Rada Ministrów lada dzień może przyjąć nowe rozporządzenie w sprawie przedsięwzięć mogących znacząco oddziaływać na środowisko. Określa on m.in. rodzaje inwestycji, które wymagają przeprowadzenia tzw. oceny oddziaływania na środowisko, związanej m.in. z koniecznością przeprowadzenia konsultacji społecznych (nie jest ona tożsama z tzw. decyzją o środowiskowych uwarunkowaniach, która jest wydawana przez urzędy). Ma on dostosować polskie prawo do unijnego. Dokument, który może zastąpić rozporządzenie w tej samej sprawie z 2010 r., dzieli przedsięwzięcia na „znacząco” i „potencjalnie” oddziałujące na środowisko. W jednym i drugim przypadku lista jest długa. Tym razem jednak ministrowi chodzi raczej o poluzowanie restrykcji środowiskowych.

— Minister środowiska chce prawdopodobnie pójść na rękę inwestorom, głównie pod naciskiem lobby biznesu narciarskiego, a także uniknąć ewentualnego blokowania inwestycji przez społeczeństwo, czyli organizacje non-profit i obywateli. To niestety może się bardzo negatywnie odbić na środowisku, zwłaszcza na lasach i terenach chronionych — parkach narodowych, a także obszarach Natura 2000 — mówi Tomasz Pezold Knežević, specjalista WWF Poland.
— Nie rozumiem stanowiska ekologów. Proponowane przepisy i tak są o wiele ostrzejsze niż wielu krajach europejskich — mówi Henryk Kowalczyk, minister środowiska.
Podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach tłumaczył w rozmowie z Bankier.pl, że ostrzejsze przepisy obowiązują m.in. w Austrii.
Niekontrolowana wycinka
Chodzi mu o zaniżenie progów kwalifikacyjnych, które określają, kiedy inwestor musi przeprowadzać ocenę oddziaływania na środowisko, a kiedy nie musi tego robić. Dotyczy to kilku rodzajów inwestycji, m.in. budowy i rozbudowy kolei linowych i tras narciarskich, ośrodków wypoczynkowych i hoteli, a także zabudowy przemysłowej, mieszkaniowej, centrów handlowych, garaży, parkingów czy budowli przeciwpowodziowych. Zdaniem WFF omijanie wymogu oceny oddziaływania na środowisko doprowadzi do niekontrolowanej wycinki drzew, w tym na ternach najcenniejszych przyrodniczo. Dla obszarów narciarskich próg kwalifikacyjny wynosi 5 ha na ternach chronionych i 10 ha na pozostałych. Jeśli powierzchnia inwestycji nie przekracza poziomu tych progów, inwestor nie musi zabiegać o ocenę oddziaływania na środowisko.
— W praktyce oznacza to, że inwestorzy będą mogli swobodnie dokonać wycinki terenówleśnych o powierzchni nawet 50 tys. m kw. — to mniej więcej tyle co siedem boisk piłkarskich — mówi Tomasz Pezold Knežević.
Za dużo procedur
Jego obaw nie podzielają inwestorzy — zarówno publiczni, jak i prywatni, którzy najchętniej poszliby znacznie dalej w luzowaniu przepisów środowiskowych.
— Rozporządzenie z 2010 r. nie zawierało definicji tras i wyciągów narciarskich. Doprecyzowanie tego pojęcia wraz z określeniem progu powierzchni wymagającego decyzji należy ocenić jako działanie właściwe — wtrąca Jakub Baranowski, menedżer Zespołu Wsparcia Prawnego Ekspansji w Metropolitan Investment.
Chwali on kierunek zmian, jakie wyznacza projekt rozporządzenia. Jego zdaniem dotychczasowe regulacje w zakresie oceny oddziaływania na środowisko nie służyły poprawie ochrony środowiska.
— Zaproponowane w projekcie rozporządzenia zmiany wynikają m.in. z doświadczeń organów wydających decyzje o środowiskowych uwarunkowaniach. Ustawodawca sam przyznaje się, że niektóre regulacje były zbyt restrykcyjne, nawet w kontekście prawa unijnego. Sama ocena oddziaływania na środowisko jest żmudna i skomplikowana. Postępowania nie przyspieszają również szerokie uprawnienia uczestników postępowania. Mowa tu w szczególności o organizacjachekologicznych, które nierzadko nadużywają swojej pozycji procesowej tylko po to by wydłużyć samo postępowanie. W swej praktyce spotkałem się już z sytuacją, gdy organizacja taka oferowała inwestorowi swoją przychylność w zamian za finansowe wsparcie działalności w formie darowizny — dodaje Jakub Baranowski.
Projekt podoba się też niektórym samorządowcom, zwłaszcza z gmin położonych na terenach atrakcyjnych dla narciarzy.
— Procedury formalne wymagane dzisiaj przy prowadzeniu inwestycji są niezmiernie uciążliwe i często znacząco opóźniają przedsięwzięcia ważne z gospodarczego, biznesowego i społecznego punktu widzenia. Idealnym przykładem jest Karpacz, gdzie chcemy poszerzyć i wydłużyć nartostradę. Mamy inwestora, odpowiednie plany zagospodarowania przestrzennego, co więcej — mamy zgodę dyrektora Karkonoskiego Parki Narodowego. Inwestycja wciąż jednak nie ruszyła, bo inwestor nadal stara się o wszystkie pozwolenia. Jako burmistrz gminy doskonale zdaję sobie sprawę z tego, jak cenna jest dla nas przyroda, dla której przyjeżdżają tutaj turyści. Taka inwestycja jak nartostrada nie ingeruje jednak w środowisko na tyle mocno, żeby była jakimkolwiek zagrożeniem, a wręcz zapobiega potencjalnym zniszczeniom kosodrzewiny przez narciarzy, którzy postanawiają omijać wyznaczone trasy — uważa Radosław Jęcek, burmistrz Karpacza.