Biegłe zeznawały w sprawie WGI

Kamil KosińskiKamil Kosiński
opublikowano: 2025-03-03 20:00

Jako wprowadzające w błąd, ale zgodne z prawem, określiły biegłe informacje o stanie rachunków przekazywane klientom przez WGI.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

- o co chodzi w sprawie WGI

- dlaczego sąd zajmuje się jeszcze wydarzeniami sprzed 20 lat

- jaka była skala rozbieżności pomiędzy tym co WGI przedstawiało klientom, a tym co raportowało do KPWiG

- co biegłe mówiły na temat wyciągów dla klientów WGI i linii debetowej w Wachovii Securities

- co dalej z przesłuchaniem w roli świadków prawników z kancelarii DZP

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Sąd apelacyjny podtrzymał decyzję okręgowego w sprawie zwolnienia z tajemnicy zawodowej prawników z kancelarii Domański Zakrzewski Palinka (DZP), którzy przed 20 laty doradzali Warszawskiej Grupie Inwestycyjnej (WGI). Zasłaniając się tajemnicą zawodową wymówili się w październiku 2024 r. od zeznań w roli świadków w procesie, który ma rozstrzygnąć o odpowiedzialności trzech członków zarządu WGI za to, że w 2006 r. 1156 klientów WGI straciło 247,9 mln zł (na dzisiejsze pieniądze około 660 mln zł). Tymczasem nietrafione porady prawników z DZP, związane z przekształcaniem WGI w dom maklerski, są jednym z głównych wątków obrony szefów WGI.

W konsekwencji zwolnienia z tajemnicy zawodowej prawnicy będą zeznawać przed sądem prawdopodobnie w kwietniu 2025 r.

Pod koniec lutego 2025 r. sąd wysłuchał, co o sprawie mają do powiedzenia dwie biegłe. To nie jedyne biegłe jakie wypowiadały się w tej sprawie, ale ostatnie z powołanych. Pierwotnie przedstawiły swoje stanowisko w 2019 r.

Klientom prezentowano przyszłe zyski

Przesłuchanie biegłych koncentrowało się na tym co WGI przekazywała klientom w dokumentach, które można przyrównać do wyciągów bankowych. Zdaniem biegłych różnice pomiędzy stanem sald klientów przekazywanych klientom i Komisji Papierów Wartościowych i Giełd (poprzedniczka KNF) można tłumaczyć tylko tym, że do KPWiG trafiały informacje o rzeczywistych saldach, a klientom WGI przekazywała informacje o przyszłych zyskach. Biegłe sugerowały, że te przyszłe zyski były wyliczane metodą zdyskontowanych przepływów pieniężnych (DCF), z drugiej strony podkreślały jednak, że nie znają okresu dla jakiego te przyszłe zyski były wyliczane, ani szczegółów modelu analitycznego, który do tego służył, bo każdy może sobie taki model stworzyć samodzielnie.

- W aktach sprawy nie znalazłyśmy niczego co by uprawdopodobniało wycenę przyszłych zysków – stwierdziła jedna z biegłych.

Co do zasady nie zakwestionowały jednak formy wyciągów, która przedstawiała klientom WGI informację o przyszłych zyskach.

- Jak ktoś otrzymał taki wydruk, to ten wydruk mógł go wprowadzać w błąd, że ma taką kwotę do wypłaty – stwierdziła jedna z biegłych

- Ale to było zgodne z prawem – wtrącił adwokat Jakub Wende, obrońca oskarżonych.

- Potwierdzamy – odparły biegłe.

O jaką skalę rozbieżności chodziło pokazała dyskusja zainicjowana przez obecną na sali rozpraw oskarżycielkę posiłkową. Z uwzględnieniem przyszłych zysków WGI przedstawiło jej stan jednego z rachunków na ponad 300 tys. zł, podczas gdy do KPWiG raportowało około 60 tys. zł. Z samej wymiany zdań na sali rozpraw trudno się było przy tym zorientować jaka część z tych 60 tys. zł to gotówka, a jaka to wartość inwestycji.

Zdaniem biegłych różnice pomiędzy stanem sald klientów przekazywanych klientom i Komisji Papierów Wartościowych i Giełd (poprzedniczka KNF) można tłumaczyć tylko tym, że do KPWiG trafiały informacje o rzeczywistych saldach, a klientom WGI przekazywała informacje o przyszłych zyskach.

Opinie biegłych a zarzuty prokuratury

Biegłe odnosiły się także do 10,5 mln USD linii kredytowej jaką grupa WGI miała w amerykańskiej Wachovii Securities, za pośrednictwem której inwestowano większość pieniędzy klientów.

- Czy mam rozumieć, że pożyczki dla oskarżonych [wątek ten dotyczy dwóch z trzech oskarżonych –red.] de facto sfinansowano z linii kredytowej w Wachovii?– pytała sędzia Anna Wierciszewska-Chojnowska.

- Nie jesteśmy w stanie stwierdzić na co poszło około 4,5 mln USD z linii udzielonej przez Wachovię WGI Consulting. Stąd nie odpowiemy na to pytanie – odparły biegłe.

Okazało się też, że biegłe nie czytały aktu oskarżenia w kontekście formułowanych przez siebie opinii.

- Tak się zastanawiam jak przełożyć opinie na akt oskarżenia – wspomniała sędzia.

Potem dopytywała jeszcze, czy uprawdopodobnione jest stwierdzenie, że linia debetowa w Wachovii była zabezpieczona środkami klientów grupy WGI.

- Była zabezpieczona środkami na rachunku, a to były pieniądze klientów. Tak to de facto wygląda – wytłumaczyła jedna z biegłych.

Raz już uniewinnieni

Proces rozpoczęty w maju 2023 r. – niemal równe 17 lat po odebraniu Warszawskiej Grupie Inwestycyjnej (WGI) licencji maklerskiej - ma rozstrzygnąć o odpowiedzialności trzech członków zarządu WGI za to, że w 2006 r. 1156 klientów WGI straciło 247,9 mln zł (na dzisiejsze pieniądze około 660 mln zł). W pierwotnym procesie szefowie WGI zostali uniewinnieni w 2020 r. Stało się to 14,5 roku po upadku WGI, w tym ośmiu latach postępowania sądowego (wcześniej sprawa latami tkwiła w prokuraturze). W 2022 r. sąd apelacyjny odesłał jednak sprawę do ponownego rozpatrzenia. Samą WGI można uznać za prekursorkę działalności foreksowej, z tym że w przypadku WGI to firma zajmowała pozycje, operując pieniędzmi klientów. Gdy się tym zajęła, działalność ta nie była w żaden sposób regulowana. Zmiana przepisów sprawiła, że działalność ta trafiła pod nadzór Komisji Papierów Wartościowych i Giełd (KPWiG), poprzedniczki Komisji Nadzoru Finansowego. WGI stała się wtedy domem maklerskim, ale powstała też spółka WGI Consulting, która emitowała obligacje powiązane z aktywami, jakie grupa WGI ulokowała w amerykańskiej Wachovii Securities. Obligacje te stały się w pewnym momencie głównym aktywem klientów WGI, występującej już wtedy w roli domu maklerskiego.