Presja na wsparcie kredytobiorców frankowych oraz program restrukturyzacji górnictwa to poważne czynniki ryzyka dla posiadaczy polskich obligacji, twierdzą eksperci, z którymi rozmawiała agencja Bloomberg. Kupujący papiery wciąż jednak koncentrują się na pozytywnym wpływie, jaki na notowania obligacji miałoby rozpoczęcie przez Europejski Bank Centralny programu skupu aktywów, który zgodnie z oczekiwaniami inwestorów będzie opiewał na 550 mld EUR.
„Kiedy QE zejdzie z celownika inwestorów, może zmienić się rynkowa percepcja ryzyka poszczególnych krajów, a to może mieć wpływ na kształt portfeli obligacyjnych. Podatność niektórych krajów środkowoeuropejskich to ważny i niedoceniany obecnie czynnik” – napisał w notce Luis Costa, regionalny strateg banku Citigroup.
Według niego sytuacja zadłużonych we franku oraz spadek cen węgla do najniższego poziomu od siedmiu lat niechybnie przełożą się na sytuację fiskalną Polski, a to ze względu na wiosenną elekcję prezydencką i jesienne wybory parlamentarne. Według poniedziałkowych wypowiedzi wiceministra gospodarki Wojciecha Kowalczyka nowy plan ratowania górnictwa będzie o 10-20 proc. droższy niż poprzedni. Tymczasem zdaniem Agaty Urbańskiej-Giner, ekonomistki banku HSBC, Prawo i Sprawiedliwość będzie tym głośniejsze w sprawie frankowców, im bliższe będą wybory.
„To zwróci uwagę inwestorów na czynniki ryzyka związane ze zmianą władzy – napisała specjalistka w raporcie datowanym na 15 stycznia.
Tymczasem Simon Quijano-Evans z Commerzbanku, choć przyznaje, że kwestia „frankowców” będzie wykorzystywana przez opozycję, to jednak przewiduje, że presja na obligacje będzie ograniczona, zwłaszcza że znaczna część potrzeb pożyczkowych budżetu centralnego na ten rok została już pokryta. Według ostatnich danych ministerstwa finansów odsetek ten wynosił 35 proc.
