Ustępujący premier Włoch Silvio Berlusconi zapowiedział w niedzielę strajk podatkowy, jeśli prezydentem zostanie kandydat centrolewicy, która wygrała niedawne wybory parlamentarne. Ostrzegł też, że opozycja pod jego wodzą będzie tak silna, jak żadna wcześniej.
Odnosząc się do wysuwanej przez centrolewicę, choć wciąż nieoficjalnie, kandydatury postkomunisty Massimo D'Alemy na prezydenta w rozpoczynających się w poniedziałek wyborach w parlamencie, Berlusconi oświadczył, jest to "nieprzyzwoita propozycja na granicy demokracji"
"Po opanowaniu Izby Deputowanych, Senatu i rządu w wyniku większości osiągniętej na siłę, przy anomaliach inieprawidłowościach, chcą teraz zająć wszystkie instytucje" - oświadczył Berlusconi podczas wiecu w Mediolanie. Przypomniał, że w demokracji obowiązuje zasada brzmiąca po angielsku: "no taxation without representation" (żadnych podatków bez reprezentacji). Ustępujący szef rządu zażądał politycznej reprezentacji dla centroprawicy i wyraził opinię, że opanowanie wszystkich najważniejszych stanowisk w państwie to zmierzanie kureżimowi.
"Nie czujemy się reprezentowani, nie ma nas w instytucjach. Nie zgadzamy się na płacenie podatków. Proklamujemy strajk podatkowy i będziemy powodować obstrukcjonizm w parlamencie" - mówił Berlusconi.
Powtórzył, że kandydatem centroprawicy na prezydenta jest dotychczasowy Szef Urzędu Rady Ministrów Gianni Letta.
Pierwsze głosowanie nad wyborem szefa państwa odbędzie się parlamencie, uzupełnionym o elektorów z dwudziestu regionów, w poniedziałek o godzinie 16.