BM mBanku: prognozy dla rafinerii pójdą w górę

Kamil ZatońskiKamil Zatoński
opublikowano: 2022-03-23 16:32

Kamil Kliszcz, szef działu analiz w Biurze Maklerskim mBank uważa, że ceny akcji rafinerii nie dyskontują poprawy warunków makro.

W komentarzu specjalnym z 17 marca analityk podkreśla, że inwazja Rosji na Ukrainę wywołała duże zamieszanie na rynkach paliwowych, podnosząc ceny surowców i produktów, wywołując deficyty podażowe, oraz wzmożony popyt klientów.

“Obecnie wydaje się, że etap paniki cenowej jest już za nami, ale normalizacja sytuacji zajmie naszym zdaniem wiele miesięcy, nawet w scenariuszu braku zaostrzenia sankcji” - uważa analityk.

Jego zdaniem zainicjowane przez firmy procesy dywersyfikacji dostaw (rezygnacja z zakupów rosyjskiej ropy i gazu) przy rekordowo niskich stanach magazynowych wielu produktów (przede wszystkim diesla) będą skutkować utrzymywaniem ponadstandardowych marż rafineryjnych oraz wysokich premii lądowych.

“Wszystko wskazuje też na to, że długo będziemy mieli do czynienia z podwyższonym dyskontem na ciężkich mieszankach ropy (presja ze strony ropy rosyjskiej kuszącej nabywców coraz większymi rabatami). Kalkulacje na bazie średnich marż i dyferencjału z ostatnich dwóch tygodni wskazują, że w ujęciu miesięcznym dodatkowa marża dla Lotosu, MOL i Orlenu (już po uwzględnieniu wyższych kosztów gazu netto) mogłaby modelowo sięgać odpowiednio 10, 4 i 4 proc. rocznego skonsolidowanego strumienia EBITDA tych spółek z ubiegłego roku” - szacuje Kamil Kliszcz.

Jak zaznacza analityk, sytuacja jest dynamiczna i koncerny odczują też negatywne skutki otoczenia makro (presja na marże w detalu, spadek rentowności w petrochemii), ale jego zdaniem konsens prognoz dla sektora ma duży potencjał wzrostu, czego nie dyskontują obecne kursy akcji.

Od dnia rozpoczęcia inwazji rosyjskiej na Ukrainę (24 lutego), kurs PKN Orlen wzrósł o 15 proc. Akcje MOL podrożały o 8,3 proc., a Lotosu o 11 proc. WIG urósł o 2,2 proc.

Kamil Kliszcz uważa, że skokowa zmiana modelowych marż przerobowych w sektorze nie znalazła jeszcze odzwierciedlenia w notowaniach europejskich spółek - w odróżnieniu od amerykańskich, które są o 20 proc. droższe niż na początku roku (dla porównania - Orlen jest o 6 proc. wyżej).

“Wydaje się, że rynek obawia się czy rzeczywiście regionalne rafinerie będą w stanie spieniężyć benchmarki oraz czy w scenariuszu zwiększenia napięcia podażowego na ropie uda się im utrzymać pełne wykorzystanie mocy przerobowych. Prawdopodobnie inwestorzy przykładają też wyższą premię za ryzyko dla regionu Europy Środkowo-Wschodniej” - dodaje analityk.