno kwestionować zasadność kroków podjętych przez Fed i inne banki centralne. Istnieje jednak duże niebezpieczeństwo, że finał wlewania morza gotówki w system bankowy będzie smutny.

— Wszystko zależy od tego, jak długo będzie zwiększana w ten sposób płynność na rynkach finansowych. Instytucje prywatne nie powinny przyzwyczaić się do takich interwencji, gdyż może to prowadzić do pokusy nadużycia i przenoszenia kosztów na państwo, czyli obciążenia podatników — ostrzega ekonomista.

Dezorientacja

Zapowiedź zastrzyku gotówki zaczyna działać na rynki. Koszt dolarowej pożyczki overnight spadł o 1,2 pkt proc., do 3,84 proc. Banki centralne mają jeszcze jednak sporo do zrobienia, gdyż jeszcze w ubiegłym tygodniu pieniądz był znacznie tańszy (2,15 proc.). Kryzysu zaufania nie zastopowało więc nawet to, że USA przeznaczyły już od grudnia na obronę stabilności systemu finansowego (w tym na ratowanie upadających instytucji) ponad 1 bln USD, a wraz z innymi krajami — dwa razy tyle.

— Najnowsza zapowiedź zwiększenia płynności w skali gospodarki globalnej jest znacząca, ale mam wrażenie, że banki centralne same nie wiedzą, jak mocno powinny wspomóc płynność sektora. Testują nowe dawki. Nie chcą zbyt mocno zwiększyć ilości gotówki, by gospodarki nie poniosły dużych kosztów inflacyjnych, nie odczuły skutków spadku dyscypliny finansów publicznych oraz rozmycia odpowiedzialności wśród właścicieli instytucji mających teraz kłopoty — komentuje Stanisław Gomułka, profesor London School of Economics, były wiceminister finansów.

O tym, że to nie ostatnia akcja pomocy rynkom finansowym, przekonany jest również Mirosław Gronicki, były minister finansów.

— Dopóki nie zniknie strach i nieufność, będą problemy z drastycznie malejącą płynnością — mówi.

Zapłaci Smith

Zwiększanie pomocy dla sektora finansowego oznacza przyjmowanie przez banki centralne coraz gorszych jakościowo papierów jako zabezpieczeń. Fed zaczął przyjmować w zastaw akcje, a brytyjski bank centralny jako aktywa wysokiej klasy traktował papiery oparte na rynku nieruchomości. To rodzi pytanie o straty, jakie poniosą banki centralne podczas obecnego kryzysu, i o to, kto je pokryje.

— Ewentualne straty banków centralnych rzędu kilkuset miliardów dolarów nie robią na mnie wrażenia, tak samo jak możliwe, ogólne straty związane z tym kryzysem, które mogą wynieść 2-3 bln USD. Globalne PKB wynosi bowiem około 70 bln USD — mówi Stanisław Gomułka.

Dodaje, że banki centralne poradzą sobie bez problemu.

— Mogą drukować pieniądze, bazując na wzroście PKB i inflacji. Banki centralne Japonii, Chin i Rosji mają przy tym olbrzymie rezerwy zainwestowane w papiery skarbowe USA, z których otrzymują odsetki. Tak czy inaczej, można się spodziewać nałożenia na wszystkich podatników z państw uczestniczących w ratowaniu stabilności systemu finansowego "podatku inflacyjnego" [rosnąca inflacja spowodowana dodrukowaniem pieniędzy zmniejsza realne dochody — przyp. red.] — wyjaśnia Stanisław Gomułka.

Bankructwa? Będą

Eksperci, z którymi rozmawialiśmy, uważają, że nie da się uniknąć kolejnych bankructw.

— Trzeba będzie upuścić krwi. Pomoc banków tym, którzy popełnili błędy, nie jest najlepszym pomysłem — mówi Mirosław Gronicki.

Wiele głosów mówi jednak, że jesteśmy w okolicy dna kryzysu w sektorze finansowym (ma on potrwać miesiące, a nie lata), choć na giełdach to jeszcze nie koniec spadków.

— Wydaje się, że to już kulminacja. Optymistyczne jest to, że po kryzysie na powierzchni pozostaną tylko najsilniejsze, najzdrowsze, dokapitalizowane i odpowiednio zarządzane podmioty. A później znowu zacznie się kolejny cykl ekspansji kredytowej, zgodnie z naturą gospodarki rynkowej — podsumowuje Leszek Kąsek.