Bessa na GPW skończy się w listopadzie

Kamil KosińskiKamil Kosiński
opublikowano: 2022-08-24 20:00

Nowa hossa jest już tuż, tuż. Wskazuje na nią kilka cykli koniunkturalnych, zarówno z Polski, jak i zza oceanu. Na finiszu bessy warszawskie indeksy mogą jednak zaliczyć silniejszy spadek.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • do jakiego poziomu spadnie WIG20
  • czym jest i na co wskazuje cykl Kitchina
  • na co wskazuje cykl dekadowy
  • dlaczego Wall Street powinna rosnąć przez najbliższe pięć kwartałów
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Już w listopadzie 2022 r. warszawska giełda spadnie do poziomu niewiele wyższego niż podczas koronawirusowego krachu w 2020 r. – dla indeksu WIG20 oznacza to okolice 1400 pkt. Tak uważa Wojciech Białek, analityk DM TMS Brokers. Zarazem twierdzi, że będzie to koniec trwających od listopada 2021 r. spadków.

- Potem GPW wkroczy w okres nowej hossy. Jak silnej trudno przewidywać, bo to w dużej mierze zależy od rozwoju sytuacji na Ukrainie – mówi Wojciech Białek.

Ważnym założeniem jego prognozy jest to, że pod względem energetycznym w zimie 2022/2023 nie ziszczą się najczarniejsze scenariusze. Rosjanie będą być może manipulowali dostawami gazu, ale okaże się, że było na tyle dużo czasu na przygotowanie, że Polska i Europa Zachodnia przejdą przez ten nerwowy okres w miarę bezpiecznie.

Dwa cykle się nakładają

Według Wojciecha Białka, jeśli nie dojdzie do zapaści energetycznej, za zwyżką na GPW będą przemawiać cykle: dekadowy i Kitchina.

- Podstawowym cyklem gospodarczo-rynkowym jest cykl Kitchina, czyli cykl wykorzystania istniejących mocy produkcyjnych. On był zawsze niezwykle regularny na polskiej giełdzie. Ma średnio 40 miesięcy i co 40 miesięcy można było szukać albo następnego dołka, albo następnego szczytu. COVID-19 to zaburzył, więc pandemiczny dołek trzeba pominąć, ale cofając się 2-3 cykle wstecz otrzymujemy końcówkę tego roku jako moment, w którym ceny akcji powinny osiągnąć minimum – twierdzi Wojciech Białek.

Przesilenie:
Przesilenie:
Według Wojciecha Białka, analityka DM TMS Brokers, WIG20 spadnie niebawem niemal do dołka z koronawirusowego krachu. Zarazem będzie to jednak moment zmiany trendu i początek nowej hossy.
Marek Wiśniewski

Na cykl Kitchina nakłada się cykl dekadowy. Wojciech Białek przypomina, że dobrze wyszli ci, którzy akcje kupowali w latach 1992, 2002 i 2012. Początek każdej dekady był bowiem słaby, ale potem następowała hossa.

Nasz rozmówca zaznacza, że mimo powszechnej opinii o negatywnym wpływie na giełdę, nawet zmiany w OFE przeprowadzone przez rząd Donalda Tuska w 2013 r. nie zmieniły reguły cyklu dekadowego. Na indeksie największych spółek, jakim jest WIG20, trudno co prawda doszukać się trendu wzrostowego, ale indeksy średnich i małych spółek wyglądały inaczej. Uwzględniający dywidendy, indeks szerokiego rynku WIG z niespełna 37 tys. pkt w czerwcu 2012 r. wzrósł do blisko 67 tys. pkt na początku 2018 r., a więc o ponad 80 proc. w niespełna sześć lat.

- To jest najsłabszy z tych wzrostów cyklu dekadowego, ale może to wynikać z tego, że nasza giełda dojrzewa tracąc zarazem młodzieńczą dynamikę – komentuje Wojciech Białek.

Cyklu dekadowego dopatruje się również na Wall Street. Zaznacza, że np. w 1932 r. amerykańska giełda ochłonęła po czarnym czwartku z 1929 r., a w 2002 r. zaczęła się odbudowywać po pęknięciu bańki internetowej.

- Oczywiście takie podejście łatwo krytykować, bo nie ma dlatego racjonalnego uzasadnienia. Przynajmniej mnie nie jest znane – przyznaje analityk TMS Brokers.

Wsparcie zza oceanu

Według Wojciecha Białka za hossą na Wall Street przemawia też cykl prezydencki. Zgodnie z nim amerykański indeks S&P 500 od lat 30. XX wieku generuje dodatnie stopy zwrotu w ciągu pięciu kwartałów począwszy od końca trzeciego kwartału drugiego roku po wyborach prezydenckich.

- Czyli od 90 lat jak ktoś „kupił S&P 500” pod koniec września takiego roku, jak 2022 r. i trzymał ten indeks do końca takiego roku, jak 2023, to zawsze miał zysk – zaznacza Wojciech Białek.

Przyznaje zarazem, że poziom tego zysku słabnie na przestrzeni lat. Zwraca jednak uwagę, że każda administracja prezydencka Stanów Zjednoczonych próbuje zwiększać swoje szanse na zwycięstwo w kolejnych wyborach przez takie manipulowanie koniunkturą gospodarczą, by wyborcy szli do urn zadowoleni. A to racjonalnie uzasadnia wzrosty na Wall Street.

Według Wojciecha Białka za wzrostem na amerykańskich giełdach przemawia też jeden z najdłuższych okresów nieprzerwanej przewagi pesymistów nad optymistami wśród amerykańskich inwestorów indywidualnych. Pesymizm ten utrzymywał się dłużej tylko w czasie pierwszej wojny w Zatoce Perskiej. Po tym, jak Irak zajął Kuwejt, a Stany Zjednoczone zaczęły się przygotowywać do wojny, cena ropy naftowej podskoczyła z 20 do 40 USD za baryłkę. Choć z dzisiejszej perspektywy jest to poziom niski, wtedy ściągnął nad amerykańską gospodarkę recesyjne chmury.

Według naszego rozmówcy obecnie sytuacja jest w miarę podobna. Amerykanie nie walczą bezpośrednio, ale też jest wojna i też powodem pesymizmu są jej konsekwencje - czyli droga ropa i gaz. Szok naftowy zawsze zaś wpędzał amerykańską gospodarkę w recesję. Z drugiej strony z ropą i gazem z łupków Stany Zjednoczone nie są jest już tak wrażliwe, jak kiedyś. Natomiast Europa dalej jest zależna od importu i kwestia, czy dostawy z Rosji da się tej zimy jakoś bezboleśnie zastąpić, jest otwarta.

- Jest sierpień, przed nami wrzesień, czyli historycznie najgorszy miesiąc na Wall Street, oraz październik, czyli miesiąc krachów. Dlatego nie wykluczam, że końcówka roku przybierze jakąś paniczną postać na giełdach. Będzie to jednak koniec bessy, nie stojący w sprzeczności z cyklami, o których mówiłem. Te cykle wskazują na końcówkę 2022 r. jako okres końca przeceny na giełdach, ale nie wskazują, czy dołki będą na dotychczasowych poziomach, czy o wiele niższych – podsumowuje Wojciech Białek.