W 2023 r. z biurami podróży na zagraniczne wakacje poleciało, według szacunków ekspertów, nawet 4,4 mln osób wobec 3,4 mln w 2022 r., co było najlepszym wynikiem w historii. Touroperatorzy spodziewają się również najwyższych zysków za 2023 r. Na początku roku byli ostrożni i dopiero w trakcie stopniowo powiększali ofertę. Wycieczki sprzedawały się szybko i drogo.
Przez różowe okulary
– Obecnie wszyscy touroperatorzy są nastawieni optymistycznie i planują zwiększenie oferty na lato 2024 o 15-20 proc. Biorąc pod uwagę, że w 2023 r. rynek urósł już o 25-30 proc. i pobił rekordy z 2019 r., jest to bardzo optymistyczne, nieczęsto spotykane w dojrzałych branżach. Planowane 20 proc. więcej to aż 880 tys. dodatkowych klientów! – zauważa Maciej Szczechura, prezes giełdowego biura podróży Rainbow, którego przychody w 2023 r. przekroczyły 3 mld zł.
Jednocześnie przyznaje, że Rainbow również mocno zwiększył ofertę na lato 2024.
– Będziemy jednak bardzo uważnie obserwować rynek w I kwartale – zastrzega Maciej Szczechura.
Urosnąć zamierza także Itaka, która szacuje, że w 2023 r. miała po raz pierwszy w historii 1 mln klientów (a licząc ze spółkami z Czech, Słowacji, Węgier, Litwy, Łotwy i Estonii 1,5 mln) i 4 mld zł przychodów (5,5 mld zł dla wszystkich spółek).
– Utrzymanie 30-procentowego wzrostu liczby klientów przy zachowaniu rentowności będzie dużym wyzwaniem. W 2023 r. mimo początkowych obaw sprzyjały nam czynniki zewnętrzne: stabilne kursy walut i ceny paliwa. W 2024 r. liczymy na 25-procentowy wzrost liczby obsłużonych klientów i 30-procentowy wzrost obrotów – mówi Piotr Henicz, wiceprezes Itaki.
Co się może nie udać, a co napawa optymizm
Optymizm biur podróży wynika nie tylko ze świetnego 2023 r., ale także bardzo dobrej sprzedaży oferty na lato 2024.
– Mamy już o 37 proc. więcej rezerwacji niż w tym samym momencie sezon wcześniej Należy jednak pamiętać, że jesienią 2022 r. wszyscy się bali o ceny prądu i gazu, dopiero od stycznia 2023 r. sprzedaż eksplodowała, w naszym przypadku była trzykrotnie wyższa niż w poprzednich miesiącach. Za chwilę wejdziemy w okres, w którym będziemy się porównywać z tym bardzo dobrym pierwszym kwartałem. Czy będzie możliwe utrzymanie tak dużego wzrostu? Obawiam się, że będzie ciężko. Na razie jednak sytuacja jest korzystna, utrzymujemy dobre marże, złoty i paliwa nie obciążają wyników, trzeba się cieszyć – mówi Maciej Szczechura.
Od wyborów optymizm konsumencki zaczął rosnąć.
– Przed najbliższym sezonem nie widać ryzyka załamania się gospodarki – mówi prezes Rainbowa.
Wiceprezes Itaki przypomina, że branża turystyczna jest bardzo wrażliwa na czynniki zewnętrzne.
– Zwykle pomaga i wzmacnia ją dobra koniunktura na rynkach światowych, brak aktywnych konfliktów międzynarodowych, brak spektakularnych katastrof czy klęsk żywiołowych. Krótko mówiąc, stabilizacja pomaga, wszelkie niepokoje i problemy gospodarcze jej szkodzą – mówi Piotr Henicz.
Firmy wątpią, że uda im się osiągnąć taką rentowność jak w 2023 r. Zbyt duża oferta może w przypadku słabszego od prognoz popytu spowodować konieczność cięcia cen i marż.
– Oby do tego nie doszło. W 2024 r. ryzyko jest jednak większe niż w poprzednich latach, w których touroperatorzy nie przesadzali z programem i odrabiali straty po pandemii. W 2023 r. osiągnęli to, stopniowo poszerzając ofertę w ciągu roku. Tym razem zakładają z góry bardzo duży wzrost. Pamiętajmy, że na rynku są nowi gracze, którzy się ambitnie rozpychają, np. Anex zapowiedział, że chce zwiększyć liczbę klientów z 250 do 400 tys. – mówi Maciej Szczechura.
– Miejmy nadzieję, że mimo zapędów ekspansji touroperatorzy wykażą zdrowy rozsądek i dalekowzroczność i nie dojdzie do wojny na ceny – dodaje Piotr Henicz.
Jest jednak przygotowany na każdy scenariusz.
– W turystyce nigdy nie ma linii wznoszącej – wykresy koniunktury są raczej sinusoidalne. Jeden rok jest dobry, kolejny słabszy - i jesteśmy do tego przyzwyczajeni – podsumowuje Piotr Henicz.