Stołowe i z Biedronki. Takie są preferencje typowego Polaka co do
pełnego smaków, kolorów, zapachów i pięknego języka świata wina — wynika
z raportu „Wino na fali wzrostu” przygotowanego na podstawie danych AC
Nielsen i Głównego Urzędu Statystycznego.
I choć zmysły rasowych kiperów mogą czuć się nieco zawiedzione, to
dystrybutorzy, producenci i importerzy win zacierają ręce — Kowalski
wciąż będzie z roku na rok pił więcej. W 2011 r. na wino wydaliśmy 1,8
mld zł.
— Średnia konsumpcja wina w Europie jest nieomal dziesięciokrotnie
wyższa niż w Polsce, również w krajach, które go nie produkują. Wzrost
konsumpcji jest napędzany przez wszystkie główne prorozwojowe trendy
społeczne: wzrost dochodów, edukacji, rozwój turystyki i kultury
kulinarnej. Dlatego wino jest w trendzie — przekonuje Robert Ogór,
prezes Ambry.
Jego zdaniem, w pespektywie pięciu lat spożycie w Polsce może się
podwoić. Prognoz unika natomiast inny duży gracz — CEDC (ma w portfelu
m.in. lidera rynku win stołowych — Carlo Rossi).
— Zwyżki na rynku utrzymują się już od kilku lat i spodziewamy się, że
trendy ubiegłoroczne utrzymają się również w 2012 r. — mówi jedynie Anna
Załuska, rzecznik CEDC w Polsce.
Na domowym stoliku
Wino rzeczywiście systematycznie mości sobie coraz szersze (choć wciąż
niewielkie) miejsce na polskim rynku alkoholi — w ciągu pięciu lat
wartość rynku wina zwiększyła się o pół miliarda, a w samym 2011 r.
wzrosła o 4,1 proc. Prawie dwukrotnie wyższa dynamika, bo 8,1 proc.,
dotyczyła sprzedaży win stołowych i to jest, zdaniem Ambry, segment,
który będzie najsilniej rósł, o 9-10 proc. rocznie. Na czym polega siła
win stołowych?
— Widoczny wzrost spożycia jest m.in. wynikiem aktywności po stronie
dystrybutorów i sieci handlowych. Rozwój sieci handlowych, w tym sieci
dyskontowych, i zachęcanie klientów przystępnymi cenami powodują, że
pijemy więcej wina i będzie to trend rosnący. Równocześnie właśnie
sprzedaż przez sieci sklepów, a nie kultura spożycia w restauracjach
sprawia, że najpopularniejsze są wina stołowe, bo Polak jako konsument
wrażliwy na cenę pójdzie do sklepu — często dyskontu — i wypije wino w
domu — tłumaczy Piotr Grauer, ekspert firmy doradczej KPMG.
Czerwone zamiast czystej
Dużo gorsze wyniki odnotowują pozostałe segmenty wina: musujące, wermuty
i deserowe — tu pomimo zeszłorocznych spadków (patrz tabela) Ambra
stawia na zwyżki 1-3 proc. w każdym z nich.
Co może je napędzić? Zdaniem Roberta Ogóra, zwiększa się rola kobiet
jako konsumentów, więc można liczyć, że wzgardzą piwem i wódką, a skuszą
się choćby na słodki wermut.