Mijający rok w polskim przemyśle można podsumować tak: rozwój linii produkcyjnych, ożywienie w meblarstwie, coraz lepsza koniunktura w motoryzacji oraz powolne uklepywanie dołka w sektorze (niektórych) dóbr konsumpcyjnych. Najważniejszy jest jednak fakt, że na mapie polskiego przemysłu dominuje kolor zielony.
17 z 22 branż na plusie
Wśród 22 analizowanych branż wzrost wolumenu produkcji (licząc od stycznia do października) odnotowano aż w 17 przypadkach. To wyraźna poprawa względem ubiegłego roku, gdy w analogicznym okresie rosło 14 branż, a osiem było na minusie. W rezultacie w tym roku produkcja w przetwórstwie przemysłowym rośnie w tempie 3,2 proc. r/r, podczas gdy rok temu było to zaledwie 0,4 proc.
Ciekawym zjawiskiem jest to, że znacznie lepiej radzą sobie branże wrażliwe na cykl inwestycyjny, podczas gdy te uzależnione od popytu konsumpcyjnego zostają w tyle. Liderem wzrostów jest sektor usługowy, czyli naprawa i instalacja maszyn, który od początku roku urósł aż o 28,2 proc. Solidne wyniki notuje też sama produkcja maszyn i urządzeń ze wzrostem o 10,6 proc., a także pozostała produkcja i sektor metali, które zyskały odpowiednio 13,6 oraz 9,8 proc. Na drugim biegunie widzimy spadki w branżach lekkich: produkcja odzieży skurczyła się o 5,7 proc., urządzeń elektrycznych (głównie RTV i AGD) o 2,5 proc., a komputerów i elektroniki o 0,9 proc. Pewnym wyjątkiem w segmencie konsumenckim są meble oraz motoryzacja, gdzie produkcja wzrosła w tym roku odpowiednio o 3,3 i 3,0 proc.
Dane te mogą wydawać się zaskakujące, bo stoją w sprzeczności z krajobrazem makroekonomicznym. Konsumpcja towarów w 2025 r. rośnie w umiarkowanie wysokim tempie 3,8 proc., a nakłady inwestycyjne spadają o 1,5 proc. Mamy więc duży paradoks: Polacy kupują więcej, ale produkcja towarów (zarówno trwałych jak i nietrwałych) spada. Z kolei inwestycje w gospodarce teoretycznie maleją, a mimo to fabryki produkujące dobra inwestycyjne pracują pełną parą.
Eksportowo-importowe zależności
Jak to wyjaśnić? Po pierwsze, produkcja dóbr trwałych, takich jak sprzęt RTV czy AGD, jest w Polsce mocno uzależniona od eksportu, a nie od krajowego nabywcy. Polski konsument kupuje, ale niemiecki wciąż zaciska pasa, więc nasze fabryki nadal notują słabsze wyniki.
Po drugie, rosnący popyt konsumpcyjny niekoniecznie karmi polski przemysł – często ucieka w import. W przypadku odzieży zamiast rodzimych marek szyjących w kraju, coraz częściej wybieramy azjatycki import z platform typu Shein czy Temu. Podobnie jest z elektroniką, gdzie laptopy czy smartfony sprowadzamy głównie z Azji. Należy jednak pamiętać, że stabilne saldo handlowe sugeruje, iż na pewno nie jest to jedyne wyjaśnienie. Gdyby tak było, to różnica między importem, a eksportem powinna mocno rosnąć. A tak się nie dzieje.
Trzecim czynnikiem może być to, że detaliści wciąż wyprzedają zapasy zgromadzone w latach 2023–24, gdy konsumpcja była w stagnacji. Sprzedaż w sklepach już rośnie, ale nowe zamówienia do fabryk jeszcze nie ruszyły w pełnej skali.
W co inwestujemy?
Pozostaje jeszcze zagadka inwestycji. Należy pamiętać, że nakłady inwestycyjne obejmują nie tylko maszyny, ale też m.in. budynki. Tegoroczny spadek tych nakładów ciągnięty jest głównie przez wstrzymanie budowy nowych hal, magazynów i obiektów przemysłowych. Tymczasem inwestycje w park maszynowy mają się dobrze, co właśnie widać po wzroście produkcji maszyn. Budownictwo powinno jednak wkrótce odbić wraz z napływem środków z UE.
Dodatkowo wojna za wschodnią granicą podnosi popyt na remont sprzętu obronnego, co podnosi „produkcję” w serwisie maszyn i urządzeń. W całej Europie rosną też inwestycje na nowe statki, koleje i samoloty, a to także zwiększa sprzedaż usług naprawczych.
Generalnie trzeba przyznać, że był to naprawdę niezły rok. Mimo ceł, narastającego protekcjonizmu i wysokiej niepewności, polska produkcja i eksport wyraźnie przyspieszyły na tle ostatnich chudych lat, a Polska pozostaje jedną z wyróżniających się gospodarek w Unii Europejskiej.
