Po trzech dekadach od transformacji ustrojowej w krajach bloku wschodniego wielu przedsiębiorców, którzy tworzyli biznesy u zarania wolnego rynku, myśli o emeryturze, co stanowi świetną okazję do przejęć dla inwestorów branżowych i funduszy private equity. Ci, którzy kontroli oddawać nie chcą, ale od lat budowali przedsiębiorstwa, które teraz potrzebują zewnętrznego finansowania, są na celownikach funduszy mezzanine, takich jak działający od kilku lat w Polsce i krajach bałtyckich BPM Capital.
— Zainwestowaliśmy już znaczną część z 70 mln EUR, które mieliśmy do dyspozycji, ale wciąż mamy miejsce na 3-4 inwestycje. Niewykluczone, że jeszcze w tym półroczu przeprowadzimy pierwszą transakcję na rynku polskim — mówi Paweł Zabrzycki, partner w BPM Capital.
BPM Capital specjalizuje się w finansowaniu mezzanine, czyli dostarczaniu przedsiębiorcom kapitału na inwestycje przy mniejszych zabezpieczeniach niż te, których wymagają banki. Fundusze tego typu najczęściej zabezpieczają się na udziałach przedsiębiorstw, obejmują też pakiety mniejszościowe.
— Na celowniku mamy spółki, które nie są w stanie pozyskać finansowania bankowego na satysfakcjonujących warunkach. Jednocześnie ich właściciele nie chcą oddawać kontroli nad firmą nowemu inwestorowi, a często mają zbyt małą skalę, by zainteresować duże fundusze private equity. Chętnie wspieramy też wykupy menedżerskie — mówi Paweł Zabrzycki.
Fundusz nie inwestuje w start-upy i nieruchomości. W innych przypadkach jest elastyczny.
— Chodzi nam o spółki, które potrzebują wsparcia w realizacji planów inwestycyjnych — czy to w rozbudowiemocy produkcyjnych, czy w ekspansji poprzez przejęcia. Największy potencjał widzimy w firmach produkcyjnych z różnych nisz, wyspecjalizowanych dystrybutorach i w branży e-commerce — mówi Paweł Zabrzycki.
Do tej pory fundusz zainwestował w siedem spółek z Estonii i Łotwy.
— Naszą pierwszą inwestycją był estoński Markit, prowadzący ogólnoeuropejską platformę B2B do internetowego zakupu produktów IT i elektroniki. W portfelu mamy też m.in. łotewskiego operatora salonów optycznych, regionalnego producenta farb czy operatora data center i Tahe Outdoors — spółkę, która zaczynała od produkcji kajaków, a potem rozszerzyła działalność na inne segmenty rynku sportów wodnych. BPM pomógł sfinansować przejęcie czołowego gracza na rynku sprzętu do kitesurfingu w Niemczech — mówi Paweł Zabrzycki.
Fundusz BPM Capital jest zarządzany przez trzech Estończyków i Polaka, którzy w większości pracowali wcześniej m.in. w funduszu Baltic Mezzanine (grupa Nordic Mezzanine) i w 2012 r. postanowili przejść „na swoje”. Europejski Fundusz Inwestycyjny dał im 30 mln EUR, kapitał dostarczył też m.in. Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju oraz estoński fundusz emerytalny LVH.
— Na pojedynczą spółkę możemy przeznaczyć od 3 do 10 mln EUR. Nasz horyzont inwestycyjny to 4-5 lat, portfolio jest jeszcze młode, więc na tym etapie nie myślimy jeszcze o wyjściach ani o zebraniu następnego funduszu — mówi Paweł Zabrzycki.